Im bardziej nowy prezydent Stanów Zjednoczonych będzie zwiększał deficyt budżetowy, tym mocniej Rezerwa Federalna może podnosić stopy procentowe. To odbije się zaś na innych rynkach, także na polskim.
Rozpoczynający w przyszłym tygodniu urzędowanie w Białym Domu Donald Trump nie ukrywa, że chce zdynamizować wzrost gospodarczy w Stanach Zjednoczonych. Deklarował zwiększanie wydatków na infrastrukturę i cięcia podatków. Problem w tym, że gospodarce raczej to nie pomoże. Ekonomiści oceniają, że albo już osiągnęła ona stan pełnego zatrudnienia, albo jest blisko tego poziomu. Większy deficyt przysłuży się więc głównie podwyższeniu inflacji. To zaś może skłonić bank centralny w USA do szybszych, niż dotąd się spodziewano, podwyżek stóp procentowych.
– Zakładamy, że w drugiej połowie tego roku stopy w USA zostaną dwukrotnie podniesione o 25 punktów bazowych. W przyszłym roku nastąpi przyśpieszenie zacieśniania polityki pieniężnej: zobaczymy cztery podwyżki, w sumie o 100 punktów bazowych – mówi Michał Dybuła, główny ekonomista Banku BGŻ BNP Paribas.
Ostatnia podwyżka w USA miała miejsce w grudniu. Przedział, w którym utrzymywana jest główna stopa, został podniesiony o 0,25 pkt proc. (25 punktów bazowych), do 0,5–0,75 proc. Równocześnie Rezerwa Federalna przedstawiła nową projekcję makroekonomiczną, zawierającą m.in. oczekiwania członków FOMC – Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (to on decyduje o wysokości krótkoterminowych stóp) co do poziomu stóp w najbliższych latach. Wynikało z niej, że członkowie FOMC przewidują na 2017 r. trzy podwyżki stóp.
Niewykluczone jednak, że pieniądz może podrożeć w większym stopniu. – Jeśli gospodarka będzie rosła szybciej z jakiegokolwiek powodu – na przykład polityki fiskalnej, jeśli będzie mocniejszy przyrost zatrudnienia i większa presja inflacyjna, to będziemy podnosić stopy szybciej – powiedział w wywiadzie dla „Financial Times” John Williams, prezes Banku Rezerw Federalnych w San Francisco (bierze on udział w posiedzeniach FOMC, ale w tym roku nie uczestniczy w głosowaniach). Williams jest zdania, że zapowiadany wzrost deficytu w USA w obecnej sytuacji gospodarczej jest po prostu niepotrzebny.
O podwyżkach w ostatnich dniach mówili również inni przedstawiciele Fedu – po lepszych od oczekiwań danych z rynku pracy. Wprawdzie stopa bezrobocia minimalnie wzrosła, ale nadal jest poniżej 5 proc. Szósty rok z rzędu amerykańska gospodarka stworzyła dwa miliony miejsc pracy. Mocniejszy od oczekiwań okazał się też wzrost płac w USA.
Wyższe stopy nie powinny zaszkodzić gospodarce. Mogą mieć jednak wpływ na inne rynki – przede wszystkim tzw. emerging markets. Do tej grupy zalicza się również Polska. Chodzi o to, że wyższe oprocentowanie aktywów amerykańskich – denominowanych w dolarach – skłania inwestorów do wycofywania kapitału z innych rynków i lokowania go w USA. Część graczy rynkowych woli sprzedać akcje, obligacje z emerging markets i spłacić pożyczki zaciągnięte na amerykańskim rynku. Do niedawna ich oprocentowanie było bliskie zera. Teraz jednak może znacząco wzrosnąć.
Te efekty już widać np. we wzroście kursu dolara. Od wyborów prezydenckich w USA złoty stracił do amerykańskiej waluty niemal 6 proc. Ale w mniejszym lub większym stopniu do dolara traciły niemal wszystkie znaczące waluty (do wyjątków należy rosyjski rubel). Deprecjacja meksykańskiego peso przekroczyła 13 proc., a tureckiej liry – 11 proc. W ostatnich dniach na wartości tracił również koreański won (w Korei i Turcji duże znaczenie ma niestabilność polityczna), a początek roku upływa też pod znakiem znaczących notowań chińskiego juana.
