Rozmawiamy z ANNĄ STREŻYŃSKĄ, prezesem Urzędu Komunikacji Elektronicznej - Szefowa UKE chce kontynuować zmiany w polskiej telekomunikacji, ale twierdzi, że potrzebuje do tego nowych narzędzi ustawowych. Uważa, że potrzebna jest zmiana wiceministra odpowiedzialnego za telekomunikację.
Czy wciąż są aktualne pani zapowiedzi odejście ze stanowiska w maju 2009 r.?
- To sprawa otwarta. To nie szantaż czy kokieteria. Wszystko zależeć będzie od tego, jakie w maju będę miała narzędzia pracy. Jeśli będzie nowe prawo telekomunikacyjne, jeśli będzie możliwość wdrażania naszego pomysłu ustawy o rozwoju nowoczesnej infrastruktury telekomunikacyjnej - w założeniach mamy ją praktycznie napisaną i próbujemy ją sprzedać międzyresortowemu zespołowi Polska Cyfrowa - to mam, co chciałam i mam narzędzia, by działać dalej.
Czy złożenie deklaracji o odejściu nie było błędem? Część operatorów gra na przeczekanie: Streżyńska odejdzie, wrócą stare dobre czasy...
- To operatorzy popełniają błąd, uzależniając swoje działania od konkretnej osoby. Zarówno ci, którzy na tę osobę liczą, jak ci, którzy jej się boją. Nie mają pewności co się zdarzy. Czy się zmieni na lepsze, czy na gorsze. Oni muszą działać tak, jakby to nie była konkretna osoba, Streżyńska, tylko urzędnik, który wykonuje swoje funkcje. Muszą więc dbać o swój interes.
Telekomunikacja Polska dba o swój interes, wydeptując wszystkie możliwe ścieżki. Operatorzy niezależni nie pokazują swojego potencjału, dążeń. Ich głos jest mniej słyszalny. Szczególnie brak głosu małych operatorów, których w Polsce jest 3,5 tysiąca. A w naszej strategii to bardzo ważne środowisko.
Nie można do regulacji podchodzić w ten sposób, że jest ona związana z konkretną osobą. Regulacja musi być elementem polityki państwa.
Pojawiły się opinie, że dostosowanie prawa telekomunikacyjnego do unijnych dyrektyw, nad czym wreszcie pracuje Sejm, stworzy okazję do odwołania pani. Czy są takie sygnały?
- Nie. Oczywiście, jak się widzi taki zapis w ustawie i przypomni sobie zapis z zawetowanej przez prezydenta ustawy medialnej, gdzie pozwalano mi dokończyć pięcioletnią kadencję i dopiero po jej upływie wybierano prezesa UKE na nowych zasadach, to dostrzega się dużą różnicę. I widząc ją, człowiek zadaje sobie pytanie, czy to jest wyraz braku zaufania do prezesa i chęć zmiany?
Zgodnie z zapisami projektu ustawy proces zmiany prezesa inicjuje premier i może go zacząć lub nie. Ale zależy też od Sejmu i Senatu, które będą chciały wiedzieć, co zrobi premier. Dla mnie też będzie to istotna informacja i zarazem dobry moment na ocenę mojej pracy.
Nie jest łatwo pracować z takim zapisem nad głową. To też jest znak zapytania dla moich pracowników, dla klientów, dla operatorów; dla niektórych obiecujący sygnał.
Czy w pani ocenie dostosowawcze do unijnych wymogów zmiany w prawie są wystarczające?
- Powinno być zdecydowanie więcej zmian. Po pierwsze, potrzebne są zmiany prokonsumenckie i danie UKE prawa do rozstrzygania sporów. Czesi mają takie uprawnienia i w wielu przypadkach sprawy nie trafiają do sądów, bo strony poprzestają na dobrze uargumentowanych decyzjach regulatora. 100 tysięcy spraw z udziałem konsumentów rozpatruje rocznie czeski regulator.
KIEDY NOWE PRAWO
Rząd przygotowuje kolejną po tzw. unijnej nowelizację prawa telekomunikacyjnego. Mają znaleźć się zapisy prokonsumenckie, a także wzmacniające pozycję regulatora. Nie wiadomo, kiedy projekt trafi do Sejmu.
Druga sprawa to egzekucja kar. Powinny być płacone natychmiast na rachunek sądu do depozytu. Katalog kar powinien być uzupełniony, m.in. o naruszanie zasady równoprawności. Trzecia rzecz to proces cyfryzacji. Teraz widać jego słabe i mocne strony. Do zmiany jest też cały proces dystrybucji częstotliwości. I wiele innych kwestii.
Jak układa się współpraca z Ministerstwem Infrastruktury? Gdy rozmawialiśmy we wrześniu mówiła pani o zaległościach w rozporządzeniach. W grudniu w Rządowym Centrum Legislacyjnym przepadł projekt rozporządzenia przyspieszającego zmianę operatora z prawem do zachowania numeru.
- Konieczne jest pilne powołanie profesjonalisty w zakresie telekomunikacji na stanowisko wiceministra odpowiedzialnego za telekomunikację. Minister Andrzej Panasiuk jest świetnym, utytułowanym prawnikiem i autorem dobrych ustaw, ale telekomunikacja nie jest jego dziedziną i wszyscy cierpimy z tego powodu.



