Rzecz nawet nie w tym, jaka partia wygra wybory, ale czy będzie w stanie stworzyć koalicję zdolną rządzić państwem. Od tego właśnie zależą ceny towarów, walut i obligacji
Ile polityki jest w cenach ropy, pszenicy i bawełny? Ile w notowaniach złota? A ile w złotym? Im więcej zamieszania na świecie, rewolucji, tyranów trzymających się kurczowo władzy, im więcej nadchodzących wyborów o niepewnym wyniku, tym bardziej polityka podbija ceny towarów, walut i obligacji.
Polska także wpada w polityczny korkociąg. Coraz mocniej będzie nakręcał nasz rynek w miarę zbliżania się wyborów. Rzecz nawet nie w tym, jaka partia wygra wybory, ale co będzie się działo potem: czy, jak szybko i z kim uda się stworzyć koalicję zdolną rządzić państwem. Wszystko zależy od tego, jak duże będą różnice między najważniejszymi partiami. A mogą być niewielkie. Rafał Grupiński, wiceszef klubu PO, przyznaje, że wynik jesiennych wyborów między głównymi graczami może być spłaszczony.
Ryzyko, że sensowna układanka nie powstanie, jest więc spore. Jak na to zareaguje złoty, co stanie się z rentownością polskich obligacji? Będą niespodzianki, bo rynki finansowe nie lubią niepewności. A najbardziej, gdy utrzymuje się ona przez dłuższy czas. Tak było po wyborach parlamentarnych w 2005 roku, kiedy zwycięstwo PiS doprowadziło do niewielkiego osłabienia złotego, i to tylko na krótko, ale do mocnego zjazdu naszej waluty doszło dopiero potem, gdy okazało się, że z oczekiwanej koalicji PO – PiS nic nie wyszło, a władzę w Polsce objął rząd mniejszościowy. Oczywiście, na nasze zawirowania polityczne nałożyło się wówczas silne umocnienie dolara i ucieczka kapitałów z rynków wschodzących, ale na pewno polska polityka nieźle dała się złotemu we znaki.
Ryzyko polityczne, które przez kilka ostatnich lat było uśpione, teraz znowu rośnie, i to zarówno w skali całego świata, naszego regionu Europy, jak i Polski. Trzy lata stabilnej i przewidywalnej władzy, nawet nudnej, nijakiej i mało konstruktywnej, miały spory udział w polskim prosperity. To już na pewno nie wróci, bo żaden następny układ nie będzie już tak komfortowy dla zwycięzcy jesiennych wyborów jak obecny. Uczynne i przyjacielskie PSL, jeżeli w ogóle cokolwiek będzie znaczyło w przyszłej układance, może nie wystarczyć do stworzenia sprawnego systemu władzy. A z SLD na pewno nie pójdzie PO już tak łatwo, o czym świadczy wojna między obiema partiami o zarząd telewizji publicznej i skład KRRiT. Partia Grzegorza Napieralskiego ma na pewno większe ambicje niż Waldemar Pawlak.
Im bliżej wyborów, im bardziej słupki poparcia dla partii politycznych będą spłaszczone, tym bardziej nerwowo będzie na rynkach.