I wszystko jasne: na kolei trzeba zrobić porządek, do tego jest potrzebny nowy wiceminister infrastruktury, bowiem dotychczasowy wiceszef tego resortu odpowiedzialny za kolej właśnie stracił pracę. Nawiasem mówiąc, mam wrażenie, że na kolei porządek trzeba zrobić od dawna, a nie od 21 grudnia 2010 roku. Nie podjął się tego żaden rząd od kilkunastu lat, teraz trzeba było do tego kilku nieszczęść naraz w postaci zimy, zmiany rozkładu jazdy i totalnego chaosu.
Ciekawe, że zapowiedź kolejowej ofensywy idzie w parze z prawdopodobnym wstrzymaniem ofensywnych działań w innej dziedzinie. Wczoraj został odwołany szef Poczty Andrzej Polakowski. Do działań tego prezesa można mieć najrozmaitsze zastrzeżenia poza jednym: Poczta zaczęła się zmieniać i w wizji Polakowskiego miała się zmieniać bardzo głęboko. Pierwsze efekty zresztą już były w postaci wyciągania tej instytucji z finansowej zapaści. Cóż, wiązało się to na przykład ze zwolnieniami, nie do przełknięcia dla związkowców z ponad 60 organizacji działających w tej firmie i ludowców z PSL przerażonych likwidacją nierentownych urzędów na wsiach.
Zmiana wiceministra infrastruktury na razie ma wymiar wyłącznie PR-owsko-kosmetyczny. Zaniedbana polska kolej nie przejdzie żadnej metamorfozy w ciągu kilku miesięcy. To proces na lata, wymagający sporej dozy determinacji. Czyli tego, co miał szef Poczty i za co musiał się pożegnać ze stanowiskiem.