Słabość japońskiej waluty nadal zaskakuje. Mimo, iż zaprezentowany dzisiaj program stymulacyjny nie odbiega od tego, czego wcześniej spodziewał się rynek (10,3 bln JPY nowych środków), to rynek zwrócił większą uwagę na słowa premiera Abe, którego zdaniem mandat Banku Japonii powinien zostać rozszerzony także o tzw. maksymalizację zatrudnienia.

To kolejny element presji, jaka jest wywierana na BOJ, który jak się oczekuje 22 stycznia może zwiększyć program skupu aktywów, a także rozważyć podniesienie celu inflacyjnego do 2 proc. Negatywny wpływ na jena miały też fatalne dane nt. bilansu płatniczego w listopadzie, który wskazał na deficyt rzędu 222,4 mld JPY. Wciąż jednak należy zadać sobie pytanie, czy tak gwałtowne osłabienie się jena na przełomie ostatnich tygodni nie oznacza, iż większość potencjalnych informacji jest już w cenach, a rynek nie będzie szukał możliwości odwrócenia tendencji. Dzisiaj warto też obserwować franka (konkretnie EUR/CHF), który traci po informacjach, jakoby jeden z kantonalnych banków Szwajcarii rozważał de facto wprowadzenie ujemnej stopy depozytowej.

Dane o chińskiej inflacji, które poznaliśmy o godz. 2:30 w nocy pokazują, iż Ludowy Bank Chin w zasadzie ma już dość ograniczone pole, co do manewru na stopach procentowych. Wzrost wskaźnika CPI do 2,5 proc. r/r w listopadzie (oczekiwano 2,3 proc. r/r), po części ze względu na warunki pogodowe, może nie być odosobnionym wydarzeniem, skoro pojawiają się sygnały, iż w całym roku inflacja może wynieść 3 proc. Dodatkowo presję na wzrost cen mogą generować wyższe oczekiwania płacowe w Chinach (takie sygnały przynosi tamtejsza lokalna prasa). Niemniej to nie dane z Chin, skoncentrowały na sobie największą uwagę.

W centrum uwagi znalazł się ponownie premier Japonii, który w jednym z wywiadów stwierdził, iż należy rozważyć rozszerzenie mandatu Banku Japonii, który obecnie dba tylko o stabilność cen. Abe chciałby wzorować się na FED, który ma za zadanie dbać też o tzw. maksymalizację zatrudnienia. Trudno się temu nie dziwić, skoro rząd z okazji ogłoszonego dzisiaj gigantycznego programu stymulacyjnego (10,3 bln JPY nowych środków) zapowiedział, że powinien dać on aż 600.000 nowych miejsc pracy. Plany wobec BOJ są zatem dość poważne – oczywiście ewentualna zmiana mandatu będzie najpewniej już w gestii nowego prezesa, który zostanie powołany wiosną, ale widać tu też ukrytą sugestię, iż premier chętnie widziałby na tym stanowisku kogoś, kto będzie w dużej mierze podzielał jego poglądy.

Dynamika osłabienia się jena na przełomie ostatnich tygodni jest już dość duża – w przypadku EUR/JPY mamy do czynienia z blisko 18 proc. aprecjacją w ciągu 2 miesięcy – co każe się zastanowić, czy rynek właściwie wycenia potencjalne scenariusze. Bo nie ma pewności, że 22 stycznia BOJ rzeczywiście poszerzy program QE i będzie skłonny rozpocząć prace nad postulatami forsowanymi przez rząd.

W przypadku EUR/USD nadal mamy do czynienia z echem wczorajszej informacji, iż decyzja o utrzymaniu stóp procentowych przez Europejski Bank Centralny była jednomyślna, co odebrano jako sygnał, że ECB raczej nie będzie rozważał w najbliższych miesiącach ewentualnego poluzowania polityki (jeszcze w grudniu część członków ECB chciała cięcia stóp). W nocy agencje podały informację o cięciu ratingu dla Cypru przez agencję Moody’s aż o trzy noty do Caa3, ale nie wpłynęła ona na notowania wspólnej waluty. Rynek ignoruje wątek cypryjski, choć pytanie czy słusznie. Europejscy politycy przesunęli debatę nt. przyznania pomocy finansowej o kilka tygodni – niemniej Cypr może się okazać dobrym testem tzw. europejskiej solidarności, czyli tego, na ile na pomoc mogłoby liczyć inne, większe kraje. Nadal otwarta zostanie przecież kwestia Hiszpanii, ale i też Włoch i Francji (w pesymistycznych scenariuszach), oraz Grecji, której być może trzeba będzie za kilkanaście miesięcy umorzyć część przyznanej w 2010 r. publicznej pomocy.

Ciekawą koncepcją jest formacja R-G-R, o której rynek może szerzej spekulować, jeżeli nie uda się wyraźnie złamać oporu na 1,33, co nie jest wykluczone, biorąc pod uwagę dużą dynamikę ostatniej zwyżki. Dzisiaj w kalendarzu mamy jeszcze dane nt. bilansu handlowego w USA o godz. 14:30, ale ich znaczenie może być ograniczone (w listopadzie spodziewany jest deficyt na poziomie 41,3 mld USD). Inwestorzy mogą się szerzej pochylić nad publikowanymi o godz. 20:00 danymi nt. budżetu federalnego za grudzień, zwłaszcza, że mogą powrócić spekulacje odnośnie debaty nad klifem fiskalnym i limitem zadłużenia (deadline to koniec lutego).

Reasumując, w najbliższych dniach można oczekiwać powrotu EUR/USD w obszar 1,3165-75, stanowiący dolne ograniczenie konsolidacji z ostatniej dekady grudnia.
Po dłuższym marazmie znów budzi się rynek EUR/CHF, gdzie od wczoraj obserwujemy wyraźną zwyżkę. O ile jej pierwszym motywem były słowa szefa Europejskiego Banku Centralnego wygłoszone na czwartkowej konferencji prasowej, to dzisiaj doszły do tego spekulacje nt. możliwości wprowadzenia ujemnych stóp procentowych od depozytów lokowanych we frankach. Temat ten co jakiś czas wraca, choć tak naprawdę taka możliwość jest mało realna. Tym samym (zdementowane przez zarząd Zuercher Kantonal Bank) insynuacje należy uznać raczej za dobry pretekst do korzystnego zajęcia krótkich pozycji w EUR/CHF. Zwłaszcza, że strefa oporu na 1,2167-83 wygląda na dość solidną i jej złamanie będzie dość trudne. Wydaje się, że możemy szybko wrócić w rejon 1,2110-30, o ile rynek nie zacznie spekulować nt. możliwego podniesienia „pułapu EURCHF” przez Narodowy Bank Szwajcarii (mało prawdopodobne).

Marek Rogalski