Aleksander Grad, minister skarbu, liczy na to, że udziałowcami warszawskiego parkietu staną się inwestorzy z największych światowych instytucji finansowych
Na jakiej podstawie opiera pan przekonanie, że GPW ma szansę zbudowania w Polsce centrum finansowego Europy Środkowo-Wschodniej?
Już teraz Warszawa jest takim centrum. Wystarczy spojrzeć na pozycję Wiednia czy Pragi... To Warszawa jest najistotniejszym miejscem na finansowej mapie między Frankfurtem a Moskwą. A mierzymy wyżej... Sami inwestorzy, z którymi odbyliśmy kilkadziesiąt spotkań w czasie roadshow, podkreślali mocną pozycję Warszawy. Spójrzmy teraz na setki analityków, nowo przybyłych bankowców i prawników, dziesiątki inwestorów zagranicznych – to oni przyczyniają się do takiego jej postrzegania. Dlatego moim celem jako ministra skarbu, ale także zarządu giełdy, jest takie kreowanie rynku nad Wisłą, by wyrósł na jedno z pięciu najważniejszych centrów europejskich.
Kiedy zakończy się oferta, kogo chciałby pan widzieć wśród akcjonariuszy instytucjonalnych GPW?
Transza instytucjonalna przeznaczona jest dla inwestorów o statusie inwestorów instytucjonalnych. I tylko wśród nich prowadzone są działania marketingowe. Potencjalni inwestorzy branżowi nie zaliczają się do tej grupy, więc nie będą mieli prawnej możliwości uczestniczenia w ofercie.
Jakie argumenty stały za decyzją o upublicznieniu GPW?
Priorytetem transakcji IPO GPW jest globalna promocja polskiego rynku kapitałowego, w związku z czym zależy nam na zdywersyfikowanym akcjonariacie, reprezentantach inwestorów finansowych z całego świata. Istotne jest, by ci inwestorzy pozostali wierni warszawskiemu parkietowi również po debiucie. Liczymy, że globalny roadshow pozwoli na stałe ulokować nasz parkiet w strategii inwestycyjnej wszystkich największych centrów kapitałowych świata.
Krajowe domy maklerskie w czasie poprzednich przygotowań do oferty GPW liczyły na preferencyjny udział w tej prywatyzacji.
Bez wątpienia krajowi brokerzy mają istotny wkład w rozwój polskiego rynku kapitałowego. Podobnie jak jego inni uczestnicy – TFI czy OFE. Jednak, jak państwo pamiętają, była już propozycja skierowana do krajowych brokerów. I nie było na nią racjonalnego odzewu. Próbowaliśmy przecież zachęcić do uczestnictwa w prywatyzacji akcjonariuszy mniejszościowych giełdy. I skończyło się na dyskusjach o ich specjalnym statusie, oczekiwaniach i zarzutach, że próbujemy oddać inwestorowi spółkę, którą oni tworzyli... A prawda jest taka, że krajowi brokerzy rzeczywiście tworzyli i tworzą rynek. Mają wkład w jego rozwój. Ale sądzę, że wszyscy mają świadomość, że era romantyczna GPW skończyła się na drugiej sesji w 1991 roku. Od tego momentu liczą się pieniądze.