Jeszcze teraz rząd ekspercki jest ewenementem, za chwilę może być standardem. Na razie szybko to idzie – Lukas Papademos w Grecji, Mario Monti we Włoszech. Kto następny?
I co zrobić, gdy rządowe korytarze w Europie zaludnią się od ekspertów? Jaka może być kolejna formuła po rządzie eksperckim, która przekonywałaby świat, że stery są w rękach fachowców, a sprawy pójdą w dobrym kierunku?
Ale żarty na bok. Niewątpliwie koncepcja rządu eksperckiego ma swoje plusy. Ci ludzie rzeczywiście znają się na gospodarce, są autorytetami dla rynków i znacznie poważniejszymi partnerami do rozmów niż chimeryczni politycy. Sprzyjać im też będzie fakt, że zarówno we Włoszech, jak i w Grecji zatwierdzono radykalne posunięcia oszczędnościowe.
Ale najbardziej im będą nie sprzyjać sami politycy. Już teraz poparcie dla rządów ekspertów można elegancko określić jako mało stabilne. Przyjmijmy jednak, że w krytycznym momencie dla gospodarek Włoch i Grecji politycy wolą umyć ręce i popatrzeć z boku, jak poradzą sobie fachowcy. Do czasu, czyli do momentu, kiedy eksperci w pocie czoła wypracują jakiś sukces. Tego politycy już nie przepuszczą i dla dobra kraju wrócą do gry. Eksperci, naprawdę wasze dni są policzone.