- W mojej ocenie, umowa CETA jest całościowo korzystna tak dla Unii Europejskiej, jak i dla Polski. Żaden z przepisów CETA nie wydał mi się na tyle kontrowersyjny, aby przeważył na niekorzyść całej umowy - mówi europoseł Jarosław Wałęsa.
Jarosław Wałęsa / Media / Picasa

Podczas sesji Parlamentu Europejskiego (PE) 23 listopada 2016 roku głosował Pan za odrzuceniem wniosku o skierowanie umowy o wolnym handlu UE z Kanadą (CETA)do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS)? Czy CETA jest zgodna z unijnymi traktatami i nic nie budzi w tej kwestii wątpliwości?

Jarosław Wałęsa: Głosowałem przeciwko skierowaniu CETA do ETS z następujących powodów. Po pierwsze, zgodnie z prawem UE, umowy międzynarodowe stoją niżej niż Traktaty. Oznacza to, że postanowienia CETA niezgodne z Traktatami będą nieważne. W razie sporów prawnych w konkretnych sprawach, sądy UE mogą ustalić, czy CETA faktycznie narusza Traktaty, a sądy krajowe, przed którymi takie pytanie powstaje, mogą odesłać je do ETSu, aby uchylić dany zapis. Innymi słowy, stosownym momentem na ustalenie niezgodności CETA z Traktami będzie konkretny spór, gdzie konkretne przepisy CETA zostaną zaskarżone w konkretnym kontekście faktycznym. To ułatwi sądom poprawną ocenę. Odesłanie umowy CETA do ETS teraz było po prostu bezzasadne, bo nieważność CETA zawsze można stwierdzić później, gdy będzie to konieczne. Po drugie, wniosek o skierowanie CETA do ETS był w moim odczuciu bardzo niekonkretny. Nie precyzował ani które przepisy CETY miałyby być niezgodne z Traktatami, ani z którymi konkretnie przepisami Traktatów CETA miałaby być niezgodna. Umowa CETA ma ponad 1000 stron, więc nie należy obciążać ETS koniecznością ustalenia zgodnościkażdego artykułu CETA z każdym artykułem Traktatów. Wniosek wskazywał tylko kilka przykładowych artykułów. Lista była więc otwarta. Uznałem, że wnioskodawcy nie mieli skonkretyzowanego zarzutu prawnego wobec CETA, lecz jedynie motywowani byli oporem ideologicznym (o czym więcej poniżej). Po trzecie, ze wstępu do wniosku wynika, że kością niezgody był system rozwiązywania sporów inwestorów zagranicznych z rządami (ISDS, czy, w wersji przedstawionej w CETA, system ICS). A kwestia zgodności tego systemu z prawem UE była przedmiotem opinii Serwisu Prawnego PE (który nie dopatrzył się problemów), oraz częściowo stanowiła już przedmiot oddzielnego pytania o opinię ETSu ws. umowy Singapur-UE. Zgodność systemu ISDS z prawem UE jest sprawą ważną, ale uważałem, że została już ona zbadana przez prawników PE i – co ważniejsze - miała być rozstrzygnięta w sposób wiążący przez ETS. Ponowne kierowanie kolejnej już umowy w – ogólnie – podobnym celu było bezprzedmiotowe. Co prawda system ISDS w umowie z Singapurem różni się od systemu w CETA i opinia ws Singaporu dotyczy trochę innej kwestii (rozdziału kompetencji między UE, a państwami), ale uznałem, że opinia ta już będzie na tyle wnosząca, że dodatkowa opinia nie jest potrzebna.

Po czwarte, co widać w sprawie Singapuru, uzyskanie opinii ETS może potrwać kilka lat, co oznaczałoby odsunięcie wejścia w życie CETA na wiele lat. Ponieważ druga opinia ETSu nic nowego by nie wniosła, uznałem też, że nie ma sensu czekać z ratyfikacją. Po piąte, umowa CETA została przedstawiona do ratyfikacji jako umowa mieszana i podlegać będzie ratyfikacji w państwach członkowskich, w tym w Polsce, więc odpada argument, że CETA odbiera państwom możliwość decyzji w sprawie jej ratyfikacji. Po szóste, głównym problemem z CETĄ nadal jest system ISDS. Niemniej, zarówno Kanada, jak i szereg państw UE, już są stroną Konwencji ICSID, która przewiduje ISDS, więc w relacjach między nimi już funkcjonuje jedna z wersji ISDS. Także czy ISDS lub ICS będzie w CETA czy nie, między inwestorami a państwami Kanady i UE już funkcjonuje ISDS i CETA to tylko ucywilizuje.
Biorąc powyższe pod uwagę, stanąłem na stanowisku, że próba odesłania umowy CETA do ETSu nie była podyktowana szczerą troską o zgodność CETA z Traktami, ale była populistycznym manewrem przeciwników tej umowy, którzy przegrali dyskusję merytoryczną i starali się wykoleić jej ratyfikację zabiegami proceduralnymi. Dlatego głosowałem przeciwko.

