Rozmawiamy z JACKIEM BARTKIEWICZEM, prezesem Banku Gospodarki Żywnościowej - W I kwartale BGŻ udzielił klientom indywidualnym dwa razy więcej kredytów hipotecznych niż przed rokiem. Marże bankowe będą nadal rosły, bo rośnie ryzyko kredytowe i płynnościowe.
● Czy banki wstrzymują się z kredytami dla firm, czekając na rządowe gwarancje?
– Na pewno rządowe gwarancje obniżyłyby poziom ryzyka kredytowego. Nie ma jednak masowego wstrzymywania akcji kredytowej. Gwarancje rządowe istotne będą przy tych transakcjach, które z punktu widzenia ryzyka kredytowego nie są w stanie bronić się same. W transakcjach, w których ryzyko jest niskie, banki decydują się na nie, choć z pewnością przy wyższej marży.
MNIEJ KREDYTÓW
W kwietniu 2009 r. wartość kredytów dla firm udzielonych przez cały sektor bankowy zmniejszyła się o 2,2 proc. w porównaniu z marcem, czyli o 5,3 mld zł.
● BGŻ jest na czele listy banków, które są gotowe udzielać największych kredytów. Stosujecie inne metody oceny zdolności kredytowej?
– Każdy bank stosuje system oceny zgodny z własną oceną ryzyka i sytuacji. Jest to indywidualna kwestia.
● A może kryteria oceny zdolności kredytowej są liberalne, a w praktyce kredyty nie są udzielane?
– Znane są na rynku przypadki posługiwania się przez banki fikcyjnymi cenami, tj. takimi, które są bardzo atrakcyjne, lecz dostęp do samego produktu jest mocno lub całkowicie ograniczony. U nas tak nie jest. W porównaniu z I kwartałem 2008 r. liczba kredytów hipotecznych dla klientów indywidualnych wzrosła prawie dwukrotnie. Przed rokiem nasza oferta była mniej atrakcyjna.
0,5 MLD ZŁ Z BGŻ NA MIESZKANIA
W I kwartale 2009 r. BGŻ udzielił 3,1 tys. kredytów hipotecznych o wartości 568 mln zł.
● 60 proc. akcji BGŻ ma Rabobank. Mówi się, że teraz w sektorze bankowym inwestor zagraniczny to obciążenie.
– Dla nas obecność takiego inwestora, jak holenderski Rabobank, stanowi istotny walor. To jedna z nielicznych instytucji finansowych na świecie, która na początku tego roku dostała potwierdzenie oceny wiarygodności kredytowej na najwyższym poziomie AAA. Ubiegły rok był dla Rabobanku najlepszy w historii, grupa osiągnęła zysk netto na poziomie 2,8 mld euro. Posiadanie takiego inwestora jest dla nas istotnym wsparciem w trudnych czasach.
● W całym sektorze jest o ponad 40 proc. mniej kredytów niż przed rokiem. Banki szukają dochodów gdzie indziej i podnoszą marże kredytowe, nawet powyżej 6 proc.
– Marże muszą jeszcze ulec zmianie. Brak zaufania między instytucjami finansowymi, często wynikający z problemów zagranicznych firm-matek, powoduje, że każdy musi przede wszystkim liczyć na siebie. Marże bankowe będą jeszcze rosły, bo rośnie ryzyko, zarówno kredytowe, jak i płynnościowe.



● A czy będą też podwyżki opłat za inne usługi – za prowadzenie rachunku, za przelewy?
– Oczywiście, że jest taka możliwość. Trzeba pamiętać, że do niedawna z powodu łatwych przychodów z kredytów i wysokich marż na depozytach ceny innych usług finansowych były w praktyce dotowane. Jeszcze dwa lata temu w naszym banku średnia marża depozytowa wynosiła 2 proc. Teraz, przy wojnie depozytowej, marże spadły niemal do zera. Nie ma już z czego dotować innych usług bankowych. Trzeba utrzymać personel, systemy informatyczne i wiele innych rzeczy, do których zobowiązuje nas KNF. To wszystko kosztuje i niestety, musi być uwzględnione w cenie, jaką konsumenci płacą np. za rachunki bankowe czy za przelewy. Na pewno każdy bank będzie szukał dodatkowych przychodów, sprzedając większą liczbę produktów. To najskuteczniejszy sposób zwiększenia przychodów. Nie każdy zgodzi się jednak, aby oprócz kredytu wziąć dodatkowe ubezpieczenie lub inną usługę.
● Banki proponują zmniejszenie rezerw obowiązkowych w NBP, proponują gwarancje kredytowe dla kredytów dla firm i gwarancje dla transakcji na rynku międzybankowym. Polacy komentują to tak: banki nabroiły, a teraz domagają się, by podatnik pomagał im wyjść z tego kryzysu.
– Pamiętajmy, że to nie polskie banki nabroiły. Banki są krwiobiegiem gospodarki i oczywiście można wszystkie koszty kryzysu na nie przerzucić. Wówczas jednak sytuacja podmiotów gospodarczych będzie jeszcze gorsza. Dzisiaj ogranicza się kredyt, ale jak banki będą miały jeszcze większe problemy, to zgodnie z regulacjami będą musiały coraz więcej kapitału przeznaczać na pokrycie ryzyka, które pojawi się w portfelach kredytowych. Będą musiały jeszcze mocniej ograniczać akcję kredytową. Nas nie interesują pieniądze podatników. Kluczowe jest wspieranie polskiej gospodarki. Nie jesteśmy też zainteresowani, żeby te gwarancje uruchamiać. One mają być po to, by ubezpieczać inwestycje gospodarcze.
● Czy sektor bankowy i gospodarka najgorsze mają już za sobą?
– Ze Stanów Zjednoczonych są już pierwsze pozytywne sygnały o wychodzeniu z kryzysu, ale u nas najgorsze jeszcze przed nami. Tak jak kryzys przyszedł później, tak samo będziemy z niego później wychodzić. Obawiam się, że I i II kwartał 2010 r. będą dla naszej gospodarki najtrudniejsze, obym się mylił. Nasze atuty, to unijne fundusze na budowę infrastruktury i stadiony na Euro 2012. Przede wszystkim jednak tym atutem jest przedsiębiorczość naszych rodaków. Jesteśmy dużo bardziej mobilni i łatwiej przystosowujemy się do nowych warunków niż mocno socjalne społeczeństwa Europy Zachodniej. To jest nasz największy atut.
● JACEK BARTKIEWICZ
prezes BGŻ od 2002 roku. Absolwent SGH, doktor nauk ekonomicznych. W latach 1990–2001 pracował w ING Banku Śląskim, w 2001 roku został podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów