214 mld zł dochodów i całoroczny deficyt wykonany tylko w 30 proc. – to wyniki budżetu po sierpniu. Pomogła klauzula obejścia prawa.
Wyniki zaprezentowane wczoraj przez szefa resortu finansów to wpływy o 14 proc. wyższe niż przed rokiem i znacznie przekraczające budżetowy plan. Paweł Szałamacha tłumaczy to lepszymi niż przed rokiem wpływami z CIT. W sierpniu były one o blisko 250 mln zł wyższe niż rok wcześniej, wartość wpływów z tego podatku przekroczyła 2 mld zł.
– W połowie lipca zaczęła obowiązywać klauzula o unikaniu opodatkowania. I to spowodowało pozytywny efekt w dochodach z CIT – tłumaczy minister Szałamacha.
Wcześniej właśnie wpływy z podatku dochodowego od firm były piętą achillesową budżetu. O ile w przypadku innych danin – jak VAT czy PIT – roczny wzrost wynosił 7–8 proc., o tyle w przypadku CIT na koniec lipca było to niewiele ponad 1,3 proc. (teraz dynamika przyspieszyła do niespełna 2 proc.). W marcu, kwietniu i lipcu firmy wpłaciły nawet mniej podatku niż rok wcześniej, choć nic nie wskazywało na pogorszenie ich sytuacji finansowej. Według danych GUS największe przedsiębiorstwa w I półroczu wypracowały o niemal 13 proc. lepszy wynik finansowy netto niż przed rokiem.
Klauzula o unikaniu opodatkowania to nowa broń fiskusa w walce o dochody podatkowe. Pozwala ona nie brać pod uwagę skutków podatkowych danej transakcji, jeśli jej celem było głównie uniknięcie podatku. Paweł Szałamacha uważa, że lepsze wpływy to efekt takich działań MF, których celem jest walka z nadużyciami podatkowymi. Raczej nie wynika ze wzrostu gospodarczego, który jest niższy niż wzrost dochodów, zwłaszcza podatkowych.
Resort finansów nie podaje innych szczegółów z wykonania budżetu. Ale wiele wskazuje na to, że ma asy w rękawie. Zwłaszcza wpływy z VAT. Już od trzech miesięcy widać ożywienie w dochodach z najważniejszego budżetowego źródła. W maju i czerwcu rosły o 15–16 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. Można więc zakładać, że więcej z VAT MF uzyska też w kolejnych miesiącach. Jednym z głównych źródeł może być wdrożenie pakietu paliwowego. Oficjalnie ministerstwo twierdzi, że jest zbyt wcześnie na oceny (pakiet wszedł w życie z początkiem sierpnia). Ale już w sierpniu wzrósł popyt na legalne paliwo. Prezes Lotosu Robert Pietryszyn podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy mówił w wywiadzie dla DGP i Interii, że skutki wprowadzenia pakietu paliwowego już widać. Według niego w sierpniu sprzedaż hurtowa wzrosła o prawie 20 proc. – To drastyczny skok. Jeśli się utrzyma, to znaczy, że ustawy zrobiły swoje, z korzyścią dla klienta, który kupi lepsze paliwo, i dla Skarbu Państwa – mówił.
Około 16-proc. wzrost zapotrzebowania w porównaniu z lipcem i ok. 26-proc. względem sierpnia 2016 r. zauważył też PERN, firma zajmująca się logistyką paliwową.
– Notujemy skokowy wzrost liczby przewoźników świadczących usługę przewozu paliw, którzy rejestrują kierowców i pojazdy w bazie danych OLPP, co jest wymogiem realizacji załadunku. Liczba kierowców odbierających ładunek wzrosła o ok. 10 proc. Jeszcze większy wzrost zanotowano w przypadku liczby pojazdów przewożących paliwa – ok. 15 proc. – mówi Paweł Stańczyk, prezes zarządu spółki Operator Logistyczny Paliw Płynnych z grupy PERN.
