Jeszcze kilka lat temu monitorowanie wskaźników bezpieczeństwa budziło prawdziwe emocje. Wśród udziałowców towarzystw byli rodzimi biznesmeni, związki zawodowe, firmy transportowe i inne podmioty z biznesem ubezpieczeniowym mające tyle wspólnego, że kiedyś dały kapitał na założenie towarzystwa.
Niestety, potem nie zawsze miały środki na dopłaty do rozwijających się spółek, stąd część z zyskiem pozbyła się swoich udziałów, ale mieliśmy też sześć upadłości do 2000 roku. Teraz mamy już osiem lat spokoju i mimo sygnałów o kłopotach z utrzymaniem wskaźników bezpieczeństwa na właściwym poziomie nie zanosi się na jakiekolwiek problemy. Poważni udziałowcy - tacy zdominowali nasze ubezpieczenia - nie mogą sobie pozwolić na upadłość spółki w jakimkolwiek kraju świata, bo informacja o tym zaszkodzi ich wizerunkowi.