Czy miał Pan okazję zapoznać się już z treścią umowy CETA, której przyjęcie lub odrzucenie będzie głosował wkrótce PE? Czy żaden z zapisów nie budzi Pana wątpliwości? Czy są takie, które uważa Pan za kontrowersyjne?

Głosując za czy przeciwko aktom prawnym, nie ocenia się pojedynczych przepisów, lecz te akty całościowo. Podobnie jest przy ocenie umowy komercyjnych, w których niektóre przepisy są zwykle korzystne dla jednej - podczas gdy inne, dla drugiej - strony. Umowy handlowe państw mają też aspekty legislacyjne, gdyż ograniczają możliwość legislacji przez państwa. Więc ważąc interesy zainteresowanych stron, patrzymy nie tylko na bilans praw i obowiązków państw, ale też reprezentowanych przez nie obywateli, organizacji, podmiotów gospodarczych i regulatorów, a także na fundamentalne prawa i zasady istotne dla ich społeczeństw (ochrona środowiska, poszanowanie prawa pracy czy praw człowieka). Niektóre przepisy tego samego aktu prawnego mogą chronić konsumentów, podczas gdy inne są korzystniejsze dla podmiotów gospodarczych. Spór dot. ISDS ilustruje, jak ciężko wyważyć interesy podmiotów gospodarczych wobec rządów, ale także reprezentowanych przez nie obywateli (których interes też nie jest jednoznaczny). Dlatego też ani umów, ani aktów legislacyjnych, nie oceniamy na podstawie pojedynczych, oderwanych od reszty, przepisów, lecz całościowo. W mojej ocenie, umowa CETA jest całościowo korzystna tak dla Unii Europejskiej, jak i dla Polski. Żaden z przepisów CETA nie wydał mi się na tyle kontrowersyjny, aby przeważył na niekorzyść całej umowy.

Czy zgadza się Pan z opinią organizacji samorządowych, że w obecnej postaci CETA nie jest postępową umową handlową a raczej uwstecznioną i jeszcze bardziej uciążliwą wersją starej strategii wolnego handlu, zaprojektowaną pod największe międzynarodowe korporacje świata przez nie same?

Nie zgadzam się z tak postawioną tezą i uważam, że takie opinie szkodzą jakości debaty publicznej, a także świadczą o małym zrozumieniu polityki handlowej.
CETA jest właśnie jedną z najbardziej postępowych umów handlowych w historii UE. Świadczy o tym nie tylko zmodyfikowany rozdział dot. ochrony inwestycji i rozstrzygania sporów, ale także uwzględnienie ochrony praw pracowniczych, ochrony środowiska, czy inne. Być może zapisy nie idą tak daleko, jak pewne organizacje by sobie życzyły, ale CETA musi wyważyć interesy wszystkich stron, w tym również przedsiębiorców czy inwestorów. Przytoczone opinie, nie mają nic wspólnego z samą umową, ale bardziej z poglądami politycznymi czy gospodarczymi osób je wypowiadających i ich niechęci do umów handlowych. Zachęcam autorów tych opinii do wskazania bardziej postępowych umów. Mam wrażenie, że osoby wygłaszające taki pogląd nie czytały nigdy wcześniejszych umów UE, a merytoryczną krytykę zastępują pustymi, nic nieznaczącymi i niezgodną z faktami frazesami. Co do lobbyingu korporacji, oczywiście one lobbują za konkretnymi postanowieniami dotyczącymi ich działalności, ale również lobbują bardzo silnie organizacje pozarządowe i inne grupy, więc w mojej ocenie interesy różnych grup są w CETA dobrze wyważone. Dodam, że w moim odczuciu, większość krytyki środowisk pozarządowych wobec CETA jest oparta na ideologii, a nie konkretnych zarzutach wobec konkretnych zapisów tej umowy. W dużej mierze wpisuje się to w polaryzację społeczeństwa wobec tak ważnego tematu, a nie w próbę merytorycznej debaty w poszukiwaniu rozwiązań korzystnych dla polskich obywateli i firm. Ze swojej strony, dodam, że sam mam duże zastrzeżenia co do bardzo liberalnej polityki handlowej UE i w przeszłości wielokrotnie walczyłem o zmiany propozycji Komisji Europejskiej w konkretnych sprawach (reforma instrumentów ochrony rynku, umowa z USA TTIP, czy uchwała w sprawie komunikacji o polityce handlowej). Niemniej, jest to praca konstruktywna na rzecz poprawienia legislacji i umów aby były korzystne dla Polski, polskich obywateli i pracodawców, a nie puste frazesy, z których nic nie wynika i za którymi nie idą żadne konkretne postulaty.