Wiele hałasu o nic – myślę, kiedy obserwuję histeryczne reakcje mediów, tudzież polityków, bo klienci mają do tego prawo, na upadek biura Selectours. Takie są prawa biznesu – średnio co roku bankrutuje jeden polski touroperator, co jest liczbą umiarkowaną.
A przecież nawet w 2003 r., który był rekordowy, jeśli chodzi o plajty biur podróży – padło ich wówczas sześć – nikt nie miał tak poronionych pomysłów na poprawę sytuacji jak teraz.
Po pierwsze, żaden turysta bezpieczniejszy nie będzie – biura, tak samo jak dzisiaj, będą bankrutować. A pechowi turyści bić się o zwrot nieszczęśliwie zainwestowanych pieniędzy. Tyle że z powodu istnienia funduszu gwarancyjnego każdy za zorganizowane wakacje zapłaci więcej.
Aby skłonić nas do wykupywania droższych wycieczek, biura już kombinują ograniczenie podaży – wszystko ma się sprzedać na pniu, nie będzie więc trzeba robić sezonowych wyprzedaży, żadnego last minute. Ale się na tym przejadą. Już teraz coraz więcej ludzi samemu organizuje sobie wakacje w internecie – starczy kilka kliknięć, by zamówić bilet i zarezerwować pokój. Jeszcze prostsze jest wykupienie tańszych i lepiej zorganizowanych wycieczek w Niemczech lub u braci Czechów.
Pewnie za chwilę pojawią się specjalne oferty dla Polaków.