Żeby ograniczyć skalę spadków, banki centralne Turcji i Meksyku były już zmuszane do podwyżek stóp procentowych. Turcy w listopadzie podnieśli główną stopę z 7,5 do 8 proc. Ostatnie spadki kursu powodują, że analitycy spodziewają się, że wkrótce oprocentowanie znów zostanie podniesione. W Meksyku w ubiegłym roku było pięć podwyżek stóp – główna wynosi obecnie 5,75 proc. i jest najwyższa od 2009 r. W minionym tygodniu meksykański bank centralny przeprowadził duże interwencje rynkowe w celu zahamowania obniżki notowań peso.
U nas Rada Polityki Pieniężnej nie zmieniała stóp od marca 2015 r. Podstawowa stopa Narodowego Banku Polskiego wynosi 1,5 proc. Ekonomiści nie spodziewają się też, by przynajmniej do końca tego roku podwyżki były konieczne. Mimo wpływu Ameryki czynnikiem stabilizującym jest dla nas polityka Europejskiego Banku Centralnego – w strefie euro stopy są rekordowo niskie, a dodatkowo EBC cały czas prowadzi program ilościowego luzowania polityki pieniężnej (skupuje z rynku obligacje). Michał Dybuła z BGŻ BNP Paribas bierze jednak pod uwagę również „scenariusz ryzyka”. – Jeśli podwyżkom stóp na świecie będzie towarzyszyła wysoka inflacja u nas, a na to nałożą się inne wydarzenia, które zachwiałyby kursem złotego, jak np. obniżki ratingów, to nie wykluczam podniesienia stóp w Polsce nawet o 100 punktów bazowych do końca tego roku – wskazuje ekonomista. Spodziewa się on, że średnio w tym roku inflacja w Polsce będzie wynosiła 2,5 proc. Taki jest cel NBP.
Dzisiaj zaczyna się pierwsze w tym roku posiedzenie RPP. Jego wynik poznamy jutro. Chociaż pozostawienie stóp na dotychczasowym poziomie jest właściwie przesądzone, to analitycy i inwestorzy z uwagą będą śledzić komentarze członków rady dotyczące perspektyw inflacji. W grudniu, jak wynika ze wstępnych szacunków Głównego Urzędu Statystycznego, wzrosła ona do 0,8 proc. w skali roku.
Senat przesłuchuje nominatów prezydenta elekta
Dziś amerykański Senat rozpoczyna przesłuchania kandydatów na członków gabinetu Donalda Trumpa. Na pierwszy ogień pójdą nominowany na stanowisko prokuratora generalnego senator Jeff Sessions oraz generał w stanie spoczynku John Kelly, który ma objąć Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego, zaś jutro przepytywanych będzie pięć kolejnych osób, w tym najbardziej kontrowersyjny z wyborów prezydenta elekta Rex Tillerson. Dotychczasowy szef koncernu ExxonMobil ma pokierować amerykańską dyplomacją, co budzi wątpliwości zarówno z racji braku politycznego doświadczenia, jak i jego głębokich biznesowych relacji z Rosją. Utrącenie którejkolwiek z nominacji wydaje się mało prawdopodobne, bo republikanie mają większość w nowo wybranym Senacie i nawet obiekcje kilku z nich co do Tillersona nie powinny zmienić wyniku głosowania. To, na ile sprawnie zakończone zostaną przesłuchania i jaki wynik uzyskają kandydaci, będzie jednak testem na zdolność do współpracy między prezydentem a republikańskimi członkami Kongresu. Trump chciałby, aby przesłuchania zakończyły się, jeszcze zanim obejmie on urząd 20 stycznia, choć na dwa stanowiska – sekretarzy ds. weteranów oraz rolnictwa – jeszcze nie przedstawił kandydatów.