Już niemal standardem jest, że jeśli spowodujemy wypadek, jadąc zbyt szybko, towarzystwo zmniejszy wypłatę odszkodowania nawet o 30 proc. W ten sposób coraz częściej towarzystwa karzą również za złamanie innych przepisów ruchu drogowego.
Fakt, że mamy polisę AC czy OC, nie oznacza, że możemy łamać przepisy, a ubezpieczyciel pokryje wszystkie szkody i nie poniesiemy żadnych konsekwencji. Coraz częściej towarzystwa wprowadzają w warunkach ubezpieczeń AC zapisy, które pozwalają im pomniejszać odszkodowanie o 15-30 proc. w przypadku złamania przepisów. Już niemal standardem jest, że towarzystwa stosują taką sankcję, jeśli spowodowaliśmy wypadek, jadąc z prędkością większą o ponad 30 km/h, niż dozwolona w danym miejscu. Oczywiście ustalenie takiej bariery powoduje spory, czy kierowca jechał 31 km/h czy może tylko 29 km/h więcej, niż pozwalają przepisy. Znacznie miej kontrowersji budzą inne przypadki naruszeń przepisów, będących przyczyną wypadku. Towarzystwa przewidują zmniejszenie wypłaty m.in. w przypadku wjazdu na czerwonym świetle, niezastosowania się do znaku stop, przekroczenia linii ciągłej, wyprzedzania w niedozwolonym miejscu czy rozmawiania przez telefon komórkowy bez włączonego zestawu głośnomówiącego.
Na szczęście dla klientów te sankcje nie sumują się, tzn. jeśli ktoś spowodował wypadek, jadąc z nadmierną prędkością i przekraczając linię ciągłą np. w czasie wyprzedzania, nie będzie miał potrącone np. 60 proc. odszkodowania, a tylko 30 proc.
Takie podejście ma zmusić klientów do ostrożniejszej jazdy. I nic dziwnego, bo lista sankcji pokrywa się z najczęstszymi przyczynami wypadków drogowych. Jeśli udałoby się skłonić klientów do ostrożniejszej jazdy, mniej byłoby wypadków, a co za tym idzie - mniej wypłat odszkodowań. Wyraźne wprowadzanie takich zapisów to też sposób na odstraszenie niebezpiecznie jeżdżących kierowców. Jeśli zrezygnują z zakupu polisy, mając świadomość, że bardzo często łamią przepisy, to oznacza, że rzeczywiście ryzyko wypłaty dla towarzystwa jest bardzo duże. Za to kierowcy, którzy generalnie nie łamią przepisów i decydują się na zawarcie umowy w takim towarzystwie, mogą dzięki temu płacić mniejsze składki.
46,6 proc.
odsetek wypadków komunikacyjnych, z zabitymi, spowodowanych nadmierną prędkością. Wśród wypadków z osobami rannymi nadmierna prędkość jest przyczyną 34,3 proc. wypadków
Niemal co trzeci wypadek wynika z nadmiernej prędkości. Ale konsekwencje jazdy samochodem po pijanemu w postaci mandatu i odebrania prawa jazdy to bardzo łagodny wymiar kary. Jeśli w takim stanie spowodujemy wypadek, z żadnej polisy nie dostaniemy odszkodowania. Będziemy zwracać pieniądze, które nasz ubezpieczyciel wypłacił poszkodowanym.
Towarzystwa coraz częściej zapisują w ogólnych warunkach ubezpieczeń AC, przy złamaniu jakich przepisów ograniczą wypłatę odszkodowania. Na przykład niemal co trzeci wypadek wynika z nadmiernej prędkości. Nic więc dziwnego, że już niemal standardem jest potrącanie np. 30 proc. odszkodowania w przypadku przekroczenia o 30 km/h dozwolonej w danym miejscu prędkości. Podpisując umowę, warto zwrócić uwagę na takie obostrzenia, bo jeśli ich nie ma, towarzystwu będzie trudniej ograniczyć wypłatę odszkodowania.
- Towarzystwa mogą próbować to zrobić na podstawie art. 827 par. 1 - mówi Marcin Orlicki, ekspert z zakresu prawa ubezpieczeniowego z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Dodaje, że będzie to dla nich trudne, bo będą musiały wykazać, że złamanie przepisów było rażącym niedbalstwem oraz że był związek przyczynowy między szkodą a działaniem kierowcy. Z taką sytuacją będziemy mieli do czynienia, gdy ktoś jechał 120 km/h w mieście, w ciężkich warunkach drogowych (np. padający śnieg). Wtedy przyjmuje się, że działanie kierowcy jest rażącym niedbalstwem. Przekroczenie przepisów, jak np. przejechanie na czerwonym świetle w wyniku gapiostwa, może być uznane za niedbalstwo, ale nie rażące.

