- Możliwe że dzięki pojawieniu się amerykańskiego gazu w Polsce, będziemy mogli kupować LNG z Rosji po bardziej atrakcyjnej cenie – ocenia Janusz Steinhoff. Optymizm jest uzasadniony, gdyż możliwe jest, że jeśli Rosja będzie chciała utrzymać strefy wpływów, w przyszłości będzie zmuszona zaproponować lepsze ceny.

Dostawa LNG zza Atlantyku dotarła w piątek, 8 czerwca, do gazoportu w Świnoujściu. To pierwszy tego typu transport do naszej części Europy. Takich transakcji ma być więcej. To dobra wiadomość dla konsumentów, bo większa konkurencja na rynku oznaczać może niższe ceny. Do Świnoujścia przypłynął standardowy statek o pojemności zbiorników sięgającej ok 162 tys. m sześć surowca, co po regazyfikacji daje ok. 95 mln m. sześć gazu ziemnego. Ta ilość nie jest zbyt duża; bez porównania więcej gazu przypływa z Kataru na mocy dwóch podpisanych umów. Ważny jest jednak przekaz: amerykańskie LNG wchodzi do naszej części Europy. Istnieje więc taka możliwość, że zamiast długoterminowego kontraktu, który jest niekorzystny cenowo, Rosja pod wpływem konkurencji na rynku będzie obniżać ceny, a wówczas Polska może kupować rosyjski gaz w ramach kontraktów krótkoterminowych. Zakup zza Oceanu Atlantyckiego to kolejny krok do dywersyfikacji dostaw i uniezależnienia się od dostaw z Rosji.

Polska zużywa rocznie ok. 15,4 mld metrów sześciennych gazu, z tego ok. 80 proc. wciąż sprowadzamy z Rosji (ok. 10 mld metrów sześciennych) a ok 1,6 mld przypływa do nas z Kataru. Wolumen katarskiego surowca wzrośnie jednak od 2018 r. do ok. 2,9 mld metrów sześciennych.

Minister energii, Krzysztof Tchórzewski, zapowiadał dziś rozbudowę gazoportu do 7,5 mld metrów sześciennych z obecnych 5 mld m3, co pozwoli zapewnić w połowie bezpieczeństwo energetyczne Polski. - Jeśli dodamy do tego własne wydobycie, które sięga około 4 mld m3 rocznie, oraz zakupy spotowe (krótkoterminowe), to praktycznie będziemy samowystarczalni i nie będziemy musieli kupować drogiego gazu z Rosji.

Warto też pamiętać, że dostawa gazu z USA może zmobilizować Duńczyków do zawarcia porozumienia z Polską w sprawie korytarza północnego czyli gazociągu łączącego Polskę z Norwegią.

Stany Zjednoczone są kolejnym kierunkiem, z którego PGNiG testuje dostawy. Dzięki zakupom surowca w różnych częściach świata na polskim rynku wzrasta konkurencyjność bo o tym, skąd kupujemy gaz zaczęła decydować przede wszystkim cena a nie polityka.- Ta transakcja pokazuję, że Polska może z powodzeniem pełnić role bramy dla amerykańskiego LNG dla naszej części Europy – mówi Piotr Woźniak, prezes PGNiG. W jego oceni, dzięki krokom podjętym w celu wersyfikacji pozycja spółki na arenie międzynarodowej rośnie dzięki czemu łatwiej będzie realizować cele biznesowe PGNiG. Chodzi m.in. o uniezależnienie się od gazu zza wschodniej granicy, przy jednoczesnej odsprzedaży sprawdzanego surowca innym państwom, np. Ukrainie.

Na razie transakcja z USA była jednorazowa, jednak ani Amerykanie, ani Polacy nie wykluczają dalszej współpracy. - Ta dostawa do Polski potwierdza zapotrzebowanie na amerykańskie LNG, Cieszymy się, że możemy wspierać Polskę w realizacji jej celów gospodarczych – mówi Andrew Walker wiceprezes ds. strategii w Cheniere Energy.

Dostawa LNG z USA to już drugi kontrakt zrealizowany na rynku spotowym. Pierwsza była dostawa z Norwegii w czerwcu ubiegłego roku.PGNiG zapowiada kolejne -najbliższa może zostać sfinalizowana już w lipcu.W ocenie ekspertów, im więcej tego typu transakcji tym lepiej. Nie tylko dla naszego bezpieczeństwa energetycznego, ale także dla samych konsumentów. Większa konkurencja na rynku gazu oznacza presję na ceny surowca. To też element politycznej gry, bo pokazuje, że możemy sprowadzać gaz z różnych kierunków. W konsekwencji może się to przełożyć nie tylko na korzystniejsze kontrakty ale i na niższe ceny dla odbiorców.