Rozmawiamy z BOLESŁAWEM JANKOWSKIM, wiceprezesem zarządu EnergSys - Pakiet energetyczny wynegocjowany w grudniu nie daje pewności, że Polska sama będzie mogła dysponować 30 mld zł wpływów ze sprzedaży praw do emisji CO2. Przyjęte rozwiązania naszą gospodarkę obciążają też bardziej niż inne.
• Twierdzi pan, inaczej niż rząd, że grudniowe ustalenia szczytu UE w sprawie pakietu klimatyczno-energetycznego nie są dla Polski sukcesem, a wręcz, że są niekorzystne. Dlaczego?
- Zawartość pakietu klimatyczno-energetycznego oceniam jako niekorzystną dla Polski, szczególnie w zakresie handlu emisjami CO2. Długofalowo pakiet nie daje pewności, że po 2020 roku będziemy mogli sami dysponować wpływami ze sprzedaży przez rząd praw do emisji CO2, a chodzić będzie o ponad 30 mld zł rocznie. Z kolei wynegocjowane odstępstwa od ogólnych reguł handlu emisjami, które będziemy mogli stosować w latach 2013-2020, uważam za niewystarczające. Sądzę, że już niedługo energia elektryczna w Polsce będzie należała do najdroższych w Europie, a wtórne tego skutki, czyli osłabienie tempa rozwoju gospodarczego, będą istotne.
• Rząd wywalczył jednak, że energetyka nie będzie musiała po 2012 roku kupować 100 proc. uprawnień do emisji CO2. To nie osłabi dynamiki wzrostu cen prądu?
- Elektrownie istniejące mają według rządu w 2013 roku otrzymać darmowe uprawnienia do 70 proc. emisji CO2, a później ten udział ma spadać - do zera w 2020 roku. Może to oznaczać wolniejszy wzrost cen energii niż w przypadku zakupu od 2013 roku 100 proc. uprawnień do emisji. Nie uważam jednak, że to jest pewne. Stare elektrownie będą emitować więcej CO2 niż nowe, ale będą mniej za to płacić i wobec tego jest pytanie, czy nowe elektrownie będą powstawać. Są dwie możliwości: albo nie będą budowane, bo będą niekonkurencyjne, albo ceny energii wzrosną tak, że będzie się opłacało stawiać nowe bloki obciążone zakupem 100 proc. uprawnień do emisji. Wtedy jednak gospodarce nic nie dadzą darmowe uprawnienia dla części energetyki, bo ceny prądu będą tak wysokie jak w przypadku zakupu wszystkich uprawnień na aukcjach. Nie jest też pewne, że na początek elektrownie dostaną za darmo te 70 proc. uprawnień.
• Jak to nie jest pewne? Mogą dostać mniej?
- Żeby dostać darmowe uprawnienia, trzeba będzie spełnić wiele warunków. Jednym z nich jest przedstawienie do akceptacji Komisji Europejskiej planu inwestycyjnego, który ma obejmować modernizację elektrowni na kwotę maksymalnie zbliżoną do wartości darmowych uprawnień. Te 70 proc. uprawnień ma wartość około 15 mld zł, a w 2007 roku wszystkie inwestycje w sektorze prądu, ciepła i gazu były warte około 10 mld zł. Widać więc, że zbudowanie planu inwestycyjnego w energetyce na kwotę odpowiadającą wartości 70 proc. uprawnień przydzielanych dla elektrowni zawodowych będzie bardzo trudne. Jeśli nie damy rady tego zrobić, to darmowy przydział uprawnień będzie mniejszy, niż się spodziewamy. Poza tym trzeba będzie wykazać, że darmowe przydziały uprawnień nie naruszają zasad konkurencji, a nie wiem, czy to w ogóle jest wykonalne.



• Rząd mówi, że wskutek wynegocjowanych zmian zasad przydziału uprawnień do emisji CO2 w latach 2013-2020 dostaniemy dodatkowe 60 mld zł z ich sprzedaży. To też jest niepewne?
- Ta kwota wynika głównie z mechanizmu redystrybucji uprawnień, który był wbudowany w pakiet już w styczniu 2008 r. Efekt negocjacji rządu to dodatkowy przydział dla Polski uprawnień do emisji ok. 4-5 milionów ton CO2 rocznie, co się przekłada na 5-6 mld zł w latach 2013-2020. Natomiast łączna kwota 60 mld zł jest moim zdaniem o około 25 proc. przeszacowana, gdyż jest wyliczona dla niewłaściwie przyjętych potrzeb emisyjnych. Uzyskamy raczej niecałe 50 mld zł przy cenie ponad 50 euro/t, czyli około 6 mld zł rocznie. To nam pomoże, ale nie zrekompensuje kosztów wdrażania pakietu, które będą wynosiły 8-12 mld zł rocznie od 2020 roku i później.
• To co tak naprawdę pana zdaniem uzyskaliśmy w grudniu w Brukseli?
- Prawo do czasowego darmowego przydziału części uprawnień emisyjnych, ale skorzystanie z nich będzie bardzo trudne i nie wiadomo jeszcze, w jakiej części możliwe. Twierdzenie dzisiaj, że uzyskaliśmy czas i środki, żeby przygotować się do obowiązku zakupu 100 proc. uprawnień do emisji w ramach aukcji po 2020 roku nie ma pokrycia w faktach. Nawet KE pokazuje, że w optymistycznym scenariuszu modernizacji energetyki będziemy po 2020 roku emitowali nadal 170 mln ton CO2 rocznie, a więc tylko około 38 milionów ton rocznie mniej niż mamy przyznane na lata 2008-2012. Żebyśmy nie wiem jak efektywnie wykorzystali następne osiem lat to problem wysokich emisji CO2 nie zniknie i doprowadzi do wysokich cen energii na skutek mechanizmu aukcyjnego, który jest w istocie rodzajem opodatkowania energii elektrycznej. Według raportu organizacji ekologicznej WWF ceny w Polsce będą wyższe niż w Niemczech czy Czechach.
• Czy należało zawetować pakiet?
- Uważam, że można było wywalczyć więcej, bo obowiązek zakupu uprawnień na aukcji jest rozwiązaniem parapodatkowym, który polską gospodarkę obciąża bardziej niż inne. Koszty uprawnień do emisji CO2 podnoszą ceny energii, a tym bardziej, im dana energetyka więcej potrzebuje węgla, którego spalanie oznacza największe emisje CO2. W Unii średnio tylko niespełna 30 proc. energii produkowanej jest z węgla, a w Polsce ponad 90 proc. Polska nie musiała się godzić na takie rozwiązanie. Wymuszenie stosowania we wszystkich krajach obowiązku zakupu uprawnień na aukcji przez elektrownie uważam za złamanie unijnej zasady proporcjonalności, gdyż uzyskanie założonych redukcji emisji CO2 nie wymaga stosowania jednakowych zasad rozdziału uprawnień.
• BOLESŁAW JANKOWSKI
absolwent Politechniki Warszawskiej, w latach 1991-1995 brał udział w opracowaniu polityki energetycznej państwa, ekspert Ministerstwa Środowiska, główny autor strategii redukcji emisji SO2 i CO2, w 2004 roku kierował opracowaniem projektu pierwszego Planu Rozdziału Uprawnień do emisji CO2