Projekt budżetu państwa na przyszły rok zakłada stosunkowo szybki wzrost przeciętnego nominalnego wynagrodzenia (o 5 proc.), dalszy znaczny wzrost zatrudnienia w gospodarce narodowej (o 0,7proc. ) oraz stosunkowo wysoki wzrost realnego PKB (o 3,6 proc. ). Te założenia nie są nadmiernie optymistyczne, co jest zaletą. Ale w takich stosunkowo dobrych okolicznościach powinniśmy mieć budżet zrównoważony albo nawet nadwyżkę budżetową.

Tymczasem minister finansów proponuje ustalić wydatki całego sektora finansów publicznych (budżet centralny + jednostki samorządu terytorialnego + fundusze – takie jak ZUS i NFZ) na poziomie o blisko 3 proc. PKB (około 60 mld zł) przewyższającym dochody. To główna wada tego budżetu, ponieważ 3 proc. niedoboru to w Unii Europejskiej maksymalny poziom deficytu, akceptowany w sytuacji niemal zerowego wzrostu lub recesji. Minister unika wejścia w procedurę nadmiernego deficytu tylko przez przyjęcie założenia, że tzw. uszczelnianie systemu podatkowego przyniesie 10 mld zł. Wyniki uszczelniania są jednak niepewne. Uwzględnienie ich po stronie dochodów już teraz to druga wada projektu budżetu.

Ekonomiści i agencje ratingowe obawiały się dużo gorszego budżetu na 2017 rok, tym bardziej na lata następne. Od dużego kryzysu w finansach publicznych będą chronić nas w roku 2017 decyzje o wycofaniu przez Prezydenta RP swojego wyborczego i bardzo kosztownego projektu pomocowego dla frankowiczów oraz o przesunięciu w czasie dwóch innych potencjalnie dość kosztownych propozycji: podniesienia kwoty wolnej od podatku oraz obniżenia wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. W rezultacie, w finansach publicznych możemy mieć w przyszłym roku kłopoty, ale nie otwarty kryzys.

Dług publiczny Polski w postaci rynkowych obligacji Skarbu Państwa wynosi dzisiaj 975,2 mld zł. W relacji do PKB oznacza to zadłużenie na poziomie 53,6 proc., czyli już powyżej pierwszego progu ostrożnościowego 52 proc. Kryzys w finansach publicznych mamy po przekroczeniu konstytucyjnego progu 60 proc. Ten poziom byłby już przekroczony, gdyby rząd Donalda Tuska nie przejął około 150 mld zł środków OFE. Dla krajów zaawansowanych gospodarczo, z dużym kapitałem zaufania – takich jak USA czy Niemcy – poziom zadłużenia 60proc. PKB nie jest problemem. Dla krajów doganiających, tzw. emerging markets, negatywny wpływ długu publicznego na inwestycje i wzrost gospodarczy zaczyna się już po przekroczeniu poziomu zadłużenia 30proc. PKB.

prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC, minister finansów w Gospodarczym Gabinecie Cieni BCC.