Rozmawiamy z MARKIEM ROZKRUTEM, dyrektorem Departamentu Polityki Finansowej, Analiz i Statystyki Ministerstwa Finansów - Niepewność co do wyniku finansowego NBP nie jest bez znaczenia dla oceny dochodów budżetu w 2010 roku. Niższe dochody mogą oznaczać zwiększenie deficytu, co jest ważne dla poziomu długu publicznego, który może przekroczyć 55 proc. PKB.
● Dlaczego Ministerstwo Finansów szuka wirtualnych pieniędzy w Narodowym Banku Polskim?
– To jest całkowite nieporozumienie. Nie ma żadnego skoku na kasę NBP ani szukania wirtualnych pieniędzy. Nie nawołujemy do rozwiązywania jakichkolwiek rezerw banku centralnego ani do ich zmniejszania.
● To co właściwie proponuje MF?
MF postuluje, żeby Zarząd NBP, tak jak inne banki centralne, uwzględniał przy tworzeniu rezerwy na ryzyko kursowe tzw. przychody niezrealizowane z tytułu różnic kursowych. Przychody te powstają, gdy osłabienie polskiej waluty prowadzi do wzrostu wartości – w przeliczeniu na złote – znajdujących się w posiadaniu NBP rezerw walutowych. Odwrotność tej sytuacji to umocnienie złotego i powstanie tzw. kosztów niezrealizowanych. Stosowane zasady rachunkowości są tu asymetryczne. Niezrealizowany, a więc wirtualny, koszt pomniejsza wynik finansowy, zaś niezrealizowany przychód go nie powiększa, jest odkładany na bok. MF nie nawołuje jednak do odejścia od tej zasady, podkreśla natomiast, żeby przychody niezrealizowane uwzględniać przy tworzeniu rezerwy na wypadek umocnienia złotego.
● Czy to aby nie kreatywna księgowość?
– Absolutnie nie. To jest w 100 procentach zgodne z praktyką stosowaną w Europejskim Systemie Banków Centralnych. Co więcej, to zgodne z uchwałą Rady Polityki Pieniężnej z 2006 roku.
● I nie ma tu żadnego nacisku rządu na NBP?
– Z punktu widzenia uwarunkowań instytucjonalnych NBP należy do najbardziej niezależnych banków centralnych na świecie. Komunikat ministra finansów w najmniejszym stopniu tej niezależności nie podważa. Podkreśla wyłącznie potrzebę uwzględniania przychodów niezrealizowanych przy tworzeniu rezerwy na ryzyko kursowe. A jeśli to już jest robione, tak jak nakazuje uchwała RPP, to pożądane byłoby zwiększenie przejrzystości co do reguł ustalania wysokości tej rezerwy.



● O jakich kwotach mówimy?
– Na koniec 2008 roku przychody z tytułu różnic kursowych wynosiły 23 mld zł. Mimo to utworzono rezerwę, która zjadła cały wypracowany zysk: 2,1 mld zł. Rezerwa nie mogła być większa, gdyż jej utworzenie nie może powodować ujemnego wyniku finansowego. W efekcie NBP nie wpłacił do budżetu ani złotówki. Rezerwa ma odgrywać rolę poduszki bezpieczeństwa, która ma pokryć ewentualne straty z tytułu różnic kursowych. Aprecjacja złotego w pierwszej kolejności prowadzi jednak do zmniejszenia przychodów niezrealizowanych, a dopiero potem powstają koszty. Przychody niezrealizowane pełnią zatem dokładnie taką samą funkcję poduszki jak rezerwa. Dlatego inne banki centralne tworzą rezerwę wyłącznie na te potencjalne straty, które nie znajdują pokrycia w przychodach niezrealizowanych.
● A skąd pewność, że zysk NBP wyniesie kilkanaście miliardów złotych w tym roku?
– Pewności mieć nie można. Mamy jednak informacje z samego NBP o bardzo wysokim wyniku finansowym po pierwszych pięciu miesiącach. Pamiętajmy, że bank centralny przeprowadził w tym roku wiele operacji SWAP, sprzyjających stabilizowaniu sytuacji na rynku. W pierwszej części takiej transakcji NBP dokonuje sprzedaży waluty i wtedy bank centralny realizuje już prawdziwe, a nie wirtualne przychody. Bo kurs, po jakim to aktualnie robi, jest wciąż wyższy niż średni koszt, po jakim NBP nabył w przeszłości obecnie sprzedawaną walutę. Przychody z tego tytułu uzasadniają szacunki Ministerstwa Finansów.
● Ale to chyba nie oznacza, że taki będzie jego zysk w całym roku.
– Oczywiście. Musimy pamiętać, że ostateczny zysk NBP będzie w decydującym stopniu zależeć od kursu złotego na koniec roku. Znaczące umocnienie polskiej waluty spowodowałoby powstanie kosztów z tytułu niezrealizowanych różnic kursowych, które – choć wirtualne – pogorszyłyby wynik finansowy NBP. Bieżący kurs złotego nie wskazuje jednak, żeby te koszty miały się już pojawić. Pamiętajmy też, że w pierwszej kolejności topnieją przychody niezrealizowane. Wynik finansowy NBP jest jednak dodatkowo pomniejszany o wysokość utworzonej rezerwy na przyszłe ryzyko kursowe. Tutaj decyzję podejmuje Zarząd NBP, choć musi się poruszać w ramach reguł ustalonych przez RPP.
● Czy będą próby ustawowego przymuszenia NBP do zmian zasad księgowości?
– Intencją MF było zapewnienie przejrzystości istniejących reguł i ich przestrzeganie, a nie zmienianie przepisów.
● A dochody do budżetu – czy ich zwiększenie nie jest waszym celem?
– Brak przejrzystości i związany z tym znaczny stopień uznaniowości przy tworzeniu rezerwy zwiększa niepewność co do ostatecznego wyniku finansowego NBP, co nie pozostaje bez znaczenia dla oceny dochodów budżetu w przyszłym roku. Mniejsze dochody z jednego źródła oznaczają konieczność ich pozyskania z innego źródła lub głębszego cięcia wydatków. Alternatywne zwiększanie deficytu sektora finansów publicznych jest dalece niepożądane, chociażby ze względu na problem rosnącego długu publicznego.
● Jak duży?
– Istnieje ryzyko przekroczenia przez dług publiczny poziomu 55 proc. PKB w przyszłym roku. Gdyby do tego doszło, miałoby to poważne konsekwencje dla budżetu na rok 2012.
● MAREK ROZKRUT
przed przejściem do Ministerstwa Finansów pracował w NBP. Ostatnio kierował zespołem badań i analiz zagranicznych w Biurze ds. Integracji ze Strefą Euro