Banki odroczą Katowickiemu Holdingowi Węglowemu płatności o kolejne trzy miesiące. 2 stycznia kłopotami koncernu zajmie się sejmowa komisja skarbu.
Z informacji DGP wynika, że dziś możliwe jest przedłużenie porozumienia KHW z bankami obligatariuszami, które na razie obowiązuje tylko do końca roku. Jeśli nie udałoby się go prolongować, banki mogłyby złożyć wniosek o upadłość firmy. Chodzi o spłatę obligacji za 1,025 mld zł wyemitowanych w 2012 r. Spółka od jakiegoś czasu nie ma pieniędzy na obsługiwanie tych płatności. Z naszych informacji wynika, że nowe porozumienie ma obowiązywać do końca marca 2017 r.
Katowicki Holding Węglowy chce w ten sposób zyskać czas na obronę przed przejęciem przez Polską Grupę Górniczą. Do fuzji ma dojść właśnie do końca pierwszego kwartału przyszłego roku. Jednak KHW postanowił powalczyć o samodzielność. Argumentuje to m.in. tym, że na restrukturyzację samego KHW potrzeba mniej pieniędzy niż na dokapitalizowanie PGG po połączeniu (KHW chce 700 mln zł, PGG oczekuje po fuzji nawet 1,4 mld zł), oraz tym, że mariaż obu firm będzie lepszym rozwiązaniem dopiero po ich gruntownej restrukturyzacji.
– Minus i minus w tym wypadku nie da plusa – mówi DGP Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka. – PGG jest w trakcie restrukturyzacji i powinna sama wyjść na prostą. KHW też dostał taką możliwość. Potem połączenie dwóch zdrowych organizmów w jedną grupę powiązaną z elektroenergetyką jest jak najbardziej uzasadnione – dodaje. KHW ma teraz ok. 2,5 mld zł zobowiązań. PGG ma ich ok. 8,5 mld zł. Po połączeniu w dużej grupie powstałaby 11-miliardowa dziura. A tej obawiają się górniczy kontrahenci. Choć zobowiązania KHW po fuzji musiałyby przejść do PGG, partnerzy obu firm boją się, że zobaczą swoje pieniądze z jeszcze większym opóźnieniem, o ile w ogóle. – Już teraz czekamy na płatności pół roku, jak nie lepiej. A po fuzji, nawet mimo kolejnego dokapitalizowania, może być jeszcze trudniej – obawia się przedstawiciel jednej z firm okołogórniczych.
Nadzorujący sektor węgla kamiennego resort energii uważa jednak, że fuzja to najlepsze wyjście i sposób na uratowanie branży. Jednak z informacji DGP wynika, że połączenie obu firm może być próbą uniknięcia likwidacji części kopalń, które znalazły się na liście do zamknięcia w 2017 r. zatwierdzonej w listopadzie przez Komisję Europejską. Bruksela notyfikowała 8 mld zł pomocy publicznej (czyli z budżetu państwa) na likwidację nierentownych zakładów w Polsce. Na liście są m.in. kopalnie Makoszowy, Sośnica i ruch Śląsk, czyli część kopalni Wujek. Pierwsza z nich jutro, po 110 latach, zakończy wydobycie i będzie likwidowana. Druga należąca do PGG ma czas do końca stycznia, by poprawić wyniki. Jeśli się to nie uda, to podobnie jak należący do KHW Śląsk w trzecim kwartale 2017 r. ma trafić do likwidacji. Ale Sośnica pokazuje dobre wyniki, choć tamtejsi związkowcy zapominają, że w kopalni wstrzymano roboty przygotowawcze, co pozwoliło na znaczące obniżenie kosztów.
– Nie jest jednak wykluczone, że resort energii dzięki fuzji będzie próbował tego uniknąć. W końcu PiS obiecał, że nie będzie zamykać kopalń – przekonuje osoba znająca sprawę. – Śląsk teoretycznie mógłby zostać przyłączony do kopalni Ruda należącej do PGG, z kolei Sośnica mogłaby sięgnąć po złoże zamykanych Makoszów – tłumaczy. Jednak zdaniem innego z naszych rozmówców resort energii nie zaryzykuje tak karkołomnych akrobacji. – Bruksela i tak ma nas na oku. Zawsze może wszcząć postępowanie wyjaśniające dokapitalizowanie PGG – ostrzega.
Polska Grupa Górnicza powstała 1 maja 2016 r. i przejęła 11 kopalń stojącej na skraju bankructwa Kompanii Węglowej. 1 lipca z 11 kopalń zrobiła pięć – łącząc jednak zakłady, a nie zamykając. Spółka została dokapitalizowana kwotą ponad 2,5 mld zł, przy czym 1,5 mld zł wyłożyły Energa, PGE i PGNiG Termika. Jednak mimo wykazywanych w październiku i listopadzie zysków spółka ma skończyć rok z 400 mln zł straty (to zresztą zakładał jej biznes- plan).
– Skoro Holding potrzebuje tylko 700 mln zł, a PGG dużo więcej, mimo wcześniejszego wsparcia, to coś tu jest nie tak – twierdzi poseł PO Krzysztof Gadowski. Opozycja zażądała wyjaśnień. Pyta resort energii m.in. o to, czemu od ponad roku KHW został pozostawiony sam sobie i poza przedpłatami za węgiel nie dostał wsparcia, a inne śląskie firmy węglowe – Polska Grupa Górnicza i Jastrzębska Spółka Węglowa – je otrzymały. Tej sprawie będzie poświęcone planowane na poniedziałek posiedzenie sejmowej komisji skarbu i energii. Również w przyszłym tygodniu zarząd KHW chce rozmawiać o przyszłości spółki w resorcie energii.
Z kolei po 10 stycznia szefowie ministerstwa chcą rozmawiać o fuzji z przedstawicielami strony społecznej obu firm. – Jesteśmy przeciwni tej fuzji, ponieważ poza tym, że firmy mają być łączone, nic więcej nie wiadomo. Z tego, co wiem, koledzy z PGG również są w tej kwestii bardzo ostrożni – podkreśla Piotr Bienek, wiceprzewodniczący Solidarności Katowickiego Holdingu Węglowego. – Równie dobrze można by powiedzieć, że połączy się nas z JSW. I nic z tego nie wynika. Musimy znać więcej szczegółów, bo na razie obawiamy się tego, że załoga KHW może się skurczyć, a pieniądze pójdą niekoniecznie na restrukturyzację naszych kopalń – tłumaczy.
Pieniądze na postawienie Holdingu na nogi zadeklarowały Enea (350 mln zł), Towarzystwo Finansowe Silesia (200 mln zł) i Węglokoks (150 mln zł). Wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski zapowiedział niedawno, że trwają rozmowy o kolejnych 400 mln zł dokapitalizowania, zapewniejąc jednak, że te pieniądze nie będą pochodziły z energetyki. To oznaczałoby 1,1 mld zł dokapitalizowania dla PGG. KHW deklaruje, że pieniędzy na bieżącą działalność wystarczy mu do końca lutego. Brakuje jednak środków na wypłatę dodatkowej, czternastej pensji płatnej w lutym, na którą potrzebuje tyle, ile na miesięczne wynagrodzenia – czyli ok. 80 mln zł. Holding, w przeciwieństwie do PGG i JSW, mimo trudnej sytuacji nie zawiesił wypłaty tego świadczenia.