Wrefrenie znanej piosenki bracia Golcowie śpiewali o kretowisku, na którego miejscu „będzie stał mój bank”. To marzenie wielu właścicieli gruntów i burmistrzów, by zrobić z kawałka pola lub małej osady kwitnące miasto, nawet jeśli wydaje się to tak nieprawdopodobne jak wygranie na loterii. Jednakże w przeciwieństwie do gry na loterii jest wiele rzeczy, które można zrobić, aby przemienić swoje pole w małą Dolinę Krzemową. Nie da się tego zrobić w pojedynkę. Trzeba zdobyć wsparcie partnerów mających kapitał, a to oznacza przede wszystkim wsparcie inwestorów zagranicznych.
Ten artykuł jest adresowany przede wszystkim do burmistrzów miast lub szefów stref ekonomicznych, którzy pragną ściągnąć do siebie zagraniczne spółki. Przez 25 lat pracy jako audytora i doradcy biznesowego, współpracującego w szczególności z przybywającymi tu spółkami międzynarodowymi i ich menedżerami, zawsze pytałem ich, dlaczego wybrali dane miejsce na swoją siedzibę i czy zmieniali siedzibę po przyjeździe. A potem pytałem o powody takiej decyzji. Nie prowadziłem dokładnej ewidencji statystycznej ich odpowiedzi, ale dobrze pamiętam, co mówili we wczesnych latach 90., i wiem, co powtarzają teraz.
Zasadniczo powody, dla których inwestor zagraniczny chce założyć spółkę w danym mieście lub SSE, dzielą się na dwie kategorie: powody obiektywne, wymierne i możliwe do przeliczenia na pieniądze oraz powody bardziej subiektywne, o których trudno dyskutować pod kątem wartości pieniężnej. Gdyby ktoś mnie zapytał, jaka jest różnica między sektorem prywatnym a publicznym, odpowiedziałbym, że jest nią konkurencja. Nie chodzi o to, że w świecie sektora publicznego nie ma elementów konkurencji – kraje lub miasta mogą ze sobą rywalizować, żeby zostać gospodarzem jakiejś imprezy sportowej lub miejscem realizacji dużej inwestycji zapewniającej miejsca pracy i prestiż. Ale to w sektorze prywatnym konkurencja decyduje o wszystkim, poza rzadkimi przypadkami osób, które nie mają konkurentów w danym sektorze.
Dlatego wśród obiektywnych powodów, dla których dane miasto lub region zostaną wybrane, są wszelkie wymierne czynniki, z których inwestor może uczynić swoją przewagę konkurencyjną. Bliskość rynków, źródeł zaopatrzenia, szybkość i koszt połączeń komunikacyjnych, koszt wynajmu, koszty pracy, dostępność wykwalifikowanej, lecz niedrogiej kadry, dostępność socjalnych lub przystępnych cenowo mieszkań dla pracowników, ulgi podatkowe, dostęp do dotacji, niskie prawdopodobieństwo znacznej biurokracji przy inwestycjach budowlanych, dobre połączenie z internetem i siecią komórkową. Wszystkie te udogodnienia mogą być wpisane do arkusza Excel, porównane z innymi i ocenione według punktacji.
Podatki odgrywają tu większą rolę, niż można się spodziewać. Najczęściej zadawane pytanie dawniej i dziś dotyczy ulg podatkowych, na które może liczyć inwestor. To kluczowa kwestia dla konkurencyjności. Jeśli inni gracze z danego sektora uzyskują korzyści i dotacje podatkowe, a ja nie, mogę równie dobrze się spakować i wrócić do domu. Ważna jest nie tylko wysokość podatku do zapłaty, ale również przyjazna dla użytkowników administracja. W 1999 r., kiedy liczba województw zmniejszyła się z 49 do 16, było dużo zgadywania, jaka będzie lokalna interpretacja niektórych zagadnień prawa podatkowego. Mimo wysiłków podejmowanych, by wyeliminować ekscesy lokalnych kontrolerów, było za późno, żeby zatrzymać trzech moich klientów, którzy postanowili przenieść swoje fabryki (a wraz z nimi miejsca pracy) odpowiednio z województw piotrkowskiego, koszalińskiego i gorzowskiego.
