Prawnicy Ministerstwa Skarbu Państwa i Eureko już ze sobą współpracują. Zbliża się też termin spotkania pomiędzy ministrem a przedstawicielami holenderskiego akcjonariusza PZU. Po prawie ośmiu latach sporu o kontrolę nad PZU pojawia się szansa na jego rozwiązanie.
Czy jest szansa na powrót do rozwiązania sporu o kontrolę nad PZU z Eureko, którą proponował kilka lat temu minister skarbu Jacek Socha? Chodzi o wykorzystanie EBOR i wprowadzenie akcji PZU na giełdę, przy odstąpieniu od sprzedaży 21 proc. akcji spółki holenderskiemu Eureko. Czy też są inne scenariusze?
- W tej chwili nie ma jednego scenariusza. Wraz z decyzją sądu z poniedziałku przegrała strategia mojego poprzednika (Wojciecha Jasińskiego), która obowiązywała przez ostatnie dwa lata. Najgorsze, że minister skarbu nie przygotowywał się na taki scenariusz. Nie ma żadnych analiz prawnych i wycen potencjalnych roszczeń. W momencie gdy mamy wyrok arbitrażu, musimy się do niego odnieść. Dlatego pracujemy nad wszystkimi możliwymi scenariuszami, zdając sobie sprawę, że mamy słabszą pozycję niż dwa lata temu. Siądziemy za stołem negocjacyjnym i będziemy szukali rozwiązania.
ILE MOŻE ŻĄDAĆ EUREKO
7-8 mld zł odszkodowania za opóźnienia w prywatyzacji PZU może domagać się Eureko w drugim etapie postępowania arbitrażowego. Dodatkowo może też wnioskować, to, żeby arbitrzy wydali tzw. zastępcze oświadczenie woli dotyczące sprzedaży obiecanych 21 proc. akcji PZU. W takim przypadku sąd wchodzi w rolę jednej ze stron kontraktu i oświadcza, że sprzedaje przedmiot sporu, w tym wypadku akcje PZU. Wiceprezes Eureko Gerard van Olphen nie chciał też mówić o wysokości ewentualnego odszkodowania. Jego poprzednik szacował je w 2005 roku na 6 mld zł i straszył, że z każdym rokiem rośnie ono o 1 mld zł.
Pisaliśmy o tym: Rozmowa z Gerardem van Olphenem - GP 209/2007
Gerard van Olphen, odpowiedzialny w Eureko za PZU mówił GP, że wyśle panu zaproszenie na rozmowy. Jest już wyznaczona data spotkania z Eureko?
- Jeszcze nie. Ale myślę, że do takiego spotkania dojdzie już niebawem. Kancelarie Eureko (Nauta Dutilh i White & Case) i nasze (Salans - przyp. red.) już ze sobą współpracują, gdyż muszą przygotować harmonogram postępowania przed arbitrażem. Taka jest procedura.
PZU zarządza aktywami o wartości ponad 50 mld zł i można w tej spółce znaleźć co najmniej kilka tysięcy intratnych posad. Dla każdej władzy był to łakomy kąsek. Czy jest pan pewny, że PZU powinno być spółką do prywatyzacji?
- Nie traktuję PZU jako łupu politycznego. Problem polega na tym, że mamy niepełny zarząd, procedura w KNF biegnie. Wolę nie myśleć, co by się stało, gdyby pani prezes Anna Rowińska nie otrzymała zgody Komisji. Wtedy okazałoby się, że decyzje z ostatnich kilku miesięcy są nieważne. Mam nadzieję, że niebawem w PZU będzie już kompletny ze strony Skarbu Państwa zarząd, który odbuduje zaufanie do firmy. W ostatnim okresie ze spółki odeszło wielu najbardziej wartościowych ludzi. Mam nadzieję, że dobre standardy powrócą.
Profesor Stanisław Gomułka, doradca PO, mówił Gazecie Prawnej, że jest szansa na pozyskanie z prywatyzacji 40-60 mld zł w ciągu najbliższych kilku lat. Jak pan ocenia te szacunki?
