Debiut Enei na giełdzie nastąpi przed wakacjami albo tuż po. Spółka nie podniesie na razie cen energii dla gospodarstw domowych, ale liczy na zapowiedzi URE, że ceny zostaną uwolnione od 2009 roku.
• Enea będzie pierwszą polską grupą energetyczną notowaną na GPW. Na jakim etapie są przygotowania do publicznej emisji akcji?
- Wszystko idzie zgodnie z planem. Teraz przygotowujemy sprawozdanie skonsolidowane za ubiegły rok, mamy w pełni zaawansowane badanie finansowe grupy. Prospekt emisyjny planujemy złożyć w Komisji Nadzoru Finansowego w ostatnim tygodniu maja, akcje powinny być dopuszczone do obrotu w czerwcu - lipcu i w zależności od sytuacji, debiut nastąpi przed wakacjami lub zaraz po.
• Czy wartość emisji zapowiadana na 3 mld zł spadnie lub wzrośnie? Ile akcji będzie do nabycia przez indywidualnych, a ile przez instytucjonalnych inwestorów?
- Nie ma zmian, jeśli chodzi o planowaną wartość emisji, ale jest jeszcze za wcześnie, żeby mówić o jej strukturze.
• Za kilka miesięcy będziecie oceniani głównie na podstawie kryteriów ekonomicznych, a sprzedaż energii gospodarstwom domowym po cenach regulowanych jest deficytowa.
- To dla nas fundamentalne sprawy, bo jesteśmy grupą handlową. Ze względu na wzrost cen hurtowych na początku roku mieliśmy taką sytuację, że nie opłacało się sprzedawać energii. Dlatego podjęliśmy decyzję o podwyżce cen dla przemysłu od 1 kwietnia, a Enea Operator złożyła do URE wniosek o podwyżkę cen dystrybucji. Taryfa dla gospodarstw domowych nie jest taka, jakbyśmy chcieli, ale na razie nie będziemy wnioskować o jej zmianę.
• Obawiacie się o wizerunek? Wejdziecie na giełdę jako spółka deficytowa?
- Utrzymanie obecnych cen dla gospodarstw domowych nie będzie oznaczało strat spółki. Jesteśmy i będziemy dochodowi, choć aktualna taryfa z pewnością stanowi dla nas problem. Zresztą cały rynek ma ten problem i mam nadzieję, że to nie będzie długotrwała sytuacja, bo przecież URE zapowiedział uwolnienie cen dla gospodarstw domowych od stycznia 2009 r.
• Przy ocenie wartości Enei zwykle podawana jest kwota około 10 mld zł, która wynika z wycen robionych w 2007 roku na potrzeby konsolidacji energetyki. Teraz wyraźnie widać, że mamy rynek producentów, a nie sprzedawców, takich jak wy.
- Nie ryzykowałbym oceny, że wartość naszej spółki spadła. Sądzę, że jest przeciwnie, zatem gdy przyjdzie do wyceny przez rynek na podstawie zawartych kontraktów i planowanych inwestycji, to wartość Enei będzie większa niż 10 mld zł. Będziemy w stanie konkurować nie tylko z firmami krajowymi, ale także z zagranicznymi.
• Ile i w co musi zainwestować Enea, żeby to osiągnąć? Ile wydacie na inwestycje w 2008 roku?
- Strategię określimy po finansowym zbadaniu grupy. W 2008 roku można mówić tylko o inwestycjach odtworzeniowych, o finansowaniu z zysku tego, co dawno powinno być zrobione, a nie było, bo ceny regulowane nie dawały na to szans. Inwestycje skutkujące długofalowo wzrostem wartości grupy zostaną zapisane w strategii i wydamy na nie całe wpływy z emisji. Na pewno na budowę nowego bloku 1000 MW w Kozienicach, ale także na odnawialne źródła energii i kogenerację. Nasz priorytet to budowa mocy w skali odpowiadającej możliwościom sprzedaży.
• Jakie miejsce chcecie zająć na polskim rynku?
- Przede wszystkim chcemy utrzymać swój rynek, czyli ok. 10 proc. udział w produkcji i 14 proc. w sprzedaży. Jest oczywiście pytanie, czy na przykład PGE jako największy producent zaatakuje nasz rynek, ale nie spodziewam się, żeby w najbliższy czasie doszło do tego. Sądzę, że w grupach najpierw będzie następowała poprawa jakości działania, żeby nie przenosić zbędnych kosztów w inwestycje.
• Z własnych źródeł produkcji jesteście teraz w stanie pokryć ok. 60-70 proc. sprzedaży. Przydałby się wam PAK, bo dałby drugie miejsce na rynku produkcji, ale czy to realne?
- Nasi doradcy próbują sklasyfikować spółkę i umieścić ją na rynku w Europie. Z tego wynika, że prace, które prowadzimy w kierunku budowy nowych źródeł wytwarzania mają sens, bo mocy brakuje i nic nie wskazuje że jej nagle przybędzie, a ceny energii na tle Europy wcale nie są najwyższe, co w sumie daje duże możliwości wzrostu. PAK oczywiście wzmocniłby pozycję grupy, ciągle jesteśmy zainteresowani jego nabyciem, ale może trzeba będzie wybierać, bo nie jest tak, że damy radę sfinansować wszystkie projekty, o jakich myślimy.
• Około 10 tys. pracowników Enei wypracowało w 2007 roku kilka razy mniejszy zysk ze sprzedaży niż 2,7 tys. zatrudnionych w Vattenfallu. Jak długa droga jest przed waszą firmą do osiągnięcia przyzwoitej efektywności?
- Długa, ale to też potencjał oszczędności. Musimy znacznie poprawić wskaźnik zwrotu z kapitału, który powinien wynosić ok. 10 proc.
• PAWEŁ MORTAS
absolwent Uniwersytetu Łódzkiego ze specjalnością ekonomia. Zarządzał finansami w firmach Tongheung-ZTS i Medim, był prezesem zarządu warszawskich TBS (Wola i Bemowo)