Instytucje finansowe starają się zachęcić klientów do starań o kredyt hipoteczny na koniec roku. Wyraźniejszego wzrostu sprzedaży można się spodziewać na początku 2017 r.
Z promocją kredytu hipotecznego ruszył Raiffeisen Polbank i zaoferował obniżki marż dla wniosków, które trafią do niego do końca grudnia. Podobnie zagrały Deutsche Bank Polska i mBank. W ING Banku Śląskim do końca listopada klienci mogą wybierać między niższą marżą lub zerową prowizją. Rezygnację z prowizji dla wniosków o kredyt złożonych do końca roku oferuje Bank Millennium. Wcześniej taka promocja była dostępna tylko dla uczestników programu Mieszkanie dla Młodych.
Specjaliści nie wykluczają, że te ruchy przyciągną do banków niezdecydowanych jeszcze klientów. Na rynku panuje jednak przekonanie, że w końcu tego roku szału sprzedażowego spodziewać się nie należy.
Jeden z głównych powodów to zablokowanie w lipcu dostępu do 373 mln zł z rządowego programu Mieszkanie dla Młodych na dopłaty do kredytów w 2017 r. O ile w pierwszej połowie roku podbijał on statystyki, to w III kwartale odcięcie kupujących od pieniędzy z MdM negatywnie wpłynęło na popyt na kredyty. Jacek Furga, przewodniczący komitetu ds. finansowania nieruchomości Związku Banków Polskich, podaje, że według wstępnych informacji w porównaniu z II kwartałem spadły i liczba, i wartość nowo udzielonych kredytów hipotecznych.
– Jeśli chodzi o liczbę, to spadek szacujemy na kilkanaście procent, a pod względem wartości o 10 proc. Spodziewam się, że oczekiwanie na odblokowanie pieniędzy z MdM w styczniu spowoduje, że także IV kw. będzie dość słaby, jeśli chodzi o sprzedaż. Z kolei w I kw. 2017 r. należy spodziewać się mocnego odbicia po tym, jak klienci ruszą znowu po MdM – ocenia.
Zaznacza przy tym, że program nie jest głównym powodem brania kredytów. Wpływa raczej na przyspieszanie decyzji o jego zaciągnięciu przez osoby zainteresowane.
– Rynek kredytowy porusza się w tym roku w rytm MdM. W przyszłym będzie podobnie – dodaje Jacek Furga.
Inny czynnik, który sprawia, że mimo wyjątkowo niskich stóp procentowych w sprzedaży hipotek nie widać wielkiego odbicia, to podejście samych banków. Część zrezygnowała z aktywnej rozbudowy portfela hipotek. W tym roku sektor bankowy obciążony został m.in. podatkiem bankowym, co spowodowało, że część instytucji ograniczyła akcję kredytową w niskomarżowych hipotekach i skupiła się na bardziej rentownych produktach. Ich sprzedaż systematycznie ogranicza np. Getin Noble Bank. Sprzedaż kredytów mieszkaniowych zmniejszył też Deutsche Bank.
– W dalszym ciągu są one istotnym elementem oferty, ale jest to produkt kierowany w szczególności do klientów zamożnych i private banking – informuje Agnieszka Pilarek, dyrektor biura bankowości hipotecznej Deutsche Banku. Dodaje, że aktualna promocja kredytu mieszkaniowego została wprowadzona przede wszystkim z myślą o osobach średniozamożnych i zamożnych, na których bank się teraz koncentruje, a takie działania to jeden z elementów budowania relacji z kluczowymi klientami.
Efekt jest taki, że maleje liczba instytucji, w których można starać się o kredyt mieszkaniowy. Obecnie liderem w ich sprzedaży jest kontrolowany przez państwo PKO BP. Bank podaje, że we wrześniu według danych ZBP miał 34,2 proc. udział w sprzedaży kredytów mieszkaniowych dla osób prywatnych.
Bariery widać też po stronie potencjalnych kredytobiorców.
– Z naszych danych wynika, że największy popyt na kredyty notowany jest w Warszawie. W II kw. udział tego miasta w sprzedaży wyniósł rekordowe 43 proc. W innych ośrodkach dominowały spadki. To pokazuje, że poza stolicą i jej przyległościami znacznie trudniej jest sfinansować kupno lokalu z wykorzystaniem komercyjnego kredytu bankowego. Mimo niskich stóp procentowych zarobki często nie pozwalają na skorzystanie z takiego finansowania – ocenia Jacek Furga.
Do tego dochodzą ciągle zmiany w minimalnym wkładzie własnym, jakiego muszą wymagać banki. W tym roku to minimum 15 proc. wartości kupowanego mieszkania, a od 2017 r. będzie to 20 proc. Według części banków kolejne zwiększanie wymagań co do wkładu własnego zmniejszy dostępność kredytów i może wpłynąć na lekkie obniżenie popytu na kredyty hipoteczne w przyszłym roku. Takie opinie przekazały nam m.in. BGŻ BNP Paribas oraz ING Bank Śląski.
Ale nie wszyscy się z tym zgadzają. – W naszej opinii nie będzie to miało większego wpływu na rynek kredytów mieszkaniowych, ponieważ już teraz część banków stosuje poziom 80 proc. LTV (wskaźnik, który określa relację wysokości kredytu do wartości zabezpieczenia), a część dopuszcza finansowanie 90 proc. przy zastąpieniu brakującego wkładu własnego zabezpieczeniem na aktywach płynnych lub odpowiednim ubezpieczeniem tej kwoty – ocenia Agnieszka Pilarek z DB.
Z informacji DGP wynika, że większość banków, które w tym roku wymagały pokrycia przez klienta 10 proc. wymaganego wkładu, zabezpieczając w inny sposób pozostałe wymagane 5 proc., utrzyma tę politykę w roku 2017. Na zabezpieczenie 10 proc. z wymaganych 20 proc. będzie można liczyć w m.in. Raiffeisen Polbanku, PKO BP, BZ WBK, Deutsche Banku. Z wymogu pokrycia w całości wkładu własnego przez klienta nie zamierza za to rezygnować ING czy BGŻ BNP Paribas.