Rozmawiamy z WOJCIECHEM KWAŚNIAKIEM, doradcą prezesa NBP - Banki nie powinny wypłacać dywidendy z tegorocznych zysków. Te pieniądze powinny zostać w spółkach, co pozwoliłoby np. na zwiększenie akcji kredytowej.
• Ten rok będzie generalnie dobry dla sektora bankowego, mimo pogorszenia sytuacji. Zyski będą bardzo duże, więc można się spodziewać, że i dywidenda pobierana przez zagraniczne instytucje, które są właścicielami naszych banków i same mają bardzo duże problemy finansowe, będzie pewnie bardzo wysoka.
- Nie mam wątpliwości, że banki nie powinny za ten rok wypłacić jakiejkolwiek dywidendy. Jeśli nie ma pełnego zaufania na rynku międzybankowym i mówi się o potrzebie odbudowy tego zaufania także poprzez dodatkowe pakiety wsparcia publicznego, to najpierw tego wsparcia bankom powinni udzielić ich właściciele. Ta pomoc może być w postaci zatrzymania w banku wypracowanych dochodów, które są skutkiem niedawnej wysokiej ekspansji kredytowej, gdy rynek był znacznie bardziej stabilny niż dzisiaj. Od tego jest nadzór bankowy, by kontrolować wielkość wypłacanej dywidendy. Nadzór ma nie tylko prawo zakazać wypłaty dywidendy, ale ma też prawo zażądać dokapitalizowania banku, jeśli uzna, że jest taka potrzeba. Należy pamiętać, że na właścicielach banków, w przeciwieństwie do innych spółek, ciążą znacznie większe obowiązki, bo bank ma prawo przyjmowania depozytów i prowadzenia rozliczeń pieniężnych. Stąd bierze się szczególny charakter licencjonowania działalności banków. To, że bank nie zapłaci dywidendy w okresie podwyższonego ryzyka rynkowego i dywidenda zostanie zatrzymana w banku, nie oznacza, że pieniądze giną. Te środki staną się dodatkowym buforem zabezpieczającym stabilność banku. Tylko silny kapitałowo bank może być bardziej skłonny do wchodzenia w nową działalność kredytową w warunkach ryzyk spowalniającej gospodarki. Jeśli powróci stabilność na rynku, to nie ma powodu, by bank nie wypłacił wyższej dywidendy w kolejnych latach, jeśli tylko będzie go na to stać. Moim zdaniem obecnie nie ma warunków do tego, aby banki wypłacały dywidendy.
DYWIDENDA
Dywidenda wypłacana przez sektor bankowy w kolejnych latach:
2003 - 2,0 mld zł
2004 - 4,7 mld zł
2005 - 5,0 mld zł
2006 - 5,2 mld zł
2007 - 4,5 mln zł
• Ale czy to nie jest ograniczenie prawa własności?
- W momencie gdy inwestorzy kupują akcje banku, powinni mieć świadomość, jakiej instytucji akcje kupują. Bank to instytucja licencjonowana, której działalność jest limitowana szczególnymi normami i szczególnymi uprawnieniami nadzoru bankowego. Już o tym wspominałem, bank nie ryzykuje wyłącznie swoimi środkami, ale głównie przyjętymi środkami postronnych klientów, których rachunki prowadzi.
• Czy rzeczywiście czeka nas kolejna rewolucja właścicielska w naszym sektorze bankowym?
- To będzie kolejny szok dla sektora bankowego. Mogą być znaczące zmiany w akcjonariacie, mogą być fuzje i przejęcia. Może okazać się, że nie wszyscy nadal spełniają ustawowe warunki, aby wykonywać prawa głosu z posiadanych znacznych pakietów akcji w świetle ich stabilności finansowej. Część inwestorów może też uznać, że lepiej prowadzić biznes nie samemu, lecz wspólnie z jednym lub dwoma partnerami. W tej sytuacji, by ograniczyć koszty, może dojść do połączenia kilku podmiotów zależnych w jedną silną strukturę. Ryzyko trzeba dzielić, więc może lepiej mieć 30 proc. akcji dużego banku niż 60-75 proc. mniejszej struktury? Dodatkowo część tych instytucji międzynarodowych obecnych na polskim rynku, która została objęta pomocą publiczną w swoim kraju pochodzenia, może istotnie zmienić strategię dotychczasowej aktywności na naszym rynku. Jest naturalne, że ceną za dostarczoną pomoc publiczną jest oczekiwanie władz podtrzymania ekspansji kredytowej na własnym rynku. Dlatego wiele zależy teraz od przyszłych strategii banków kontrolowanych przez państwo i nie chodzi mi tylko o PKO BP. Te banki są wolne od ryzyk dzisiaj transferowanych na polski rynek przez zagraniczne spółki-matki, więc powinny być bardziej skłonne do aktywności na rynku kredytowym. Dzięki temu w najbliższym czasie mogą odzyskać część rynku utraconą w ostatnich latach kosztem ich międzynarodowych konkurentów.