- Żeby wiarygodnie i rzetelnie móc ocenić przychody z prywatyzacji, musimy dokończyć analizę tego, co zrobiono dotychczas. Żeby wiedzieć, gdzie jesteśmy, które spółki są przygotowane do prywatyzacji i ile potrzebujemy czasu, aby przygotować kolejne. W ciągu trzech- -sześciu miesięcy wspólnie z partnerem koalicyjnym uzgodnimy program prywatyzacji, który następnie będzie przyjęty przez rząd, w nim znajdą się dokładne prognozy. Jednak biorąc pod uwagę to, co powiedział ostatnio w Sejmie minister finansów o konieczności zmniejszenia długu publicznego, to w ciągu najbliższych czterech lat powinniśmy mieć przychody z prywatyzacji na poziomie 26 mld zł. Ostateczna kwota będzie ujęta w planie. Gdyby osiągnąć poziom dwudziestu kilku miliardów przychodów w ciągu czterech lat, to byłoby to poważne przyspieszenie w porównaniu z przychodami w ciągu ostatnich lat. Są założenia obniżenia długu publicznego o 4-7 pkt proc. W tym prywatyzacja ma pomóc w zakresie 0,5-1 pkt proc. To daje te dwadzieścia kilka miliardów. Jeszcze raz podkreślam, że ostateczny zakres prywatyzacji znajdzie się w przyjętym przez rząd planie na cztery lata.
Czy w tym roku uda się coś jeszcze sprywatyzować?
- Nie. Sądzę nawet, że kierunki prywatyzacji na 2008 rok ujęte w budżecie przesłanym do Sejmu są już nieaktualne. W tekście z sierpnia był zapis o tym, że niektóre spółki, np. Zakłady Azotowe w Tarnowie, zostaną sprzedane na przełomie roku, a wiemy, że to jest niemożliwe.
Niektóre firmy, np. Polska Grupa Energetyczna, są już w trakcie przygotowywania do prywatyzacji, w tym tygodniu zarząd spółki ma mieć pierwsze spotkania z bankami inwestycyjnymi, wśród których zostanie wybrany doradca prywatyzacyjny. Również Enea rozpoczyna ten proces. Czy to będą pierwsze prywatyzacje w 2008 roku?
- W środę mam spotkanie z premierem Waldemarem Pawlakiem w tej sprawie. Daliśmy sobie krótki okres na weryfikację rządowego programu konsolidacji energetyki. Zdajemy sobie sprawę, że nie będzie już czasu ani możliwości formalnych na głębokie zmiany w tym programie. Osobiście nie zamierzam zatrzymywać tych procesów prywatyzacji, natomiast chcemy się zastanowić, czy wszystkie przewidziane wcześniej spółki będą w niej uczestniczyć. Być może do niektórych podejdziemy w inny sposób i prywatyzować je w innym trybie.
Mówiło się, że wartość PGE to ok. 30 mld zł. Poprzedni rząd planował zachować pakiet kontrolny i na giełdę wprowadzić tylko 10 proc. akcji pochodzących z podwyższenia kapitału. Czy pan popiera ten pomysł?
- Wprowadzenie na giełdę pakietów 10-15 proc. akcji PGE z podniesienia kapitału to może być dobry sposób na wycenienie tej spółki, zakładając, że są zaplanowane kolejne etapy, które nastąpią szybko. Być może w takim kierunku pójdziemy, ale nie będzie odkładania w czasie. Nad tym w tej chwili pracujemy. Chcemy szybko podjąć decyzje w sprawie energetyki. Nie będziemy wywracać wszystkiego do góry nogami, bo to już nie jest ten moment.
W niektórych spółkach państwowych prezesami nie są zawodowi menedżerowie, ale politycy. Kiedy więc nastąpi weryfikacja kadr? Czy rozpocznie się już w tym roku, czy też dopiero w 2008 roku?
- Prowadzimy analizę sukcesów, porażek czy też kompetencji prezesów, członków zarządów, rad nadzorczych firm z udziałem Skarbu Państwa. Jednak do całej sprawy podchodzimy systemowo. Zmiany w radach nadzorczych będą przeprowadzane w otwarty, przejrzysty sposób, rady będą wybierały członków zarządu w konkursach według odpowiednich procedur.
Czyli najpierw zwoływania, walnych zgromadzeń, później wybory konkursowe, czyli de facto pierwsze zmiany nastąpią w marcu-kwietniu?
- Nie wiem, czy aż tak późno. Może trochę wcześniej, ale wszystko według procedur, chyba że będą wyraźne sygnały upolitycznienia spółki.
A co z takimi firmami, jak np. PKN Orlen, gdzie minister skarbu bezpośrednio mianuje jednego członka zarządu i rady nadzorczej?
- Zbadamy tę sprawę, ale tu też chciałbym, by obowiązywała zasada wyboru osoby z wielu kandydatów.
Ale w przypadku Agencji Rozwoju Przemysłu decyzja była nagła. Odwołał pan szefa ARP Pawła Brzezickiego, to był pierwszy pana ruch kadrowy?
