Rozmawiamy z KATARZYNĄ CYPRYNOWSKĄ, prezesem zarządu firmy Nowy Adres - Deweloperzy wycofują się z budowy wież mieszkalnych, bo brakuje chętnych do zakupu lokali w nich się znajdujących. Natomiast nadal w cenie są najdroższe apartamenty znajdujące się w najbardziej prestiżowych miejscach w wielkich miastach.
Gwałtowny spadek wartości złotego powoduje, że dużo osób planujących sprzedaż domu czy mieszkania obawia się wystawić ceny w złotych. Czy mają rację?
- Deprecjacja złotego jest wynikiem gry spekulacyjnej na rynkach zagranicznych i najprawdopodobniej w najbliższym czasie sytuacja powinna się ustabilizować. Jednak spadku wartości złotego powinni się obawiać ci, którzy sprzedają dom czy mieszkanie, na zakup których zaciągnęli kredyt w walucie obcej i zamierzają spłacić go do końca środkami ze sprzedaży tej nieruchomości. W momencie sprzedaży mają do spłacenia o wiele wyższy kredyt, niż mogliby się spodziewać. Kredyty hipoteczne to najczęściej zobowiązania na dziesięciolecia i niekorzystny kurs złotego wraz ze zmianami w cyklu koniunkturalnym się zmieni. Straty na kredytach hipotecznych mają charakter wirtualny, dopóki nie zostaną zrealizowane przez spłacenie kredytu. Jeśli ktoś nie musi pilnie sprzedawać nieruchomości, to niech lepiej teraz tego nie robi.
Czy w Polsce można wystawiać ceny domów w euro?
- Nie ma zakazu wystawiania cen w obcej walucie. Do niedawna istniał zakaz dokonywania transakcji w walutach obcych bez zezwolenia NBP dla podmiotów gospodarczych nieprowadzących działalności eksportowej. Nie miało to jednak nic wspólnego z ceną ofertową, bowiem także wówczas można było wystawić cenę w euro i zawrzeć transakcję w złotych, przeliczając euro po ustalonym przez strony kursie wymiany. Tak czy inaczej, tzw. zasada walutowości nigdy nie dotyczyła osób fizycznych, dokonujących czynności prawnej niezwiązanej bezpośrednio z ich działalnością gospodarczą lub zawodową. Oznacza to, że jeśli ktoś kupował dom czy mieszkanie, żeby po prostu w nim mieszkać, spokojnie mógł płacić obcą walutą, zakaz dotyczył właściwie tylko firm, i to niezwiązanych z eksportem. Jednak i one nie mają się już czego obawiać, gdyż 24 stycznia 2009 r. weszły w życie nowelizacje kodeksu cywilnego i prawa dewizowego i zasada walutowości została zniesiona.
Czy obecna sytuacja na rynku walutowym nie jest zachętą do zakupu nieruchomości?
- I tak, i nie. Oczywiście nieruchomości zawsze były znakomitą lokatą kapitału w czasach kryzysu, przynoszącą duże zyski w długiej perspektywie. Spadające ceny mieszkań i słabnąca złotówka powinny być magnesem dla zagranicznych inwestorów indywidualnych. Ruszą oni na zakupy dopiero wtedy, gdy rynek osiągnie względną stabilizację, a co za tym idzie, będą mogli liczyć na wzrost wartości zakupionych nieruchomości. Z drugiej strony kryzys na rynku walutowym uderzył w rodzimych konsumentów, kupujących mieszkania na własny użytek. Era tanich kredytów w walutach obcych skończyła się, co zaowocowało spadkiem popytu wewnętrznego. Warto wiedzieć, że kredyty hipoteczne w walutach obcych powinno się zaciągać, gdy waluta jest jak najdroższa. Niestety, kryzys na rynku mieszkaniowym zbiegł się z załamaniem w świecie finansów. Kryteria udzielania kredytów hipotecznych znacznie zaostrzono i całe rzesze potencjalnych nabywców straciły zdolność kredytową lub została im ona znacznie ograniczona. A jeśli ktoś zachował zdolność kredytową, to obecnie jest najlepszy czas na zaciągnięcie kredytu w walucie obcej.