Byłoby łatwo udzielać rad inwestorom, którzy zastanawiają się, gdzie powinni usytuować swoje firmy, tylko na podstawie wymienionych wyżej powodów. Tymczasem jeśli inwestorom nie podoba się wygląd i atmosfera danego miejsca, jest mało prawdopodobne, że tam zainwestują. Jeżeli nawet, a widziałem takie przypadki, często nie mogą namówić menedżerów ze swojego kraju pochodzenia do przyjazdu i zarządzania lokalnym podmiotem. Obecnie jest to mniej problematyczna kwestia niż kiedyś, gdyż mamy wielu młodych polskich menedżerów wykształconych w zakresie technik i metod zarządzania biznesem w stylu zachodnim. Jednak we wczesnych latach 90. był to duży problem. Wśród cech, które składają się na ostateczną decyzję wyboru inwestycji, najważniejszą jest dobre miejsce do życia dla zagranicznych menedżerów i specjalistów światowej klasy.
Należy tu wymienić następujące czynniki: dostępność dobrych mieszkań do wynajęcia za dobrą cenę; satysfakcjonujący poziom opieki zdrowotnej; dobry poziom szkół, zwłaszcza w języku angielskim; dostępność dobrych sklepów; parki i bliskość malowniczych terenów wiejskich lub co najmniej lasu; place zabaw, siłownie, ścieżki rowerowe, tereny sportowe; doskonały zasięg sieci telefonii komórkowej oraz szerokopasmowy dostęp do internetu; ciekawe rozrywki w wolnym czasie; dostępność miejsc parkingowych; dostęp dla osób niepełnosprawnych; restauracje oferujące różne rodzaje kuchni, ale w szczególności z ich części świata (ma to szczególne znaczenie dla chińskich inwestorów oraz takich, którzy potrzebują spełnienia wymogów diety religijnej); możliwość kontaktu z osobami decyzyjnymi z lokalnej administracji oraz poczucie, że władze miasta są im przychylne i chętne do pomocy; przyjazny stosunek obecnych członków społeczności; czysta, dobrze utrzymana i sensownie zaplanowana gmina.
Właśnie o takich rzeczach marzą ludzie, którzy przyjeżdżają zamieszkać w nowym San Francisco. Nie każde miasto może mieć świetne muzeum albo zoo, ale trzeba mieć coś, co przyciągnie odwiedzających. Wydaje się również, że powiązania rodzinne z przeszłości odgrywają wielką rolę – ludzie nadal pielęgnują w sobie nadzieję, że rozwiną swój biznes w miejscu, z którego pochodzi np. ich dziadek. Kilka razy zdarzyło mi się zabrać potencjalnych inwestorów do siedlisk ich przodków właśnie w tym celu. Byłem także proszony, żeby zawieźć potencjalnych inwestorów do białoruskich i ukraińskich miast, które dawniej należały do Rzeczypospolitej. Być może w odpowiednim momencie takie projekty nabiorą bardziej realnych kształtów niż w chwili, gdy mnie o to pytano.
Z jednej strony należy więc zagwarantować, by dane miasto oferowało wymierne korzyści, ale z drugiej strony przewidzieć niewymierne, subiektywne czynniki przyczyniające się do podjęcia decyzji. Inwestorzy także są ludźmi i nawet ci z najbardziej rygorystycznymi arkuszami kalkulacyjnymi mogą po prostu zakochać się w jakimś miejscu lub poczuć do niego instynktowną niechęć. Jeśli uda się z tego wyciągnąć właściwe wnioski, w niedługim czasie na polskich kretowiskach wyrosną nowe Doliny Krzemowe.