- To był szczególny przypadek. Chodziło o niemoc w relacji ARP - stocznie. Jeżeli prawo pozwoli na powołanie przez ministra osoby pełniącej obowiązki prezesa, to tak zrobimy. Równolegle będzie rozpisany konkurs.
Czy konkursy pójdą w parze ze zmianami w ustawie kominowej?
- Jeżeli zakończymy proces odpolitycznienia spółek, w drodze otwartych naborów do rad nadzorczych i konkursów, to musimy przedstawić perspektywę zmiany ustawy kominowej. W ustawie o nadzorze właścicielskim i przekształceniach własnościowych będzie część regulująca kwestię wynagrodzeń. Skłaniam się do tego, żeby to rady nadzorcze przygotowały zasady wynagradzania w poszczególnych spółkach, analizując otoczenie rynkowe. Wymagana by była kontrasygnata ministra skarbu, który byłby swego rodzaju strażnikiem wymiaru i poprawności w ustalaniu wynagrodzeń.
Czteroletni plan prywatyzacji, sprawa PZU, co jeszcze w krótkim terminie będzie wymagało rozwiązań?
- Z PZU nie jest tak, że decyzje muszą być bardzo szybko. Cały proces prawny może być prowadzony jeszcze długie miesiące. W tej chwili gorąca jest sprawa stoczni. Okazuje się, że największy problem nie jest już ze Stocznią Gdańską czy Gdyńską, ale ze Szczecińską. Nie było współpracy pomiędzy ARP a zarządami stoczni. W Szczecinie problem zamiatano pod dywan.
SPÓR O PZU MOŻE TRWAĆ LATA
Na negocjacje w sprawie rozwiązania sporu o PZU, mamy jeszcze przynajmniej kilkanaście miesięcy. Nie wiadomo, kiedy arbitrzy rozpoczną prace w drugim etapie postępowania, ale nawet jeśli on już się zacznie, to i tak strony po osiągnięciu porozumienia mogą przerwać postępowanie. Jednak gdy już arbitrzy rozstrzygną spór - co może zająć nawet 2 lata - Polska będzie musiała dostosować się do orzeczenia. Gdyby tego nie zrobiła, byłby to precedensowy przypadek.
Pisaliśmy o tym: Grozi nam zajęcie 2 mld USD - GP 192/2006
Czy też będzie pan szukał takich metod rozwiązania problemów prawnych czy właścicielskich, że będzie pan namawiał jakąś państwową spółkę, by kupiła udziały w innej? Poprzednicy np. chcieli, by KGHM kupił PAK lub zainwestował w PLL LOT.
- Jestem wrogiem administracyjnego czy politycznego kreowania zdarzeń gospodarczych. W żadnym z tych pomysłów nie było przeprowadzonych analiz, a tylko pomysł ministra. Następnie zarządy spółek próbowały udowodnić, że tak nie można zrobić. Jeżeli ktoś przyjdzie i przyniesie pomysł, że chciałby kupić taką czy inną spółkę, to można się zastanowić. Ale nie odwrotnie.
Czy myśli pan, że Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie powinna zostać sprywatyzowana? Kiedy?
- Będę proponował, żeby prywatyzacja GPW znalazła się w programie czteroletnim.
Czy KGHM i PKN Orlen pozostaną pod kontrolą Skarbu Państwa?
- O KGHM mówił premier, że nie zamierzamy jej sprzedawać. O Orlenie jeszcze nie mówiliśmy. Liczę również na to, że sama branża górnicza przeanalizuje sytuację i jeśli zwróci się o prywatyzację, to będziemy to analizować. Sami nie zamierzamy inicjować prywatyzacji kopalń. Wszystko będzie w planach prywatyzacji na najbliższe cztery lata. Będzie w nich m.in. również lista spółek, które mogą zostać przekazane samorządom, ale np. pod warunkiem, że będą one prywatyzowane.
Bywały spory co do kompetencji właścicielskich pomiędzy Ministerstwem Gospodarki a Skarbu. Jak będzie teraz?
- Mamy ciekawą propozycję, jak unormować te relacje i ustalić pełnię odpowiedzialności. Na przykład w przypadku stoczni będzie jeden koordynator.
• ALEKSANDER GRAD
kończył studia na Wydziale Geodezji Przemysłowej Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Był m.in. wojewodą tarnowskim, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Zdrowia, konsultantem Banku Światowego i przewodniczącym Komisji Skarbu Państwa