- Przed wyborami partie prezentują programy gospodarcze, ale nie oczekujmy, że powiedzą nam pełną prawdę o przyszłości. Z prezentowanych programów można wyciągnąć jedynie wnioski co do ogólnego kierunku działań, priorytetów, obszarów zainteresowania - pisze Ryszard Petru.

Żaden z polityków w Polsce nie będzie zwierzał się przed wyborcami z tego, w jaki sposób będzie realizował głoszone cele. U nas najważniejszych kwestii przed wyborami się nie porusza. To problem niedojrzałej demokracji, jak również w pewnej mierze efekt... zielonej wyspy. W krajach, gdzie recesja doprowadziła do znacznego pogorszenia sytuacji gospodarczej, wybory wygrywają ci, którzy obiecują pot i łzy.

Mam swoją listę priorytetów po wyborach. Zestawienie to musi odpowiadać na podstawowe słabości polskiej gospodarki. A są to: zbyt duży udział państwa w gospodarce, wysoki udział transferów socjalnych w wydatkach publicznych, duży odsetek społeczeństwa żyjącego na wsi, rosnące różnice w poziomie rozwoju pomiędzy Polską A i B, wysoka nieelastyczność wydatków publicznych, zbiurokratyzowanie gospodarki, niska innowacyjność.
Polska w krótkim okresie musi wzmocnić się przed wstrząsami zewnętrznymi. W tym zakresie strategia Ministerstwa Finansów była wręcz książkowa. Wykorzystanie popytu na polskie papiery do zwiększenia kwot na rachunkach ministerstwa i tym samym zaspokojenie potrzeb pożyczkowych w tym roku było ruchem najlepszym z możliwych. Niewykluczone, że gdy kryzys się zaostrzy, nie będzie nam już tak łatwo pożyczać. Ostatnie dni mogły być złym prognostykiem.
W dłuższym okresie musimy skupić się na zwiększeniu potencjału rozwojowego naszej gospodarki. Do reform, które to umożliwią, należy zmniejszenie udziału wydatków sztywnych w wydatkach budżetu ogółem i tym samym zwiększenie elastyczności finansów publicznych na wahania cykliczne gospodarki. Dzisiaj ograniczanie przyrostu długu oznacza redukcję wydatków prorozwojowych, głównie inwestycji infrastrukturalnych. Drugim zadaniem jest głęboka deregulacja polegająca na przyspieszeniu reformy sądownictwa, uproszczeniach w prawie gospodarczym, cyfryzacji procedur. Nie są to wyzwania natury politycznej, wymagają umiejętności przeforsowania reform przez biurokratyczny aparat państwa. Ważne, aby działania takie realizował ktoś, kto zna prawo gospodarcze z praktyki, a nie tylko z prasy. Dzisiaj dominują dobre chęci przy braku umiejętności wprowadzania zmian.
Ważna jest redukcja wydatków socjalnych – nie poprzez cięcie, ale przegląd ich adresatów, tak aby pomoc społeczna trafiała wyłącznie do najuboższych.
Następne wyzwanie to powrót do prywatyzacji, gdzie własność państwowa przechodzi w ręce prywatne.
W ochronie zdrowia potrzebne są reformy podejmowane już w krajach naszego regionu i w Europie Zachodniej. Musi więc nastąpić wprowadzenie współpłacenia za usługi medyczne, w taki jednak sposób, aby koszty nie uderzyły w najbiedniejszych. Konieczne jest stworzenie negatywnego koszyka usług medycznych, który określi, na jakie procedury medyczne państwa nie stać. Aby zmiany były kompletne, należy wprowadzić dobrowolne ubezpieczenia zdrowotne.
W szkolnictwie najważniejszą zmianą, która uelastyczni system promocji, powinna być likwidacja przywilejów Karty nauczyciela. Chodzi o to, aby promować dobrych nauczycieli, a złych móc zwalniać. Inaczej pomimo corocznych podwyżek wynagrodzeń wciąż większość pracowników nie będzie miała poczucia, że ich praca przekłada się na zarobki.
Na koniec reforma KRUS, emerytur mundurowych i podwyżka wieku emerytalnego. Przypomnę tylko, że w reformie KRUS nie chodzi wyłącznie o oszczędności, ale zrównanie warunków działania pomiędzy wsią i mieszkańcami pozostałej części kraju, a także zwiększenie aktywności zawodowej Polaków. To najważniejsza zmiana ustrojowa, bez której nie będziemy w stanie zlikwidować biedy na obszarach wiejskich. To wszystko będzie możliwe do realizacji tuż po wyborach.