W debacie na temat udomowienia banków i dynamiki akcji kredytowej polskich banków należących do europejskich grup powtarzają się opinie, że polskie instytucje są dochodowe dla swoich matek, a więc ograniczanie ich działalności kredytowej będzie pozbawione sensu. W pierwszej odsłonie kryzysu stwierdzenie to było zgodne z prawdą. Jednak tamte dogmaty już nie obowiązują.
Jeszcze rok temu autorytety państw europejskich, wprawdzie nadszarpnięte przez kryzys lat 2008 – 2009, wydawały się wystarczające, by w razie potrzeby wesprzeć swoje systemy bankowe. W lutym 2009 r. wypracowana została inicjatywa wiedeńska, dzięki której spółki córki międzynarodowych grup bankowych aktywnych w naszym rejonie Europy nie były zmuszone do radykalnego ograniczania portfeli kredytowych.
Teraz możliwości państw zostały zakwestionowane przez rynki. Nawet gdy państwa mają możliwości finansowe, by wspierać banki w polityce kredytowej, brakuje woli politycznej z powodu obaw o budżet i reakcje elektoratu. Kolejna inicjatywa wiedeńska jest mało prawdopodobna. Brakuje kluczowych elementów ograniczających przenoszenie się kryzysu na gospodarki środkowej Europy.
Oprócz czynników politycznych na gotowość europejskich grup bankowych do podtrzymania dynamiki kredytowania w krajach Europy Środkowej i Wschodniej wpływ będą miały dodatkowo nowe wymogi kapitałowe oraz obecny stan rynków.
Przyspieszony wymóg kapitałowy, oznaczający konieczność podniesienia współczynnika wypłacalności do poziomu 9 proc. do połowy przyszłego roku, spowoduje, że grupy bankowe podejmą nie w pełni przewidywalne działania dostosowawcze. Współczynnik wypłacalności to bowiem, w dużym uproszczeniu, iloraz kapitałów banku do jego kredytów, zaś podniesienie go może zostać osiągnięte zarówno poprzez podniesienie licznika, jak i obniżenie mianownika.
Dodać w tym kontekście należy ograniczony obecnie dostęp banków do rynków kapitałowych, co ograniczy możliwość wpływania na licznik, a spowoduje koncentrację na mianowniku, czyli zmniejszanie portfeli kredytowych bądź sprzedaż spółek córek. Efekt ten będzie dodatkowo potęgować obawa przed skorzystaniem z dokapitalizowania ze źródeł publicznych. Te zwykle zawierają wymogi ograniczające zarobki zarządów, lecz również dotyczące wymuszonej sprzedaży spółek córek.
W utrzymaniu dynamiki podaży kredytów w rejonie Europy Środkowej i Wschodniej nie pomoże presja wywierana na grupy bankowe, w szczególności te wsparte w latach 2008 – 2009 przez państwa, by zwiększać kredytowanie w krajach macierzystych. Przy jednoczesnym podwyższaniu wymogów kapitałowych trzeba będzie zmniejszyć kredytowanie gdzieś indziej. Biorąc zatem pod uwagę, że środkowoeuropejskie banki w większości kontrolowane są przez grupy europejskie, głównie z krajów, które w stress testach wykazały największe niedobory kapitałów, wydaje się nieuchronne, że ograniczanie portfeli kredytowych stanie się faktem.
Słychać argumenty, że nawet jeśli europejskie grupy bankowe będą musiały ograniczać swoje portfele kredytowe, to ustalenia na szczeblach międzyrządowych bądź między nadzorami spowodują, że nie dotknie to Polski. Takie rozumowanie to raczej zaklinanie deszczu niż realna ocena sytuacji. Wprawdzie kraje macierzyste i ich nadzory odpowiadać się będą za osiągnięciem przez banki przyspieszonych wymogów kapitałowych, to sposób ich osiągnięcia pozostawią bankom. Biorąc zaś pod uwagę, że państwa i banki nie będą skore do wykorzystania w celu dokapitalizowania pieniędzy podatników, wydaje się, że wpływ państw macierzystych na politykę kredytową banków będzie ograniczony.
W dodatku w ramach wysoce zintegrowanych grup bankowych istnieją inne mechanizmy wpływające na dynamikę akcji kredytowej niż oficjalne ograniczenie jej wzrostu. Jednym z nich jest mechanizm ustalanych centralnie stawek transferowych funduszy. Mają zapobiec sytuacji, w której jedna część grupy (najprawdopodobniej osłabiona finansowo matka), w wyniku perturbacji na rynkach, pozyskuje finansowanie po stawkach wyższych niż stawki, po których udzielane są kredyty przez inną część grupy (np. jej polską spółkę córkę). Ustawione na stosunkowo wysokim poziomie stawki transferowe determinują koszt kredytu dla polskich klientów. Kredyt będzie dochodowy dla udzielającej go jednostki tylko wtedy, gdy jego oprocentowanie będzie wyższe od wewnętrznych stawek transferowych. Sterując za pomocą tego mechanizmu kosztem kredytu, grupa bankowa pośrednio wpływa na krańcowy popyt ze strony klientów.

Tym razem banki córki działające na terenie Europy Środkowo-Wschodniej nie będą odporne na problemy matek

Drugim mechanizmem są nieformalne zalecenia ciał kredytowych rad nadzorczych, w praktyce komitety kredytowe międzynarodowych grup bankowych. Gdy coraz większe zastosowanie dla wyceny ryzyka mają wewnętrzne modele ratingowe, zwrot z zaangażowanego kapitału kalkulowany jest na poziomie indywidualnych transakcji. W takich kalkulacjach niezbędne jest wyliczenie kapitału ekonomicznego zaangażowanego w transakcję, który jest pochodną ekspozycji kredytowej. Poprzez ustalanie maksymalnych indywidualnych zaangażowań kapitału ekonomicznego dla różnych poziomów ryzyka ciała kredytowe na poziomie grupy mogą wpływać na indywidualne transakcje, szczególnie te największe.
Trudno jest wyobrazić sobie, by ktokolwiek, w tym nasz nadzór, mógł kontrolować wszystkie te dostępne mechanizmy i przymusić grupy bankowe do dynamicznej działalności kredytowej, jeśli zagrażałoby to ich przetrwaniu.

Mariusz Grendowicz, były prezes BRE Banku