Polska energetycznym tygrysem Europy” – tego rodzaju tytuły już krążyły pod gazetach, gdy okazało się, że struktura geologiczna naszych skał może być identyczna jak tych, z których Amerykanie wydobywają gaz łupkowy. To świetnie, że Polska ma – najprawdopodobniej – poważne złoża. Bardzo dobrze, że trwają intensywne zabiegi o jak najszybsze uruchomienie wydobycia.
Tyle że jak najszybsze oznacza w tym biznesie ładnych parę lat. Tymczasem łatwo zacząć wymachiwać łupkową szabelką, mimo że gazową potęgą jeszcze nie jesteśmy, a używana przy każdej okazji formułka „bezpieczeństwo energetyczne” jeszcze nie nabrała konkretnych kształtów.
A gazowych wyzwań dla Polski tak czy inaczej jest sporo i każde zaniechanie może nas słono kosztować. To budowa terminalu LNG i podpisanie kontraktu z Rosjanami. A ten – choć wynegocjowany – zawisł w próżni, ostatecznych podpisów nie ma. Rosjanie z pewnością nie są i nie będą szczęśliwi z powodu postępów prac nad łupkami w Polsce. To może skomplikować ich biznes. Ale uruchomienie LNG to perspektywa kilku zim, produkcji gazu z łupków – zapewne jeszcze dłuższa. Warto zadbać o to, by budując potęgę, nie zostać na jakiś czas z deficytem gazu.