Widmo krąży po Europie, widmo bankowych stress testów. Wyniki tych symulacji przeprowadzanych na zlecenie Brukseli mają pokazać, czy banki wytrzymają pogarszające się warunki – np. spadki PKB, wzrost bezrobocia, a w związku z tym pogorszenie się portfela kredytowego i generowanie strat.
Stress testy rozpalają emocje w całym sektorze finansowym Starego Kontynentu – ich wyniki mają być upublicznione, co nie było dotąd regułą. W dodatku grupa banków poddanych testom bardzo się rozrosła – będzie ich ponad sto. A to prawie na pewno oznacza, że testami będą objęte banki polskie. O nie możemy być spokojni, są w na tyle dobrej kondycji, że ten egzamin powinny przejść bez kłopotów.
To, co może w nas uderzyć, to wyniki banków zachodnich. Na razie mamy PR-owskie wrzutki: a to marnie będzie z bankami niemieckimi, a to słabo z francuskimi, za to zaskakująco nieźle radzą sobie Hiszpanie. Wyniki poznamy za parę tygodni i jeśli okaże się, że testy wypadły źle w przypadku jakichś dużych banków, będziemy po raz kolejny mieli objawy odwrotu z Europy, jej giełd i waluty. A europejscy oficjele zaczną się zastanawiać, jak pomóc słabeuszom. Pocieszające jest to, że przynajmniej przed szkodą, a nie jak dotychczas – po.