Podobno najsilniejszym afrodyzjakiem są pieniądze. Kruszą nawet najtwardsze serca i powodują, że brzydsza panna staje się pięknością. Jeśli to prawda, to wreszcie znaleźliśmy klucz do tego, by Amerykanie zaczęli odwzajemniać nasze uczucia.
Aby jednak miłość w pełni rozkwitła, potrzebne jest skruszenie skały, konkretnie łupka, w którym schował się gaz. Amerykanie wiedzą, jak to zrobić, a my mamy skałę. Gdy związek zostanie skonsumowany obie strony będą czerpały z tego miliardy dolarów zysku. To świetny powód do tego, by związek był udany.
Pytanie, jakie dziś powinny postawić sobie elity, to czy jesteśmy na to gotowi. Bo już zaręczyny spowodują, że relacje z Niemcami przestaną być ciepłe – nawet w sferze gestów. Berlin nie będzie się przecież z założonymi rękami przyglądał, jak polski łupek powoduje, że miliardy wydane na budowę rury pod Bałtykiem zostały wyrzucone w błoto. Możemy być pewni, że Niemcy wspólnie z Francją, która ma problem z elektrowniami atomowymi, z żelazną konsekwencją będą blokowały eksploatację polskich złóż. Oba kraje mają ogromne możliwości działania – od medialno-propagandowych przez ekologiczne po brutalne naciski polityczne. Możemy być pewni, że wielu sprzymierzeńców w Europie w obronie łupka nie znajdziemy. Być może tylko wśród mniejszych sąsiadów, którzy będą chcieli uniezależnić się od dostaw Gazpromu.
Tu jednak znów pojawia się Rosja, która nieraz udowodniła, że perfekcyjnie stosuje leninowską zasadę wykorzystywania „użytecznych idiotów”. Byli nimi ekolodzy, pacyfiści i lewicujący intelektualiści nienawidzący Amerykanów. Jeśli polscy politycy chcą grać równie ostro jak konkurenci, to mogą kupować obrączkę.