Fundusze emerytalne to idealny kasjer, który daje pieniądze, niewiele żądając w zamian.
Trudno wyobrazić sobie bardziej bolesny cios dla naszego rynku finansowego niż uderzenie w OFE. Z drugiej jednak strony fundusze emerytalne same sobie zgotowały los Pariasa gospodarki. Mimo że obracają dziesiątkami miliardów złotych, politycy przestawiają je niczym pionki na szachownicy. To skutek strategii OFE, które od początku swojego istnienia były tylko biernymi obserwatorami rynków finansowych.
OFE nie zmieniały zarządów, nie wywracały do góry nogami biznesplanów spółek, nie groziły wyjściem z akcjonariatu. A przecież mogły to zrobić, bo siła ich rażenia jest olbrzymia. Dwaj amerykańscy ekonomiści – Andrew Kerner i Eric Reinhardt – którzy przebadali polskie OFE, nie kryli zdziwienia ich biernością. Według nich większe polskie fundusze posiadają wystarczająco dużą moc, by narzucić zarządom spółek jasne, przejrzyste sposoby zarządzania. Jeżeli by naprawdę chciały, mogłyby nawet próbować zmienić niekorzystne dla nich prawo.
Nic takiego się jednak nie stało. Być może to same OFE były zainteresowane zachowaniem status quo. System emerytalny w Polsce – przy swoich licznych zaletach zarówno dla emerytów, jak i dla rynku – promuje zachowania stadne. Uśrednione stopy zwrotu sprawiają, że aktywność nie jest w cenie. Lepiej wlec się w środku stawki niż szukać sposobów na efektowne zyski. Nawet jeżeli będą wysokie, i tak zostaną uśrednione, a to znaczy, że skorzystają na tym także ci, którzy nie robią nic albo co najwyżej naśladują zachowania lidera.
Sytuacja jest więc paradoksalna: instytucje obracające dziesiątkami miliardów złotych funkcjonują w obstawianych przez siebie spółkach z gracją wołu niespecjalnie zainteresowanego otaczającym go światem. Instytucje potrafiące wyłożyć bez trudu na akcje jednej spółki 1,5 mld zł, tak jak w przypadku PZU, nie mają wiele więcej do powiedzenia na temat polskiego rynku finansowego poza głosowaniem na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy i ewentualnym promowaniu niezależnych członków rady nadzorczej.
A mogłyby o wiele więcej. Widać to było chociażby po ostatniej walce o kopalnię Bogdanka. Gdyby nie OFE, wrogie przejęcie zainicjowane przez czeską spółkę NWR mogłoby się powieść. Fundusze emerytalne wykazały się solidarnością nie tylko w walce o większe pieniądze – bo ofertę NWR uznały za zbyt niską – ale także o normy na polskim rynku kapitałowym. Akcja NWR była po prostu niezgodna z zasadami ładu korporacyjnego.
OFE przyciśnięte do muru potrafią pokazać, że nie ma z nimi żartów.