W Polsce nie dotuje się wydobycia węgla ani bieżącej działalności spółek. Dotacje budżetowe to wynik programu restrukturyzacji branży. Jest to kwota od 400 do 500 mln zł rocznie.
Dotacje budżetowe pokrywają tzw. koszty osierocone, czyli te, które pozostały po likwidacji kopalń. Są to między innymi koszty pakietów socjalnych dla górników czy koszty związane z odwadnianiem nieczynnych kopalń. Pieniądze te kierowane są do spółki zajmującej się likwidacją kopalń, a nie do którejś ze spółek zajmujących się wydobyciem węgla.

Podatki i składki

Spółki zajmujące się produkcją węgla, w postaci podatków i wielu innych danin, wypłaciły od 2000 roku ponad 45 mld zł. Największym beneficjentem jest budżet państwa, któremu przypadła niemal połowa tej kwoty. Niewiele mniej otrzymał ZUS, czyli 18 mld zł. Państwowe fundusze celowe i samorządy to kwota bliska 4 mld zł.
Oprócz podatków i opłat, które wnoszą wszyscy działający w Polsce przedsiębiorcy, są w górnictwie i takie, których wymaga się jedynie od spółek górniczych. Jak mówi Janusz Olszowski, prezes Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (GIPH), ustawodawca może opodatkować wszystko i w takiej wysokości, jaką uważa za stosowną.
Najwięcej kontrowersji budzi podatek od nieruchomości zlokalizowanych pod ziemią. Mamy tu do czynienia z różnymi interpretacjami przepisów, a nie z jasnym i przejrzystym zdefiniowaniem tego obowiązku. Sprawy toczą się w sądach, a górnicy rezerwują określone kwoty, na wypadek negatywnych dla branży orzeczeń. Jeśli takie zapadną, górnictwo będzie winne samorządom miliard złotych. Zdaniem Janusza Olszowskiego może to doprowadzić do upadłości górnictwa węgla kamiennego. Ponieważ roszczenia dotyczące roku 2003 przedawnią się z końcem roku, Jarosław Zagórowski, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, otrzymał już administracyjną decyzję gminy Ornontowice.
- Jeśli policzyć wszystkie zobowiązania z tego tytułu od 2003 roku, JSW musiałaby wypłacić gminom około 250 milionów złotych - mówi Jarosław Zagórowski.
Jerzy Markowski, były wiceminister odpowiadający za górnictwo, określa ten podatek po prostu polskim dziwactwem. Jak dodaje - nie ma kraju na świecie, w którym taki podatek funkcjonuje.

Opłata eksploatacyjna

Innym, funkcjonującym tylko w górnictwie podatkiem jest opłata eksploatacyjna. Trafia ona po części do samorządu, który może określić jej wysokość w przedziale od 0,1 do 0,5 proc. wartości sprzedanego węgla. Samorządy bronią tej daniny, ponieważ górnictwo powoduje szkody. Jednak szkody górnicze, ich usuwanie i płacenie odszkodowań to zupełnie inne zobowiązanie istniejące równolegle do opłaty eksploatacyjnej. Jak podkreśla Mirosław Kugiel, prezes Kompanii Węglowej (KW), firma płaci z tytułu usuwania skutków wydobywania węgla co najmniej 150 milionów złotych rocznie.
Opłata eksploatacyjna - jak twierdzi Janusz Olszowski - w krajach UE spotykana tylko w Polsce - trafia także do funduszy ochrony środowiska. Trudno nie zgodzić się z tym, że górnictwo środowisku szkodzi, a każdy zatruwający powinien płacić. Wątpliwości budzą jednak niektóre stawki stosowane wobec tej branży. W 2000 roku zwiększono niektóre kary. Za przekroczenie warunków pozwolenia wodnoprawnego w przypadku chlorków i siarczanów kara wzrosła o 15 316 proc. Kary dla wód kopalnianych są więc kilkadziesiąt razy wyższe niż kary dla ścieków komunalnych, których szkodliwość dla środowiska jest niewspółmiernie wyższa. Oprócz kar kopalnie płacą regularnie za odprowadzanie wód dołowych do cieków powierzchniowych, za wykorzystywanie gruntów rolnych i leśnych na inne cele, za składowanie odpadów na powierzchni oraz za magazynowanie substancji i składowanie odpadów w górotworze. Są także opłaty za emisję pyłów i gazów. Tutaj akurat, po protestach Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej, zrezygnowano z pomysłu zwiększenia dwudziestojednokrotnie opłaty z tytułu emisji metanu z kopalń do powietrza.

Praca niepełnosprawnych

Kolejnym problemem jest opłata na rzecz Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON). Firma zatrudniająca ponad 6 proc. osób niepełnosprawnych jest zwolniona z opłat. Tymczasem w górnictwie, zorganizowanym na biznesowych zasadach, zdecydowana większość pracowników jest zatrudniona na stanowiskach dołowych i w przeróbce węgla, gdzie zatrudnianie osób niepełnosprawnych jest sprzeczne z zasadami bezpieczeństwa i zabronione. Mirosław Kugiel, prezes Kompanii Węglowej, wyliczył, że dla osiągnięcia progu 6 proc. wszyscy pracownicy powierzchni w jego firmie musieliby być niepełnosprawni. Bardziej uczciwym wyjściem z sytuacji jest - zdaniem GIPH - takie liczenie odsetka zatrudnionych osób niepełnosprawnych, które będzie brało pod uwagę ogólne zatrudnienie tylko i wyłącznie na powierzchni.
45 mld zł w postaci podatków i wielu innych danin wypłaciły od 2000 roku spółki zajmujące się produkcją węgla