Bankructwo Grecji należy dobrze przygotować. To jak z operacją – trzeba być przygotowanym na różne scenariusze. Jeśli w trakcie operacji nastąpi krwotok, trzeba mieć gotowy plan na to, jak go szybko zatamować. Od skutecznego przebiegu zabiegu bankructwa Grecji będzie zależeć przyszłość Eurolandu.

Jeśli bowiem po jego ogłoszeniu nastąpi zamrożenie rynków, z jakim mieliśmy do czynienia po upadku Lehman Brothers, to panika może być większa niż wtedy. Znana bowiem jest kolejka krajów czekających na upadłość, reakcja rynków po nieudanej greckiej operacji mogłaby zmusić kolejne rządy do nieformalnego ogłoszenia niewypłacalności. Rynek odwróciłby się zupełnie od krajów, takich jak Hiszpania i Włochy i cały ciężar wykupu ich obligacji spadłby na Europejski Bank Centralny, nie wspominając o reakcji giełd i rynków walutowych. Mieliśmy tego przedsmak, kiedy wyceny banków w Europie zanurkowały do poziomów z 2009 roku ze względu na strach związany z potencjalną skalą strat. MFW oszacował potrzeby dokapitalizowania sektora bankowego na 200 miliardów dolarów. Nie będzie łatwo zebrać takej kwoty w sektorze prywatnym, dorzucić się będą musiały również rządy najbogatszych państw.

Nie mamy wiele czasu, aby przygotować się do operacji bankructwa Grecji. Stracono już 18 miesięcy, przez co dziś zagrożone jest już nawet funkcjonowanie strefy euro. Nie ma jednak co płakać nad rozlanym mlekiem, przyszedł czas na męskie decyzje. Przede wszystkim należy odpowiedzieć na pytanie, jakie będą natychmiastowe konsekwencje bankructwa Grecji. Po pierwsze, wszyscy posiadacze greckich obligacji będą musieli ujawnić straty. Dotyczy to zarówno banków, których zaangażowanie znamy, ale również przedsiębiorstw, funduszy inwestycyjnych, hedgingowych, czyli instytucji nieobjętych nadzorem regulatorów. Ich problemy odbiją się z krótkim opóźnieniem znów na sektorze bankowym. Tak więc skala dofinansowania będzie prawdopodobnie znacznie większa niż obecnie wyceniana. Załamanie sektora przedsiębiorstw będzie w szczególności dotyczyło podmiotów greckich, ale nie tylko, obawiam się, że skala tego problemu może być spora, uwzględniając recesję, w jakiej znajduje się od trzech lat grecka gospodarka. Aby zawczasu zaadresować ten problem, należałoby przed ogłoszeniem bankructwa dokonać mocnego dokapitalizowania sektora bankowego, tak aby był w stanie zaabsorbować straty wynikłe z upadku Grecji. Co więcej zastrzyk kapitałowy powinien być na tyle mocny, aby sektor bankowy mógł spokojnie przeżyć kolejne upadłości Portugalii i Irlandii, a nawet częściowo Hiszpanii i Włoch. Nie może bowiem powstać wrażenie, że sektor bankowy po dokonaniu kontrolowanego upadku Grecji zachwieje się w swych podstawach.

Po drugie, wystąpi prawdopodobnie wzrost braku zaufania na rynku międzybankowym oraz wzrost kosztu pieniądza, podobnie jak po upadku Lehman Brothers. Aby zneutralizować ten efekt, do akcji zasilania w płynność muszą natychmiast przystąpić największe banki centralne świata na niespotykaną dotychczas skalę. Trzecim istotnym elementem scenariusza jest dofinansowanie EFS, tak aby był w stanie tuż po operacji przejąć rolę skupującego dług pozostałych zagrożonych państw. Bowiem chwilę po ogłoszeniu upadłości Grecji może zniknąć jakikolwiek popyt na hiszpańskie i włoskie papiery. Nie sądzę, aby to zamrożenie trwało długo, będzie jednak zależeć od tego, czy kolejne aukcje obligacji przebiegną płynnie. Stąd kluczowa rola EFS i zwolnienie z tej roli ECB, który, jak pokazują ostatnie badania w strefie euro, coraz szybciej traci na wiarygodności i powoli staje się tzw. złym bankiem z rosnącym portfelem śmieciowych obligacji.

Na koniec trzeba przypomnieć, że taka operacja powinna być przeprowadzona z zaskoczenia, w okresie chwilowej stabilizacji na rynku finansowym, najlepiej w piątek po zamknięciu giełd. Tak, by jej przebieg dyktowali ci, którzy ją zaplanowali, a nie rynek finansowy jak po 15 września 2008.