JSW chce dzielić zyski ze szkodą dla spółki i jej akcjonariuszy – tak zatytułowaną informację rozesłało wczoraj do dziennikarzy Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych.
Stowarzyszenie skupiające graczy giełdowych ma pretensje o sposób, w jaki zarząd chce nagrodzić pracowników spółki (miałoby do nich trafić 130 mln zł).
Na pierwszy rzut oka – wspaniała wiadomość. Górnicy – ci z Jastrzębskiej Spółki Węglowej nie byli przecież wyjątkiem – nie raz i nie dwa dali się poznać jako grupa, która siłą dba o swoje interesy: zaprotestuje, zastrajkuje i ma to, na czym jej zależy.
Znalazł się ktoś, kto nie boi się nadepnąć górnikom na odcisk? Rewelacja. Inwestorzy to niemała grupa – rachunków maklerskich mamy półtora miliona (prawdą jest, że aktywnych, czyli takich, którzy dokonują transakcji, jest dużo mniej, a zupełnie niewielu takich, którzy – jak w przypadku JSW – próbują aktywnie wpływać na losy spółek giełdowych).
„Protest” stowarzyszenia byłby tym bardziej ciekawy, że na razie mamy na giełdzie dwie górnicze spółki o państwowym rodowodzie: właśnie JSW i lubelską Bogdankę, ale będą upubliczniane kolejne, z Kompanią Węglową na czele.
A więc górnicy, uważajcie! Na giełdzie będą przyglądać się wam ludzie, którzy wcześniej zagłosowali na wasze firmy własnymi pieniędzmi.
A dlaczego piszę protest w cudzysłowie? Powód jest prosty. Nawet SII nie odważyło się sprzeciwić wydawaniu ponad 100 mln zł na nagrody (podobnie jak nikt nie protestuje np. przy nagrodach dla pracowników KGHM). Stowarzyszenie ma pretensje jedynie o to, że firma obdaruje górników tak naprawdę już pieniędzmi z tegorocznych dochodów, a wydatków na nagrody nie będzie mogła odpisać od podstawy opodatkowania. Szkoda, że tylko o to.