Gospodarstwa domowe nie odczują wstrzymania dostaw gazu z Ukrainy. Zabrakło go już jednak dla zakładów azotowych w Puławach i rafinerii PKN Orlen.
W Polsce brakuje ponad 7 proc. gazu ziemnego niezbędnego do zaspokojenia krajowego zapotrzebowania na ten surowiec. To dokładnie tyle, ile zużywają producenci energii i 12 proc. tego, co konsumują gospodarstwa domowe. Obie te grupy odbiorców nie są jednak zagrożone ograniczeniem dostaw gazu, a tym bardziej ich wstrzymaniem.
Wczoraj Ukraina zamknęła ostatni, czwarty rurociąg, którym przez ten kraj płynie tranzytem rosyjski gaz do innych państw Europy. Z kolei rosyjski Gazprom całkowicie wstrzymał dostawy gazu ziemnego w kierunku granicy z Ukrainą. Aktualnie Polska rosyjski gaz importuje więc jedynie przez terytorium Białorusi.
W efekcie import z kierunku wschodniego spadł o 16 proc. Na razie braki tego paliwa uzupełniane są z zapasów handlowych. Według ekspertów mogą się one jednak wyczerpać jeszcze przed końcem stycznia. Jednak nawet wówczas odbiorcy indywidualni będą mieli w mieszkaniach ogrzewanie i gaz w kuchenkach.
- Jeśli dostawy gazu nie zostaną wznowione, odczują to wyłącznie odbiorcy przemysłowi - zapewniają w Ministerstwie Gospodarki (MG).
Już wczoraj Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo ograniczyło dostawy gazu dla Zakładów Azotowych Puławy i Orlenu. Potrwają one do końca miesiąca.
- Dla spółki azotowej ograniczenie to oznacza 12,5-procentowe zmniejszenie zużycia tego paliwa - wyjaśnia Joanna Zakrzewska z Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa.
Według Grzegorza Kulika z ZA Puławy poziom ograniczeń wciąż pozwala na prowadzenie rentownej produkcji. Dostawy dla PKN Orlen spadły z kolei do 72 tys. m sześc. na dobę. Choć PGNiG zapowiedział, że na razie nie planuje dalszych cięć w przesyle paliwa dla przedsiębiorstw, to wkrótce spodziewać mogą się ich kolejni najwięksi odbiorcy - Zakłady Chemiczne Police, Zakłady Azotowe Kędzierzyn oraz Anwil.
- Te ograniczenia nie będą dotyczyć gospodarstw domowych i odbiorców, którzy pobierają mniej niż 417 m sześć. gazu na godzinę. Ich teoretycznie żadne ograniczenia nie mogą dotknąć - zapewnił po raz kolejny Rafał Miland, zastępca dyrektora departamentu ropy i gazu w Ministerstwie Gospodarki.
Ograniczenia w poborze gazu w Polsce nie występują po raz pierwszy. Wcześniej wprowadzono je już w 1999 i 2006 r. W styczniu 2006 r. częściowo dostawy zmniejszono do pięciu największych odbiorców (zakłady azotowe i Orlen). Ograniczenia w przesyle trwały blisko trzy tygodnie. Z problemami w dostawach mieliśmy do czynienia również w lutym 2004 r. Wówczas zakłady chemiczne straciły 1,5 mln dolarów.
16 proc. spadł import gazu do Polski z kierunku wschodniego