USA okazały się bezsilne wobec chińskiej polityki sztucznego obniżania kursu juana. Nie pomogły ani zachęty w postaci królewskiego przyjęcia w Waszyngtonie chińskich przywódców, ani groźby nałożenia karnych ceł na chiński import. Pekin wyszedł z kryzysu jako jedna z dwóch superpotęg świata, której Amerykanie niewiele mogą narzucić.
W tej sytuacji Biały Dom musi przyjąć chińskie reguły prowadzenia biznesu. Co prawda kurs dolara w przyszłości nie będzie regulowany decyzjami administracyjnymi, jednak Rezerwa Federalna zapowiada dalsze poluzowanie polityki monetarnej. A to oznacza taki sam skutek: sztuczne obniżenie kursu dolara, aby wypchnąć własne kłopoty gospodarcze na innych.
W ostatnich 150 latach, z przerwą na dwie wojny światowe i kryzys lat 30., świat nie wiedział, co to wojny walutowe. Reguły gry dyktowali wówczas Anglosasi. Najpierw Wielka Brytania patronowała systemowi sztywnego powiązania walut ze złotem i zniesieniu ceł. W 1944 r. zwycięska Ameryka narzuciła światu system z Bretton Woods, w którym waluty są powiązane z dolarem.
Ten układ w ostatnich kilkunastu latach zaczął się jednak załamywać. Sztywny kurs juana stawał się coraz bardziej sztuczny, w miarę jak ChRL z państwa rozwijającego się przekształcała się w czołowego gracza świata zdolnego zalać swoimi towarami amerykański i europejski rynek.
Dziś to Pekin w coraz większym stopniu dyktuje reguły międzynarodowej wymiany gospodarczej, bo tylko chińska gospodarka jest na tyle dynamiczna, aby wyrwać świat z kryzysu. Czasy dominacji Anglosasów przeminęły.