Rozmawiamy z MIROSŁAWEM BIELIŃSKIM, prezesem zarządu Energa - Idealnie byłoby, gdyby ceny na rynku krajowym były powiązane z cenami na rynkach krajów ościennych. Otwarcie naszego rynku na eksport i import energii mogłoby przynieść sporo korzyści firmom energetycznym, jak i ich klientom.
● Jakie są główne problemy związane z finansowaniem inwestycji w energetyce?
– Istnieją trzy najważniejsze problemy, dotyczące wszystkich grup energetycznych działających na polskim rynku. Pierwszy z nich to taryfikacja odbiorców z grup G, czyli odbiorców indywidualnych. Regulacja cen energii dla tych odbiorców przeszkadza w poprawnym funkcjonowaniu przedsiębiorstw energetycznych. Nie chodzi o to, aby można było swobodnie podnosić ceny energii, myślę że do tego nie dojdzie. W trakcie negocjacji nad pozyskiwaniem finansowania zewnętrznego, instytucja finansowa może zapytać o ścieżkę cenową: czy ceny energii reguluje rynek, czy ktoś inny. W przypadku, gdy ceny energii ustalane są administracyjnie, nie jest to dobrze postrzegane przez instytucje finansujące inwestycje energetyczne.
Drugi problem dotyczy Operatorów Systemów Dystrybucyjnych (OSD) – potrzebują oni taryfy wieloletniej, co najmniej na okres pięciu lat. Obecnie taryfy są zatwierdzane tylko na rok, co powoduje dużą niestabilność w działalności OSD i problemy z wytyczeniem ścieżki rozwoju, w tym też z wprowadzeniem inwestycji proefektywnościowych. Operatorom znacznie łatwiej byłoby inwestować w modernizację i rozbudowę sieci, gdyby obowiązywały taryfy wieloletnie.
Trzeci warunek to odejście od rozliczeń według zasady miedzianej płyty i wprowadzenie opłat węzłowych. Funkcjonowanie rynku w oparciu o miedzianą płytę preferuje inwestycje w pobliżu źródeł paliw, a więc głównie na Śląsku i w okolicach kopalń węgla brunatnego. Powodem są niższe koszty transportu węgla. Zupełnie pomija się fakt, że transport energii również kosztuje, może nie mniej niż transport węgla – występują przecież straty przesyłowe, a budowa sieci przesyłowych i dystrybucyjnych to bardzo kosztowne inwestycje. Przy rozliczeniu miedzianą płytą inwestycje z dala od kopalń węgla mają trudniejszy start.
● Kiedy spodziewa się Pan zniesienia taryf dla grup G?
– Wszystkie przesłanki do zniesienia taryfy G występują już dziś. Czy za tymi przesłankami pójdzie decyzja prezesa URE, tego nie wiem. Chciałbym, aby tak się stało.
● Czy wprowadzenie cen węzłowych znacznie zróżnicowałoby ceny energii w Polsce, w zależności od obszaru?
Tak. Proszę sobie jednak wyobrazić, że np. w Warszawie Rada Miejska podejmuje decyzję, że za przejazd taksówką płaci się jedną stawkę, niezależnie od odległości i pory dnia. Dla części klientów byłaby to świetna wiadomość, dla innych fatalna, bez wątpienia byłaby to jednak likwidacja rynku. A taką sytuację mamy obecnie w przesyle energii. Nie płacimy za odległość, nie płacimy w związku z tym prawdziwych kosztów przesyłu.
● Czy dla grupy Energa wprowadzenie cen węzłowych byłoby korzystne?
Byłoby to korzystne dla wszystkich inwestorów chcących budować nowe źródła wytwarzania blisko odbiorcy, ale niekoniecznie blisko źródła paliwa. Takie rozwiązanie poprawiłoby stabilność pracy sieci i podniosłoby stan bezpieczeństwa energetycznego. Jeżeli źródła energii będą rozproszone, zwiększy się odporność sieci na awarie.



● Energa posiada plany inwestycyjne wartości 20 mld zł. Jaka część tej kwoty ma pochodzić z własnych źródeł?