Drugi z największych producentów – PKN Orlen – na razie nie komentuje sprawy i odsyła do raportu, jaki opublikuje z wynikami za III kwartał. Z innych, już nieoficjalnych informacji wynika, że popyt na legalne paliwo był tak duży, że krajowi producenci nie byli w stanie go zaspokoić.
Jak działa pakiet paliwowy? Nowe przepisy ograniczają prawo do zawieszenia poboru akcyzy stosowanego przy sprowadzaniu paliwa z obszaru UE. Będą mogły korzystać z niego tylko te składy podatkowe i zarejestrowani odbiorcy, którzy będą sprowadzać paliwo na rzecz firm krajowych lub mających oddział zarejestrowany w Polsce. Ale ważniejszym rozwiązaniem jest wprowadzenie obowiązku odprowadzenia VAT od importowanego paliwa już w momencie przekroczenia granicy. Wcześniej podatek odprowadzał pierwszy odbiorca paliwa w kraju. To prowadziło do nadużyć: pierwszym odbiorcą mogła być firma słup, która podatku nie odprowadzała, a sprowadzone paliwo odsprzedawała dalej po zaniżonej cenie (bo bez VAT). Nowe zasady mają wyeliminować takie patologie. Jeśli paliwo jest sprowadzane za pośrednictwem składu podatkowego lub zarejestrowanego odbiorcy, to na nich ciąży obowiązek odprowadzenia VAT do budżetu.
Według wcześniejszych wyliczeń MF pakiet paliwowy miał zwiększyć dochody budżetu o 2,2–2,5 mld zł. Część tej kwoty to wyższe wpływy z akcyzy, część to VAT. Resort szacował wpływy z VAT, wyliczając je proporcjonalnie do akcyzy od sprzedanego paliwa. Problem w tym, że akcyza jest na ogół płacona prawidłowo, a oszustwa dokonywane są na VAT. To zjawisko już kilka lat temu zauważyli eksperci EY, gdy okazało się, że wpływy z akcyzy rosną mniej więcej w tempie wzrostu gospodarczego, ale te z VAT malały. W 2013 r. EY oszacował, że skala wyłudzeń w branży paliwowej w przypadku oleju napędowego wynosi od 18,6 proc. do 24,2 proc. całego rynku. Czyli od takiego fragmentu rynku nie płacono VAT, co przekładało się na ubytek dochodów na poziomie od 4,3 mld zł do 5,8 mld zł.
– Jeśli sprzedaż faktycznie wzrosła, może to świadczyć o tym, że część nieprawidłowości udało się wyeliminować. Wówczas za ostatni kwartał tego roku wpływy budżetowe z VAT od paliw mogą być wyższe, od kilkuset milionów do miliarda złotych – mówi Stefan Majerowski z EY.
Już dziś z dużym prawdopodobieństwem można zakładać, że na koniec roku deficyt będzie dużo mniejszy niż ten wpisany w ustawie budżetowej. Michał Rot, ekonomista PKO BP, uważa, że wyniesie on ok. 45 mld zł, zamiast 54,7 mld zł.
– Niezależnie od tego, czy przyspieszenie dochodów jest efektem działań MF – bo to, czy mamy do czynienia z poprawą ściągalności, będzie można ocenić za pół roku, może rok – trzeba odnotować, że budżetowi sprzyja dobre otoczenie gospodarcze. Na przykład rekordowo niskie bezrobocie i ciągły wzrost zatrudnienia. To nie tylko przekłada się na większe wpływy z PIT, ale zmniejsza presję na budżetowe finansowanie np. Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, który notuje wyższe wpływy ze składek – mówi Rot.
To tym bardziej prawdopodobne, dodaje ekonomista, że MF skrupulatnie pilnuje wydatków. Pomijając nakłady na program „Rodzina 500 plus”, na koniec czerwca wydatki silnie spadły i zaczęły przyspieszać dopiero w kolejnych miesiącach.
– Resort finansów musi uważać. Przy zaciskaniu pasa przez samorządy wzrost wydatków w budżecie centralnym jest nam potrzebny, inaczej wzrost gospodarczy może spowolnić – ocenia Michał Rot.