Pijany bez wypłat

Najbardziej zdecydowanie wszystkie firmy traktują osoby prowadzące po pijanemu: zgodnie odmawiają im wypłaty odszkodowania z polisy AC. Podobnie jest w przypadku kierowania samochodem bez uprawnień. Jazda po pijanemu lub pod wpływem narkotyków, może nieść za sobą znacznie poważniejsze konsekwencje, niż odmowa wypłaty za rozbity samochód. Rodzina zmarłego czy kalekiego kierowcy nie będzie mogła liczyć na wypłatę z żadnej polisy na życie czy następstw nieszczęśliwych wypadków. W nich również podstawowym wyłączeniem jest pozostawanie w momencie wypadku pod wpływem alkoholu.
Taki kierowca czy jego rodzina mogą ponosić też dodatkowe konsekwencje. Ubezpieczyciel, który wystawił OC komunikacyjne dla takiego kierowcy, oczywiście wypłaci poszkodowanym odszkodowania i zadośćuczynienia, ale będzie domagał się zwrotu wypłaconych kwot od swojego klienta. Warto przypomnieć, że poszkodowani w wypadku mogą liczyć np. na dożywotnie renty, jeśli nie mogą pracować i konieczna jest rehabilitacja. Obecnie takie osoby mogą liczyć na około 3-5 tys. zł miesięcznej renty. Podobnie jest w przypadku, jeśli poszkodowany umiera, a zostaje rodzina. Wtedy prawo do rent mają dzieci czy żona. A warto przypomnieć, że niedawno wdowa po menedżerze, który zginął w wypadku, otrzymała 1,5 mln zł odszkodowania tytułem pogorszenia się warunków życia po śmierci dobrze zarabiającego męża. Takie kwoty przyjedzie kierowcy pokrywać z własnej kieszeni, jeśli spowoduje wypadek, siadając za kółkiem po pijanemu.

Uważaj, z kim jedziesz

Ostatnio Sąd Najwyższy rozstrzygnął, że żonie jadącej obok kierującego samochodem męża, który spowodował wypadek, należy się odszkodowanie z polisy OC komunikacyjnego, nawet jeśli była ona współwłaścicielem pojazdu. Z tego uprawnienia żona będzie mogła jednak skorzystać w ograniczonym zakresie, jeśli wsiadła do samochodu, wiedząc, że mąż pił alkohol. Orzeczenia sądów, popierają podejście towarzystw, które obniżają uprawnionym do odszkodowania przeciętnie około 50 proc. odszkodowania, z tytułu przyczynienia się do szkody. Przykładowa żona będzie mogła więc liczyć przeciętnie na połowę należnej w zwykłym trybie wypłaty, jeśli zgodziła się jechać z pijanym kierowcą. Dotyczy to zresztą wszystkich poszkodowanych pasażerów. Oznacza to, że siadając za kółkiem po zakrapianej imprezie, ryzykuje nie tylko kierowca, ale też jego pasażerowie. Poszkodowani mogą liczyć na wypłaty, ale tylko wtedy gdy uda im się wykazać, że nie wiedzieli, że kierowca jest pijany.

Kierowca musi zawsze uważać

Za to ciekawostką jest, że nawet jeśli poszkodowany w wypadku leżał pijany na drodze, to i tak on sam, jeśli przeżyje, a najczęściej jego rodzina i tak będą mogli liczyć na wypłatę z OC komunikacyjnego. Teoretycznie wina jest tu oczywista: gdyby nie upił się i nie leżał na drodze, nic by mu się nie stało. Jednak ze względu na tzw. zasadę ryzyka obowiązującą w OC komunikacyjnym przyjmuje się, że kierowca musi liczyć się z ryzykiem spotkania na drodze pijanego pieszego. W takim wypadku jednak przyczynienie się poszkodowanego do wypadku jest tak duże, że towarzystwa pomniejszają należne odszkodowanie o 90 proc. Kierowca zupełnie uwolni się od odpowiedzialności, tylko jeśli szkoda wynikała z wyłącznej winy osoby trzeciej (np. inny kierowca zajechał mu drogę i musiał gwałtownie skręcać) lub siły wyższej (np. kierowca wykonuje unik, żeby uniknąć zderzenia z urwanym konarem drzewa).