W szale emocji piłkarskich nie możemy zapomnieć, że świat na Euro się nie kończy. W różnego rodzaju podsumowaniach można było wyczytać, że Polska wydała na ten turniej prawie 100 miliardów złotych, czyli kwotę wręcz oszałamiającą jak na kraj na dorobku.
Oczywiście po chwili wychodzi, że stadiony kosztowały nas 5 mld zł, a pozostałe wydatki to drogi i lotniska. Ważne, aby w tej euforii, związanej również z chwilowym otwarciem całej autostrady A2 i chwaleniem się tym światu, stać nas było również na spokojną analizę – co jest wyłącznie na Euro, a co dla nas na lata. Kilkakrotnie bowiem spotkałem się z zarzutem ze strony zagranicznych dziennikarzy, że Polska drogą fetę sobie zorganizowała.
Coś w rodzaju „zastaw się, a postaw się”. Nie było łatwo wytłumaczyć im, że wydatki ściśle związane z euro to tylko stadiony, a nie cała reszta, która i tak jest nam niezbędna nie tylko do rozwoju, ale też do normalnego funkcjonowania. Ważne, aby dokładnie rozdzielić igrzyska od potrzeb dnia codziennego.
Co do gęstości dróg szybkiego ruchu i autostrad Polska ma jedno z najniższych miejsc w Europie. To dlatego przypada nam pierwsze miejsce w liczbie wypadków śmiertelnych na drogach w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Budowa podstawowej sieci połączeń drogowych była i nadal jest Polsce potrzebna, aby udrożnić niewydolny system komunikacyjny. Można oczywiście zadać sobie pytanie, czy Euro 2012 w ogóle było do tego potrzebne. Teoretycznie nie, bo przecież i tak proces budowy był zgodny z naszymi priorytetami rozwojowymi.
Z drugiej jednak strony, jak prześledzimy zwroty akcji przy okazji planowania sieci dróg i autostrad, to trzeba przyznać jedno – Euro 2012 uporządkowało nasze myślenie i wyznaczyło priorytety. Wystarczy wspomnieć pomysły z winietami i drogami płatnymi, plany sieci obwodnic miast a udrożnienie głównych szlaków komunikacyjnych krajów i połączenia ich z siecią dróg europejskich.
Politycy w swej większości mają tendencję do unikania określania priorytetów, gdyż wiąże się to z potrzebą dokonania wyboru – ktoś będzie miał pierwszy, a ktoś inny w ogóle nie dostanie. Stąd zapewne stare pomysły z siecią obwodnic zadowoliłyby wielu, ale zasadniczych problemów kraju by nie rozwiązały. Dzięki Euro 2012 udało się przyjąć i następnie realizować konkretny plan strategiczny. Co ważne, udało się tego dokonać w swego rodzaju konsensusie politycznym. Zauważmy, że nikt w Polsce nie kwestionował struktury realizowanych inwestycji!
Drugim ważnym czynnikiem był termin. Był, jak wiadomo konkretny i nieodwoływalny. Zobaczymy co prawda, jaka będzie za kilka lat jakość ostatnio oddawanych odcinków A2, ale jednak bez wyznaczonych terminów inwestycje te ślimaczyłyby się latami. I znów przy ograniczonych środkach trzeba było dokonać wyboru i skupić się na zadaniach najważniejszych. Bardzo biznesowe to podejście, rzadko obecne w polityce. Niedotrzymywanie terminów było przez lata naszym znakiem rozpoznawczym, dziś głównie dotyczy sektora publicznego. Ale to nie znaczy, że tak zawsze musi być. Lekcja z tego ćwiczenia jest taka, że konkretne terminy mobilizują wykonawców, ale przede wszystkim zamawiających. A tego drugiego elementu dotychczas brakowało.

Dzięki Euro 2012 udało się zrealizować jakiś plan budowy dróg. W bólach, modyfikowany, ale w terminie. To biznesowe podejście, rzadkie w polityce

Inną ważną lekcją powinny być wnioski z całego systemu organizowania przetargów na inwestycje. Oczywiście to nie jest tak, że firmy budowlane padają jedna po drugiej wyłącznie ze względu na wadliwą procedurę wyboru wykonawców według kryterium najniższej ceny. Ci, którzy te ceny oferowali, też mają coś za uszami. Ale proces wyboru według tak prymitywnego kryterium jak najniższa cena, bez oceny zdolności zarówno technicznej, jak i finansowej wykonania powierzonych prac, nie powinien już nigdy mieć miejsca! To ważna lekcja – dobrze, aby Polak przynajmniej był mądrzejszy po szkodzie.
Gorzej z koleją, która oprócz remontów kilku kluczowych dworców, terminów związanych z Euro 2012 jakby nie zauważyła. To też ważny wniosek, pokazuje bowiem, że standardowymi metodami zachęt, terminów oraz podstawianiem pod nos pieniędzy unijnych spraw kolei się nie załatwi. Przedwczesne było ogłaszanie rezygnacji z budowy kolei szybkich prędkości. Paradoksalnie mogłoby to być łatwiejsze w realizacji projektu niż ciągnące się latami modernizacje torów, czego świetlanym przykładem jest ciągnący się nie wiadomo już który rok remont trasy Warszawa – Gdańsk. Zauważmy, że podobnie jak w przypadku Euro mielibyśmy do czynienia z wyborem strategicznym i priorytetowym zamiast permanentnego niedoskonałego remontu.
Dobrze byłoby zarówno z dobrych, jak i złych doświadczeń wyciągnąć wnioski na przyszłość. Cały ten turniej piłkarski powinien posłużyć jako baza doświadczeń zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Ważne, aby wnioski były konstruktywne i na tym powinniśmy się teraz skupić.