Gdzie w takim razie najlepiej kupować nieruchomości?
- Trudno będzie stracić, kupując nieruchomości w najbardziej prestiżowych miejscach, gdzie jest dobra lokalizacja, a liczba nieruchomości wystawionych na sprzedaż jest ograniczona. Nie ma przy tym znaczenia, czy będzie to krakowski Salwator czy warszawska Saska Kępa lub Żoliborz Oficerski. Dobrą inwestycją może być też kupowanie na wynajem niewielkich, dwupokojowych mieszkań z segmentu popularnego, które będą wynajmować osoby, które odeszły z kwitkiem od bankowego okienka.
Deweloperzy wstrzymali budowę apartamentów w wysokościowcach. Dlaczego?
- Przyczyna jest prosta, bowiem podaż była niewspółmiernie wysoka do popytu. W przypadku takich projektów im mniej jest ich w sprzedaży w tym samym czasie, tym lepiej. Ten warunek nie został spełniony. Żaden z deweloperów nie zadał sobie trudu oszacowania zapotrzebowania na tego typu produkt. Informacja o tym, że w stolicy powstanie co najmniej 12 mieszkalnych wieżowców, spowodowała, że wielu klientów powstrzymało się z decyzją o zakupie, czekając na dalszy rozwój sytuacji. Dziś wiemy, że w stolicy powstaną zaledwie trzy lub cztery wieże mieszkalne.



Kto kupuje luksusowe apartamentowce?
- Tylko naprawdę majętne osoby mogą sobie pozwolić na zakup luksusowych nieruchomości. Pod koniec ubiegłego roku w warszawskiej inwestycji Opera Residence przy ul. Niecałej cena sprzedawanego apartamentu wahała od 30 do 50 tys. zł za mkw. Natomiast w Villa Monaco przy ul. Zbyszka Cybulskiego cena ta wynosiła od 30 do 45 tys. zł za 1 mkw. Jednak dużą grupę kupców stanowią również firmy, zwłaszcza międzynarodowe, które kupują apartamenty na wynajem lub dla zagranicznej kadry menedżerskiej na czas ich pobytu w Polsce.
Czy to nie jest zbyt płytki rynek, aby deweloperzy pod tak niewielką grupę nabywców planowali nowe inwestycje?
- Do tej pory najbardziej prestiżowe apartamentowce lub osiedla luksusowych domów nie miały kłopotów ze sprzedażą. Dobry produkt zawsze znajdzie kupca. Problem będą mieć ci deweloperzy, którzy budują pseudoapartamentowce, mieszkania i domy o tylko nieznacznie podniesionym standardzie, nierzadko miejscach daleko od centrum miasta.
Czy to prawda, że właściciele najdroższych domów nie obniżają cen nieruchomości, czekając na bogatego kupca? Czy się nie przeliczą?
- Wszystko zależy od celu, w jakim sprzedaje się daną nieruchomość. Osoby najzamożniejsze rzadko kiedy sprzedają nieruchomości z przymusu. Jeśli ktoś nie musi szybko sprzedawać, nie musi też mocno opuszczać ceny. Na rynku najdroższych nieruchomości mamy też niekiedy do czynienia z tzw. paradoksem Veblena - jednym z dwóch wyjątków od fundamentu makroekonomii, który mówi, że wraz ze wzrostem cen spada popyt. Paradoks Veblen, zwany również czasem efektem prestiżowym lub efektem snoba dotyczy osób najbogatszych. Zgodnie z nim popyt na dobra luksusowe jest tym większy, im mniej osób je posiada i paradoksalnie - rośnie wraz z ceną. Przyczyna tego zjawiska tkwi w chęci ukazania przez najzamożniejsze grupy społeczne swojego statusu materialnego za sprawą posiadanych dóbr luksusowych.
KATARZYNA CYPRYNOWSKA
od 1993 roku związana z rynkiem nieruchomości. Karierę zawodową zaczynała w firmie Unikat. Od 2003 roku związana z firmą CEE Międzynarodowe Targi Warszawskie. Pomysłodawca pierwszych badań popytu na rynku nieruchomości mieszkaniowych