Choć seria kiepskich danych zza oceanu zgasiła w czwartek zapał byków, zachowanie rynków było jednak zaskakująco mocne. Jeśli dzisiejsza dawka informacji będzie równie zła, niedźwiedzie mogą powiększyć przewagę.

Najbardziej zaskakujące było zachowanie się naszego rynku w trakcie czwartkowego fixingu. Można uznać go za typowy fixing cudów, które co jakiś czas zdarzają się na naszym parkiecie. Można go łączyć z tym, że miał miejsce na ostatniej sesji maja, co rodzi podejrzenie, że został wykorzystany do podciągnięcia wyników przez inwestorów instytucjonalnych. Można też podejrzewać nagły atak zagranicznego kapitału.

Ale nie sposób zauważyć odmienności wczorajszego cudu od tych typowych. Po pierwsze, nasz rynek trzymał się zastanawiająco mocno już od kilku godzin poprzedzających fixing i to wbrew zdecydowanie pogarszającym się nastrojom w Europie i kiepskiemu początkowi handlu na Wall Street. Po drugie, mocnej postawie indeksów towarzyszyły bardzo wysokie (jak na ostatnie czasy) obroty. Łącznie wyniosły prawie 1,3 mld zł, a na samym fixingu sięgnęły około 400 mln zł, czyli więcej niż w trakcie całej sesji poniedziałkowej.

Co prawda pewien wpływ na wzrost obrotów miało wydarzenie jednorazowe, związane z nadzwyczajną aktywnością na akcjach spółki Eurocash, sięgającą prawie 220 mln zł, jednak i bez tego skok obrotów był znaczący. Po trzecie wreszcie, skok notowań miał miejsce nie jak zazwyczaj się to dzieje w odniesieniu do wąskiej grupy walorów i indeksu największych spółek, ale dotyczył wszystkich wskaźników, indeksu najmniejszych firm nie wyłączając. Pole do interpretacji tego, co się wydarzyło jest więc spore, ale na rozważania czasu niewiele.

Piątek przyniesie bowiem jeszcze większą dawkę informacji i to na nich inwestorzy będą koncentrować uwagę. Te już znane, nie wróżą zbyt dobrze. Wskaźniki aktywności chińskiej gospodarki po raz kolejny rozczarowały, zniżkując mocniej niż oczekiwano. Z pewnością ta informacja nie pozostanie bez echa. W Azji największe wrażenie zrobiła na inwestorach z Tajwanu, gdzie na godzinę przed końcem handlu zniżka przekraczała 2,5 proc. Nikkei tracił nieco ponad 1 proc.

Przed południem poznamy analogiczne wskaźniki dla gospodarek europejskich. Tu w większości przypadków oczekuje się także dalszego pogorszenia się sytuacji, a w przypadku rozczarowania, niedźwiedzie będą mogły liczyć na dodatkowe punkty. Gwoździem giełdowego programu będą oczywiście popołudniowe dane zza oceanu. Tu panuje spory optymizm, szczególnie w odniesieniu do rynku pracy. Oczekuje się, że liczba miejsc pracy w sektorze pozarolniczym sięgnie 150 tys., a prywatne firmy zatrudnią 160 tys. osób, znacznie więcej niż w kwietniu. Dynamikę dochodów i wydatków Amerykanów szacuje się na 0,3 proc. Spodziewany jest też wzrost wydatków na inwestycje budowlane z 0,1 do 0,4 proc. Jedynie w przypadku indeksu aktywności gospodarczej w przemyśle spodziewany jest spadek indeksu do 53,9 punktu.

Roman Przasnyski