Rezerwa Federalna prawdopodobnie podniesie dziś stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych.
Amerykanie podnoszą stopy od ponad roku / Dziennik Gazeta Prawna
Główna stopa, która niewiele ponad rok temu była utrzymywana w widełkach 0–0,25 proc., dojdzie tym samym do przedziału 0,75–1 proc. O tym, jakie konsekwencje będzie mieć dzisiejsza podwyżka Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC), zdecyduje jednak nie tyle ona sama, ile towarzyszące jej informacje: komunikat po posiedzeniu i nowe prognozy gospodarcze Fedu.
– Zaskoczeniem byłoby, gdyby stopy w USA nie poszły dziś w górę. Ta podwyżka jest już wyceniona przez rynki. Gdyby Fed zasugerował, że podwyżek będzie więcej niż dotychczas oczekiwano, albo gdyby miały nastąpić szybciej, to można spodziewać się np. umocnienia dolara – komentuje Wiktor Wojciechowski, ekonomista Plus Banku.
Wzrost wartości amerykańskiej waluty nie byłby jedyną konsekwencją. Wyższe stopy są niekorzystną informacją dla giełd: przede wszystkim amerykańskiej, ale negatywny wpływ byłoby widać na rynkach na całym świecie. Podwyżka oprocentowania sprawia, że bardziej opłacalne jest ulokowanie pieniędzy w banku niż w bardziej ryzykownych akcjach.
Standard & Poor’s 500 – najważniejszy indeks nowojorskiej giełdy – w tym roku zyskał 5,6 proc. Od początku marca, gdy pojawiły się wypowiedzi przedstawicieli Fedu jasno wskazujące, że kończące się dziś posiedzenie FOMC przyniesie wyższe stopy procentowe, jest już jednak na lekkim minusie. Dla porównania: Warszawski Indeks Giełdowy od początku roku zyskał 14,5 proc. W marcu było to 1,6 proc.
Dlaczego stopy procentowe w USA rosną? Fed stara się równocześnie realizować dwa cele: pełne zatrudnienie i stabilność cen. Z pierwszym nie ma problemu: stopa bezrobocia w USA wyniosła w lutym 4,7 proc. To najniższy wynik od wybuchu kryzysu finansowego z poprzedniej dekady. O rynek pracy nie trzeba więc dbać niskimi stopami. Tymczasem inflacja w styczniu doszła do poziomu 2,5 proc. To najwięcej od niemal pięciu lat.
Według Wiktora Wojciechowskiego, gdyby doszło do umocnienia dolara, a więc osłabienia złotego, bliżej byłoby i do zmiany nastawienia naszej Rady Polityki Pieniężnej. W ubiegłym tygodniu prezes NBP Adam Glapiński deklarował, że w tym roku raczej nie będzie powodu do podwyżek stóp w Polsce. Nie znał jednak najnowszych danych o inflacji.
Jak podał wczoraj Główny Urząd Statystyczny, w lutym ceny były o 2,2 proc. wyższe niż rok wcześniej. To wciąż poniżej 2,5 proc., czyli celu naszego banku centralnego, ale równocześnie inflacja okazała się najwyższa od ponad czterech lat. Eksperci podkreślają, że źródłem przyśpieszenia inflacji są ceny żywności i energii. W perspektywie kilku miesięcy ich wzrost wyhamuje. Ale gdyby mocniej zaczęły rosnąć także płace, inflacja może utrzymać się na podwyższonym poziomie, a to zmusiłoby RPP do zaostrzenia polityki pieniężnej.