– Na inwestycje chcielibyśmy wydać jak najmniej własnych środków, to oczywiste. Nasz plan obejmuje inwestycje o rentowności przekraczającej koszt pozyskania kapitału zewnętrznego, więc im więcej kapitału z zewnątrz pozyskamy, tym większa będzie rentowność naszego kapitału. Wiadomo, że istnieją pewne ograniczenia związane z możliwością finansowania inwestycji, kryzys odbija się pośrednio na branży energetycznej. Im więcej środków zewnętrznych w strukturze finansowania danej inwestycji, tym lepiej dla firmy energetycznej.
● Jedna z polskich grup planuje, że 50 proc. środków na inwestycje pochodzić będzie z własnych źródeł, a 50 proc. z finansowania zewnętrznego.
– Moim zdaniem środków zewnętrznych powinno być więcej. Trzeba jednak mówić o konkretnych inwestycjach, ponieważ w różnych przypadkach może być różna rentowność jej projektu oraz różne ryzyka związane z realizacją inwestycji i jej spłatą. Trzeba brać też oczywiście pod uwagę kondycję finansową konkretnej firmy i dostępność na rynku środków finansowych.
● Jak Pana zdaniem będą kształtowały się w najbliższych latach ceny energii?
Grupie Energa zależy na tym, aby ceny energii były kształtowane w sposób rynkowy. Idealnie byłoby, gdyby ceny na rynku krajowym były powiązane z cenami na rynkach krajów ościennych. To stwarzałoby najlepszą sytuację dla odbiorców oraz dla samych firm energetycznych. Przy okazji podniosłoby wiarygodność firm energetycznych w oczach instytucji finansowych.
● Czy takie powiązanie miałoby polegać np. na rozbudowie połączeń transgranicznych?
– Tak. Koniecznie musimy zerwać ze swoistą autarkią Krajowego Systemu Elektroenergetycznego. Im więcej połączeń transgranicznych, tym większy poziom bezpieczeństwa i tym większe przekonanie, że ceny kształtuje rynek.



● To by jednak oznaczało wzrost cen energii w Polsce, ponieważ są one niższe niż w Czechach i Niemczech.
Na niektórych rynkach ościennych ceny hurtowe są niższe niż w Polsce, a na niektórych rynkach ceny detaliczne są wyższe niż w Polsce. Zatem otwarcie naszego rynku na eksport i import energii mogłoby przynieść sporo korzyści firmom energetycznym, jak i ich klientom.
● Energa planuje m.in. duże inwestycje w energetykę wiatrową. Jakie są najważniejsze problemy związane z tego typu inwestycjami?
Szukamy takich miejsc, które będą minimalizowały koszty po stronie OSD. Z naszych wyliczeń wynika, że mniej więcej do każdego zainstalowanego 1 MW mocy wiatrowej Energa-Operator (OSD z grupy Energa) musi wydać ok. 1 mln zł na przyłączenie do sieci. Elektrownia wiatrowa powoduje wzrost niestabilności, a więc jest to zmniejszenie bezpieczeństwa pracy sieci. Zamiast inwestować we wzrost bezpieczeństwa, jesteśmy zmuszeni inwestować w coś, co destabilizuje pracę sieci. Przy dzisiejszych potrzebach energetycznych taki sposób finansowania inwestycji wiatrowych jest dużym błędem systemowym.
● Czy elektrownie wiatrowe powinny pokrywać część kosztów budowy sieci?
– Obecnie elektrownie wiatrowe partycypują w połowie kosztów budowy przyłącza – ale do przyłącza trzeba jeszcze doprowadzić sieć, a to z reguły jest kilkadziesiąt razy droższe niż przyłącze. W budowie sieci elektrownie wiatrowe nie uczestniczą. Lokalizacje elektrowni wiatrowych są wybierane ze względu na warunki wiatrowe, a nie z uwagi na potrzeby sieci. Koszty rozbudowy sieci są po stronie OSD, a przychody – po stronie farm wiatrowych.
Moim zdaniem inwestorzy farm wiatrowych powinni mieć znacznie większy udział w finansowaniu działań koniecznych do przyłączenia tych farm do sieci. Wydaje się ponadto, że farmy wiatrowe powinny być obciążone też pełnym kosztem pozyskania energii interwencyjnej, bo są sprawcami pojawienia się tego kosztu.