Kłopoty strefy euro spowodują, że wartość złotego spadnie. Kto wtedy kupi nasze obligacje?
Jest w tym paradoks, ale żeby napisać o scenariuszu pozytywnym, trzeba zacząć od negatywnego. Strefa euro ma 10, może 15 proc. szans na wpakowanie się w gigantyczne kłopoty, które mogą doprowadzić do końca wspólnej waluty, przynajmniej w takim kształcie, w jakim ją znamy. Jak może wyglądać owa katastrofa, tego w tej chwili nie wie nikt. Jesteśmy w stanie przewidzieć tylko rzeczy banalne, czyli totalne zamieszanie na rynkach i gremialną ucieczkę kapitału z krajów, których gospodarka, a w szczególności kondycja finansów publicznych, może budzić wątpliwości.
Dotyczy to także Polski. Nie warto tu wnikać w spory, na ile nasz kraj jest w lepszej sytuacji niż Irlandia, Portugalia czy Hiszpania. Owszem, mamy lepszą sytuację, ale nie zmienia to faktu, że mimo przyzwoitych wskaźników makro Polska jest ostro zadłużona, a oszczędnościowe poczynania rządu – niemrawe. I mniej więcej taki sygnał idzie w świat. A będzie jeszcze mocniejszy, gdy strefa euro rzeczywiście wpadnie w ostre kłopoty.
Co wtedy? Delikatnie mówiąc, możemy mieć problem ze złotym, a co ważniejsze, ze znalezieniem chętnych na nasze obligacje po przyzwoitej cenie. Dlatego mimo że prawdopodobieństwo aż tak niekorzystnego obrotu zdarzeń jest niewielkie, już teraz trzeba szykować plan kryzysowy. Rząd nie będzie miał wyjścia, będzie musiał krzyczeć w świat: jesteśmy wiarygodnym i wypłacalnym krajem. Tylko że za słowami muszą pójść czyny już bez oglądania się na polityczne kunktatorstwo. Jakie czyny? Trzeba będzie błyskawicznie wdrożyć większość pomysłów oszczędnościowych, o których mówi się od dawna. Nie tylko tych pozostających w sferze zabiegów księgowych jak OFE, ale także tych realnych, które nie przysporzą rządowi wyborców, jak likwidacja części ulg podatkowych czy becikowego. Wiarygodności Polski na pewno nie zaszkodziłoby zabranie się w końcu za mundurówki czy KRUS, mimo że na efekty tych reform trzeba będzie czekać długie lata.
Tak mógłby wyglądać pozytywny scenariusz. Paradoks polega na tym, że jego realizacja jest prawie niemożliwa. Chyba że dojdzie do wydarzenia tak szokującego jak ostry kryzys eurostrefy.