W kwestii CETA "najważniejsze jest, by dyskutować faktach, nie o mitach" - uważa prezydencki minister Krzysztof Szczerski. Jak zaznaczył, pełne wejście w życie CETA wymaga ratyfikacji tej umowy przez wszystkie państwa UE. Polska nie traci możliwości ponownej refleksji w tej sprawie - mówi.

Wynegocjowane w 2014 r. Całościowe Gospodarcze i Handlowe Porozumienie UE-Kanada (CETA) proponuje zniesienie niemal wszystkich ceł i barier pozataryfowych oraz liberalizację handlu usługami między Unią Europejską a Kanadą. Porozumienie ma być zawarte w październiku podczas szczytu UE-Kanada. Umowa CETA wzbudza w Europie wiele kontrowersji.

Szczerski podkreślił, że przed wejściem Polski do UE "niektóre środowiska przekonywały, iż polskie rolnictwo na akcesji do Unii straci, zostanie zniszczone i nie będzie miało żadnej przyszłości.

"Padały te same argumenty, że zaleją nas produkty z UE, że nasze rolnictwo nie będzie konkurencyjne wobec wielkich gospodarstw europejskich. Nic takiego się nie stało. Odwrotnie. Polscy rolnicy - jak zresztą twierdzi samo PSL, który dzisiaj jest największym orędownikiem akcji przeciwko CETA - dobrze odnaleźli się na rynku europejskim" - powiedział PAP Szczerki.

"Apelowałbym do wszystkich polityków, aby w kwestii CETA rozmawiać o faktach, a te są takie, że po pierwsze relacje handlowe między Polską a Kanadą nie są wielkie; to nie są wolumeny i obroty, które powodowałyby, że ta umowa strategicznie zmieni polską politykę handlową" - zauważył minister w Kancelarii Prezydenta.

Po drugie - podkreślił - nie ma żadnego połączenia miedzy CATA, a umową handlową między UE a Stanami Zjednoczonymi - TTIP. "Politycy krytykujący CETA, którzy na jednym wydechu mówią o tym, że ta umowa otworzy polski rynek dla produktów kanadyjskich i amerykańskich nie mają racji. To są umowy rozbieżne. Negocjacje w sprawie TTIP jeszcze się nie zakończyły i dzisiaj znajdują się raczej w momencie regresu" - powiedział Szczerski.

Po trzecie - dodał - pełne wejście w życie CETA będzie wymagało ratyfikacji tej umowy przez wszystkie państwa UE. "Wystarczy odmowa ratyfikacji przez jeden parlament narodowy, żeby ona w całości została wycofana. Polska nie traci możliwości ponownej refleksji, oceny i wyrażenia swojego zdania później w procesie ratyfikacji" - podkreślił minister. Jak dodał, jeśli polski parlament dojdzie do wniosku, że CETA jest dla Polski niekorzystna, może odmówić jej ratyfikacji, co zablokuje jej wejście w życie w całej UE.

Zaznaczył, że dzisiaj ważne jest, aby - na poziomie europejskim - zagwarantować bezpieczeństwo polskich konsumentów oraz - na poziomie narodowym - w momencie, gdy dojdzie do ratyfikacji, odbyć debatę, która pomoże realnie ocenić bilans zysków i strat CETA i podjąć świadomą decyzję.

W przyszłym tygodniu zgodę na tymczasowe stosowanie CETA mają dać państwa członkowskie, później ma to zrobić Parlament Europejski. Pełne wejście w życie porozumienia będzie wymagało ratyfikacji przez wszystkie państwa unijne. Droga ta nie będzie prosta, co już zasygnalizował belgijski francuskojęzyczny region Walonia, którego parlament wyraził sprzeciw wobec decyzji rządu o zgodzie na ratyfikację umowy w Radzie UE.

W ubiegłym tygodniu Sejm przyjął uchwałę ws. CETA. Głosi ona m.in., że "do zawarcia tej umowy i jej pełnego wejścia w życie niezbędne jest przeprowadzenie procedur jej zatwierdzenia, zgodnie z wymogami i wewnętrznym porządkiem prawnym poszczególnych państw członkowskich UE". Za uchwałą było 326 posłów głównie z klubów PiS i PO. Przeciw 90 - m.in. z klubów Kukiz'15, N, PSL; wstrzymało się 11. Uchwała głosi, że Sejm będzie ratyfikował CETA większością 2/3 głosów.

Rzecznik rządu Rafał Bochenek poinformował w środę, że na wtorkowym posiedzeniu Rady Ministrów została przedstawiona informacja na temat korzyści płynących z przyjęcia umowy CETA przez Unię Europejską, nie przez Polskę. Nie powiedział, czy Rada Ministrów zajęła jakieś stanowisko w tej sprawie. (PAP)