Po wielu miesiącach zmagań UKE w sprawie naziemnej telewizji cyfrowej sprawą zajęła się KRRiT i szybko powstał projekt zasad konkursu. Dostała pani prztyczka w nos?
- Nie. To dzięki nam. Dzięki temu, że po miesiącach trudnych i daremnych rozmów z Krajową Radą wycofaliśmy się. Ustawa jest tak zbudowana, że z KRRiT wzajemnie zaklinowaliśmy się. Cztery miesiące czekaliśmy na akceptację naszych propozycji przez Radę, która w tym czasie pozorowała negocjowanie dokumentów. Ja łatwo nie rezygnuję. Przywiązuję się do swoich projektów i zawsze chcę doprowadzić sprawy szybko do końca i na swoich warunkach. Wycofaliśmy się, gdy zrozumiałam, że nie da rady ruszyć o krok do przodu. To nie był dla mnie łatwy moment. Mam z tego powodu kaca, ale to było konieczne dla rynku, chociaż nasza wizja konkurencyjnego rynku medialnego przegrała.
TELEWIZJA CYFROWA
Planowane jest uruchomienie trzech tzw. multipleksów cyfrowej telewizji naziemnej. W pierwszym mają znaleźć się kanały nadawców publicznych, w drugim kanały nowych nadawców, a w trzecim docelowo kanały TVP, która z czasem zwolni kanały w pierwszym multipleksie.
Rząd ogłosił w planie działań antykryzysowych, że wprowadzi dawno oczekiwane i postulowane ułatwienia inwestycyjne dla telekomów. To wymaga zmian w prawie. Czy coś się w tej sprawie dzieje?
- W pakiecie jest bardzo konkretny zapis - usuwanie administracyjnych barier inwestycyjnych. Dzięki dokumentom przygotowanym przez UKE i przyjętym przez rząd trwa usuwanie, ale i następuje budowanie nowych przez niektóre resorty. Próbujemy się dogadywać, ale nie idzie to dobrze. Może teraz coś się odetka.
Druga sprawa z pakietu to zespół międzyresortowy Cyfrowa Polska. Jak mówiłam, chcę zrealizować w ramach jego prac ustawę o rozwoju nowoczesnych sieci telekomunikacyjnych. Jest ona wzorowana na rozwiązaniach francuskich i dotyczy likwidacji białych plam w telekomunikacji, budowy nowej infrastruktury w tym światłowodowej, likwidacji barier prawnych, czy aktywności inwestycyjnej samorządów. Będziemy też czerpać z rozwiązań brytyjskich i hiszpańskich.
Czy coś wynika z rozmów z Telekomunikacją Polską w sprawie pakietu równoważności, który miałby zastąpić podział na część detaliczną i hurtową?
- Jak na razie nic. TP pokazywała nam slajdy i pytała, czy się zgadzamy. A my się nie zgadzamy, bo slajdy nie zawierają treści. To, co pokazuje TP, nie jest jednak bezwartościowe, tylko za mało szczegółowe. Poprosiłam więc TP, by przedstawiła nam wszystkie konkrety w jednym profesjonalnym dokumencie.
Równolegle prowadzimy prace nad separacją funkcjonalną. Na końcu tej drogi są możliwe cztery scenariusze: nasz pomysł na funkcjonalną separację, akceptacja pomysłu TP, nasz pomysł z elementami pomysłu TP i wreszcie pomysł TP z elementami naszego rozwiązania. Jesienią poinformujemy, ku czemu się skłaniamy.
SPRAWA PODZIAŁU TP
TP w obliczu działań UKE zmierzających do podziału operatora na część hurtową i detaliczną przygotowała pakiet równoważności, który ma być alternatywą dla separacji funkcjonalnej. Według TP pakiet ma przynieść te same efekty co podział, a będzie tańszy we wdrożeniu.



Jakie są tegoroczne priorytety UKE?
- Likwidacja białych plam w telefonii i internecie, telewizja cyfrowa zarówno naziemna, jak i komórkowa oraz kalkulator taryf, czyli narzędzie konsumenckie pozwalające wybrać najlepszą ofertę. Myślimy także o zbudowaniu w oparciu o naszą stronę internetową i nasze terenowe delegatury czegoś w rodzaju stale dostępnych porad praktycznych. Często bowiem dzwoniąc do operatora, zamiast żywego konsultanta słyszymy automatyczną infolinię, która nie jest w stanie odpowiedzieć na nasze praktyczne problemy z aparatem, usługą czy naszymi uprawnieniami. Jest jeszcze sprawa przenoszenia numerów, budowa związanej z tym centralnej bazy numerów. Ponadto po wyroku sądu, który uchylił nasz model wyliczania ceny akceptowalnej dla klienta, wraca sprawa, ile ma kosztować przeniesienie numeru.
Gdy zaczynaliśmy, niczego nie było, więc wszystko, co zrobiliśmy przez te trzy lata, było efektownym wodotryskiem. Teraz bez szerszych niż w unijnej nowelizacji zmian w prawie telekomunikacyjnym nie będzie postępów. Aby były, potrzebne są nowe narzędzia, na które nie tylko czekam, ale nad którymi także pracuję.
• ANNA STREŻYŃSKA
od stycznia 2006 r. jest szefem Urzędu Komunikacji Elektronicznej, a od maja 2006 r. jego prezesem. Wcześniej była m.in. wiceministrem infrastruktury odpowiedzialnym za telekomunikację i doradcą ministra łączności