Związkowcy stworzyli nową konkurencję: kto bardziej naciągnie swoją firmę. Od lat prym wiedli działacze organizacji z KGHM. Uaktywniają się przed każdymi wyborami i licytują w żądaniach płacowych. Nic to nie kosztuje, bo ceny miedzi trzymają się wysoko.
W lipcu palmę pierwszeństwa próbowali im odebrać związkowcy z Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Przed prywatyzacją wymusili na władzach spółki i ministrze skarbu gwarancje zatrudnienia i świadczenia socjalne, przez co inwestorzy zaczęli obchodzić spółkę szerokim łukiem. Stracili pracownicy, bo wielu z nich kupiło akcje swojej firmy, a te od razu zaczęły dołować.
Teraz na pierwsze miejsce wychodzą działacze z LOT-u, którzy przez strajk mogą doprowadzić spółkę do upadku, a potem przez własną spółkę ją przejąć. Jeśli im się uda, to proces prywatyzacji w Polsce znacznie przyspieszy. W kolejce czeka przecież na przykład energetyka.