KRZYSZTOF PIETRASZKIEWICZ mówi o tym, kto powinien pełnić nadzór nad rynkiem finansowym.
Mija właśnie trzeci rok od czasu włączenia nadzoru bankowego do KNF. Jak pan ocenia działania nadzoru od czasu tej reformy?
Tworząc skonsolidowany nadzór, popełniono poważny błąd. Wybrano na to fatalny moment i przeprowadzono zmiany w zły sposób. Największym błędem było oderwanie nadzoru od banku centralnego. Toczący się miesiącami spór wokół tej sprawy siłą rzeczy osłabiał sprawność nadzoru. Mieliśmy dużo szczęścia, że w okresie kryzysu sprawy nie potoczyły się w złym kierunku. Udało nam się uniknąć większych problemów głównie dzięki dość restrykcyjnym wcześniejszym regulacjom, prawidłowo prowadzonej polityce monetarnej i odpowiedzialności banków. Po tych kilku latach funkcjonowania KNF widać jednak kilka słabych punktów.
Na jakim polu nie sprawdziła się polityka KNF?
Zmieniono system pracy nad regulacjami. Pozbawiono uczestników rynku głosu doradczego. Komunikowanie się z rynkiem zdaniem wielu uczestników pozostawia wiele do życzenia. Zmieniono sposób finansowania nadzoru. Cały jego koszt ponoszą podmioty nadzorowane – uważam, że to nieporozumienie. W innych krajach nadzór w części finansowany jest również przez banki centralne i budżet państwa. Sama organizacja UKNF pochłonęła wiele wysiłku, utraciliśmy pewną część dorobku budowanego latami. Niemniej jednak trzeba jasno powiedzieć, że KNF sprostała wyzwaniom w czasie kryzysu.
To może w Polsce, podobnie jak w Belgii czy Wielkiej Brytanii, nadzór nad bankami powinien się ponownie znaleźć w banku centralnym?
Zgadzam się, że większą rolę w systemie nadzoru powinny odgrywać banki centralne – w Polsce NBP. Uważam, że oderwanie nadzoru ostrożnościowego od swoistego nadzoru monetarnego było błędem.
Gdyby przywrócono nadzór NBP nad rynkiem, to czy klienci odczuliby jakąś różnicę, np. usługi byłyby tańsze, a rekomendacje mniej uciążliwe?
Myślę, że wobec tego, co dzieje się na świecie, o wiele ważniejsze jest zapewnienie wysokiej stabilności całego sektora finansowego. To w banku centralnym są zespoły analityczne i monitorujące. Konstytucyjne umocowanie NBP wzmacnia zaufanie wśród klientów i inwestorów. Wówczas nadzór o charakterze ostrożnościowym może się skupiać na zadaniach fundamentalnych – bezpiecznym działaniu poszczególnych instytucji finansowych, tak aby nie prowadziło to ryzyka stabilności całego rynku.
Powiedział pan, że KNF postawiła za bardzo na ochronę konsumentów. Czy gdyby nadzór wrócił do NBP, to zlikwidowane zostałyby rekomendacje T i S ograniczające dostęp do kredytów?
O nie, tego nie miałem na myśli. Celem tych rekomendacji jest z jednej strony coraz większa ochrona klientów przed nadmiernym zadłużaniem i ryzykiem związanym z zaciąganiem kredytów walutowych, z drugiej zaś ochrona banków przed ryzykiem pogorszenia się portfela kredytowego. Moje obawy związane z rekomendacjami dotyczą zakresu i szczegółowości ingerencji regulacji nadzorczych w biznes bankowy i w ich efekcie sprzyjaniu jednokierunkowemu rozwojowi systemu finansowego.
W Europie kolejnym pomysłem na zwiększenie bezpieczeństwa funkcjonowania rynku finansowego jest unijny podatek bankowy. Co pan o nim sądzi?
Mam poważne wątpliwości, czy Unia powinna narzucać szczegółowe zasady wyliczania podatku. To powinna być kompetencja rządów. Uważam, że w Polsce, jeśli już miałby być nowy podatek, powinien wpływać do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, bo będzie on musiał być zasilany w najbliższych latach. Jestem przeciwnikiem rozwiązań, które w ten sam sposób będą obciążały każdy kraj. Polska nie może być karana za to, że przez lata rozwijała sektor bankowy w zrównoważony sposób. Gdyby podatek wprowadzono w formie, która ma wspierać budżet, oznaczałoby to zablokowanie rozwoju polskiego rynku bankowego, a w konsekwencji całej gospodarki.
Gdy obserwuje się dążenia do wprowadzania podatku bankowego w innych państwach, np. w Niemczech czy Wielkiej Brytanii, staje się wysoce prawdopodobne, że skoro chcą tego największe państwa w UE, to cała reszta będzie musiała się podporządkować. Jak wpłynie to na sektor finansowy w Polsce?
Jeśli nasz sektor bankowy poza obecnymi wysokimi obciążeniami zostanie obłożony podatkiem, to zmniejszy się jego zdolność do finansowania gospodarki. Wzrost kosztów działania utrudni bankom pozyskiwanie finansowania za granicą. Powinniśmy więc przekonywać Polaków przez odpowiednie regulacje do długoterminowego oszczędzania, tak żeby móc finansować projekty inwestycyjne. Dlatego też zabiegamy o obniżenie podatku Belki od lokat wieloletnich.
Sektor finansowy w Polsce wyciągnął wnioski z kryzysu. Czy tę lekcję można już uznać za zakończoną?
Rząd, nadzór, NBP i banki będą analizować powstałą sytuację i wyciągać wnioski przez kilka lat. Działania podstawowe zostały podjęte, ale brakuje pełnej oceny, jakie błędy i dlaczego popełniliśmy w Polsce i jakich musimy unikać w świetle doświadczeń innych krajów. W Polsce potrzebujemy nowego podejścia. Sektor bankowy może uczestniczyć w realizacji wielu zadań, jednocześnie budując – co jest niezbędne – swój potencjał oraz wspierając innowacyjność w gospodarce. Banki muszą więcej wysiłku włożyć w kształtowanie relacji z klientami, oni potrzebują więcej wiedzy na temat rynku finansowego, żeby móc bezpiecznie się na nim poruszać.