WŁAŚCICIELE
66 proc. polskiego sektora bankowego jest w rękach zagranicznych firm.



• Czy prawdziwe są informacje, że zagraniczne spółki-matki przenoszą na nasz rynek strategie ze swoich krajów i nakazują władzom polskich banków np. ograniczenie akcji kredytowej?
- To nie jest żadna niespodzianka - to wynika z typowych standardów funkcjonowania międzynarodowych grup finansowych na bazie skonsolidowanej. W Polsce jest to częściowo niwelowane strategią stosowaną przez GINB i KNB od 2000 roku. Chodzi o to, że w odniesieniu do największych polskich banków nie dopuszczaliśmy do sytuacji, w której jeden inwestor kupuje wszystkie akcje polskiego banku. Ten ustanowiony przez nas próg był na poziomie 75 proc. Do tego akcje największych banków są notowane na giełdzie, dzięki czemu mamy większą przejrzystość banku i większą dyscyplinę rynkową. Ta większa dyscyplina jest też wymuszana przez udział mniejszościowych akcjonariuszy i ich wpływ na sposób zarządzania spółką. Dodatkowo w radach nadzorczych funkcjonują tzw. niezależni członkowie rady. Chodziło o to, by wzmocnić lokalne zarządzanie polskimi bankami, stąd też znaczący udział osób trwale związanych z lokalnym rynkiem we władzach banków. Przez wiele lat strategiczni inwestorzy aktywnie wspierali polskie banki w rozwoju, ale dzisiaj mamy nową sytuację, w której główne ryzyko dla naszego sektora bankowego nie jest wykreowane na rynku polskim, ale jest transferowane z rynku międzynarodowego za pośrednictwem podmiotów dominujących. To jest poważne wyzwanie dla naszego nadzoru. Chodzi teraz o ocenę, na ile ci inwestorzy wywiązują się z przyjętych zobowiązań, na ile ich własna sytuacja nie wpływa negatywnie na funkcjonowanie polskiego banku zależnego. W prawie bankowym jest przepis, który mówi, że jeżeli wpływ osoby, która objęła lub nabyła akcje banku może okazać się niekorzystny dla ostrożnego lub stabilnego zarządzania bankiem albo gdy osoba nie dotrzymała zobowiązań dotyczących funkcjonowania banku złożonych nadzorowi bankowemu w trakcie postępowania zakończonego wydaniem zezwolenia, to nadzór bankowy może cofnąć zezwolenie na wykonywanie praw głosu z posiadanych akcji i nakazać sprzedaż akcji. To jest bardzo poważny instrument dyscyplinujący znaczących właścicieli banków.
• Zdaniem niektórych specjalistów, przygotowywana właśnie rekomendacja T sprowadza się do tego, by kredytów udzielać jeszcze mniej. Czy trafne jest wrażenie, że nasz nadzór bankowy stara się ograniczyć akcję kredytową?
- Co do zasady nowe regulacje należy wprowadzać w okresach stabilności. Banki muszą mieć czas i komfort wprowadzania nowych regulacji, które zawsze wpływają na ich działalność. Chodzi też o to, by nowe regulacje nie zwiększały cykliczności działania banków. Sektor bankowy ma skłonność do tego, by rozwijać akcję kredytową, gdy jest dobra koniunktura, a gdy jest ona zła, to ją nadmiernie ograniczać. Dzisiaj banki po okresie nadmiernego boomu kredytowego stały się przesadnie restrykcyjne. Nie widzę powodu, by wprowadzać dodatkowe przepisy pogłębiające ten stan. To można było robić wcześniej, gdy rynek był stabilny. Można dzisiaj wykorzystać już istniejące przepisy, aby skorygować poziom ryzyka w wybranych bankach. Trzeba też mieć świadomość, że dla części banków proponowana rekomendacja będzie argumentem tłumaczącym, dlaczego stały się one bardziej restrykcyjne. To może być alibi dla ograniczenia kredytowania i oczekiwania na wsparcie publiczne.
PRZYGOTOWYWANA REKOMENDACJA T (główne propozycje)
• zdolność kredytowa powinna być weryfikowana na podstawie kompletnych i wiarygodnych informacji
• w przypadku udzielania kredytów w walutach obcych należy analizować zdolność kredytową klienta przy założeniu, że stopa procentowa dla kredytu walutowego jest równa co najmniej stopie procentowej dla kredytu złotowego, a kapitał kredytu jest większy o 20 proc.
• maksymalny poziom wydatków związanych z obsługą zobowiązań kredytowych i finansowych do dochodów gospodarstwa domowego nie powinien być wyższy niż 50 proc.
• należy monitorować zdolność kredytową kredytobiorcy w całym okresie kredytowania.
• WOJCIECH KWAŚNIAK
absolwent Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. Od 1989 roku pracuje w NBP, od 2000 do 2007 roku generalny inspektor Nadzoru Bankowego, obecnie doradca prezesa NBP
Przedstawione poglądy mają charakter osobistych opinii i nie należy ich utożsamiać ze stanowiskiem instytucji, w której pracuje Wojciech Kwaśniak