Europarlament przygotował projekt rezolucji na przyszłoroczny szczyt ONZ w sprawie zrównoważonego rozwoju, który jest miną podłożoną pod polską energetykę. Zakazuje budowania nowych reaktorów atomowych. Za dwa dni dokument będzie głosowany – to ostatni gwizdek, by rozpętać burzę. Nie tylko w obronie naszych interesów, lecz także zdrowego rozsądku.

W punkcie 46 Unia zobowiązuje się do stopniowego zamykania istniejących elektrowni i niebudowania nowych. Za jego dopisaniem stoi lobby ekologiczne. Kiedy śledzi się jego kampanie, można odnieść wrażenie, że z pewnością komuś służą, ale na pewno nie ekologii.

Niedawno przez Europę przetoczyła się debata o gazie łupkowym. Ekolobby poparło wprowadzenie zakazu szczelinowania, czyli jedynej obecnie metody jego wydobywania, bo rzekomo zatruwa wody gruntowe. Brytyjska Izba Gmin zleciła badania, jak się sprawy mają nie wykazały one żadnego zagrożenia szczelinowana dla środowiska. Teraz czas na atom. Po awarii w japońskiej Fukushimie ekolobby uznało go za wroga numer dwa.

Tymczasem energia nuklearna jest ultraczysta, a od czasu Czarnobyla awarie w elektrowniach atomowych, wraz z Fukushimą, nie przyniosły żadnych ofiar śmiertelnych, czego nie da się powiedzieć o górnictwie węgla. Kolejne pod względem czystości paliwo to właśnie gaz, tak konwencjonalny, jak łupkowy.

Dlaczego zatem ekologom przeszkadzają łupki i atom, a nie elektrownie węglowe? Zastopowanie szczelinowania i budowy nowych reaktorów leży w interesie dotychczasowych dostawców energii – na pewno kopalni, ale też kogoś innego. Kogo? A kto jest w Europie największym dostawcą „czystego”, bo nieszczelinowanego gazu? W kogo uderzy jego wydobycie i rozbudowa elektrowni nuklearnych? Podpowiedź – nazwa zaczyna się na literę G, jak w słowie Gazprom.