Firmy będą musiały płacić państwowej instytucji po 100 zł za kontrolę każdego pistoletu do tankowania. Dzisiaj o sprzęt dbają prywatni serwisanci. I robią to taniej.
Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa chce, by Transportowy Dozór Techniczny (TDT) badał sprawność urządzeń VRS, które mają zapobiegać przedostawaniu się do atmosfery szkodliwych związków uwalnianych podczas tankowania pojazdów. Takie zmiany przewiduje projekt nowelizacji ustawy o dozorze technicznym (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1040 ze zm.).
Resort tłumaczy zmianę przepisów koniecznością wdrożenia nowelizacji dyrektywy 2009/126/WE w sprawie odzyskiwania oparów paliwa na etapie II podczas tankowania pojazdów silnikowych. Przewiduje ona, że wydajność wychwytu par ma być kontrolowana w określonych odstępach czasu zgodnie z normą EN 16321-2:2013.
Unia mówi jak, a nie kto
Wspólnotowe przepisy nie wymagają jednak, by kontrolowaniem systemów zajmował się państwowy urząd. Zgodnie z dyrektywą mogą to robić oficjalna inspekcja, operator stacji (samodzielne) albo inne komercyjne, wyspecjalizowane firmy. Mimo to resort infrastruktury chce przekazać te kompetencje TDT.
Taki pomysł nie podoba się branży, bo generuje dodatkowe koszty. Dziś systemy VRS są badane przez firmy serwisujące te urządzenia. Projektowane przepisy nakazują kontrolowanie ich raz do roku, a w przypadku urządzeń automatycznych – raz na trzy lata. Opłata za wykonanie pomiaru systemu zainstalowanego na jednym wężu nalewczym dystrybutora ma wynosi 100 zł (plus koszty dojazdu inspektora).
Kogo i ile będą kosztowały nowe przepisy / Dziennik Gazeta Prawna
Zdaniem Leszka Wieciecha, prezesa Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego (POPiHN), to rozwiązanie będzie nawet trzy razy droższe od obecnego. Z kolei według przedstawicieli koncernu PKN Orlen, posiadającego największą sieć stacji paliw w Polsce, brak jest obiektywnego uzasadnienia, aby urządzenia do odzyskiwania par paliwa obejmować szczególnym rodzajem dozoru technicznego.
– Branża paliwowa, a zatem i kierowcy, jest już obecnie objęta różnego rodzaju podatkami i opłatami do tego stopnia, że stanowią one 50 proc. ceny paliw oferowanych na stacjach. Trudno wskazać inne branże, które tak bardzo finansowałyby budżet państwa, nie korzystając przy tym z publicznych programów wsparcia, dopłat itp. – zwraca uwagę Marcin Szponder z POPiHN. Dodaje, że objęcie urządzeń VRS nadzorem TDT oznacza zasadnicze zawężenie w porównaniu z dość szeroką propozycją Brukseli. – Nie ma potrzeby, by krajowe przepisy tak znacznie ograniczały dostępne na rynku możliwości wyboru podmiotu, który miałby dokonywać kontroli działania systemów VRS – komentuje.
Z kolei, jak zauważa Halina Pupacz, prezes Polskiej Izby Paliw Płynnych, wystarczy certyfikowanie podmiotów serwisujących VRS przez Główny Urząd Miar oraz wskazywanie w zaświadczeniach pokontrolnych procentowego odzysku par paliw z dystrybutorów.
– W ramach nadzoru zasadne byłoby wprowadzenie sankcji dla serwisów w postaci zawieszenia lub cofnięcia akredytacji lub sankcji indywidualnych dla serwisantów w razie stwierdzenia naruszeń warunków akredytacji – sugeruje.
Premier wskaże poborcę
Zastrzeżenie dla propozycji powierzenia TDT kompetencji do kontrolowania systemów VRS ma też Ministerstwo Rozwoju. Uważa ono, że powinien się tym zajmować... inny państwowy podmiot, czyli Urząd Dozoru Technicznego. Jednak w ocenie MIB byłoby to niecelowe. – TDT posiada już niezbędną infrastrukturę pomiarową i wdrożył prace nad zmianami organizacyjnymi mającymi na celu zapewnienie obsady wykwalifikowanej kadry inspektorskiej niezbędnej do przeprowadzenia badań ponad sześciu tysięcy stacji paliw w Polsce – argumentuje resort transportu.
Wygląda więc na to, że TDT wydaje pieniądze na przygotowanie się do zadań, których ustawodawca jeszcze mu formalnie nie powierzył. Rzecznik MIB Szymon Huptyś przypomina, że powierzenie nowych zadań TDT było planowane od 2011 r. Wtedy też instytucja zakupiła urządzenie do sprawdzania skuteczności wyłapywania oparów i przeszkoliła inspektorów z jego obsługi.
– TDT nie planował i nie planuje zatrudniania nowych inspektorów – twierdzi rzecznik ministerstwa. Ale z uzasadnienia do projektu wynika co innego. Spór pomiędzy resortami ma rozstrzygnąć premier. Z punktu widzenia branży kwestia tego, który państwowy urząd będzie pobierał niepotrzebne jej zdaniem opłaty, ma drugorzędne znaczenie.