UniCredit wycenia akcje Lotosu na zero złotych. To nie pierwsza taka wycena firmy notowanej na GPW, ale po raz pierwszy dotyczy spółki rdzennie polskiej. Specjaliści nie wykluczają manipulacji.
Ujawnienie raportu Roberta Rethy z węgierskiego biura UniCredit pogrążyło wczoraj notowania Lotosu. Informacja spowodowała gwałtowną wyprzedaż papierów i spadek kursu o kilkanaście procent. Dzienne minimum cena osiągnęła ok. 10.30 (po spadku o 19,1 proc. do 11,04 zł). Później spółka wyhamowała skalę zniżki. Po godz. 14.00 kurs spadał o niemal 10 proc., a sesję zakończył zniżką o 6,01 proc.
Co wzbudziło tak wielkie poruszenie wśród inwestorów? Analityk UniCredit w raporcie z 21 listopada obniżył cenę docelową Lotosu z 25 zł do zera złotych, podtrzymując poprzednią rekomendację sprzedaj dla papierów spółki. Robert Rethy ocenia, że istnieje ponad 50-proc. prawdopodobieństwo, że Lotos nie przetrwa w obecnej strukturze, a w takim wypadku akcjonariusze mogą stracić większość lub wszystkie pieniądze. Pisze też, że nie jest w stanie w wiarygodny sposób wyznaczyć wartości akcji firmy, a problemem Lotosu jest jego ogromne zadłużenie związane m.in. z realizacją programu modernizacji rafinerii. I mimo że obecnie dług netto spółki wynosi 2,2 mld zł, spodziewa się, że wzrośnie do 5,5 mld zł w 2011-2012 roku.
Raport UniCredit najpierw wywołał reakcję Komisji Nadzoru Finansowego (KNF).
- KNF analizuje sprawę raportu UniCredit i przebieg notowań pod kątem ewentualnej manipulacji kursem Lotosu. Sprawdzamy również zgodność postępowania UniCredit z przepisami dotyczącymi rekomendacji - mówi Łukasz Dajnowicz, rzecznik urzędu nadzorującego rynek kapitałowy.
Obniżenie ceny akcji Lotosu do zera za ewenement na skalę światową uznał Waldemar Pawlak, minister gospodarki.
- Tego typu działania mogą prowadzić do próby przejęcia instytucji za bardzo niską cenę - powiedział.
Eksperci z firm doradczych podzielają opinię, że sprawa wymaga wyjaśnienia. Ich zdaniem w grę może wchodzić próba wrogiego przejęcia lub reakcja na umowę na dostawy ropy naftowej, którą Lotos w ubiegłym tygodniu podpisał z norweskim StatoilHydro.
Sam Lotos uznał wnioski zawarte w rekomendacji UniCredit za bezpodstawne. Spółka twierdzi, że pokrycia w rzeczywistości nie mają szczególnie sugestie dotyczące możliwego bankructwa firmy, której płynność zarówno w krótkim, jak i długim terminie nie jest zagrożona. Spółka zapowiada, że wystąpi o ochronę własnych praw na drogę prawną.
Raport UniCredit znacząco odbiega od ostatnich ocen Lotosu przez innych analityków. Wyłączając poprzednią rekomendację UniCredit, na pięć raportów wydanych od września jeden miał zalecenie sprzedaj, jeden trzymaj, a trzy kupuj. Większość była wydana jeszcze przed ogłoszeniem wyników Lotosu, ale ogłoszony już po nich raport ING zaleca kupno papierów i wycenia je na 42,70 zł. Wyceny w pozostałych mieszczą się w przedziale 15-39,60 zł.
- Fakt: wyniki Lotosu w III kwartale były słabe, a z powodu wydarzeń na rynku walutowym i ropy w IV kwartale mogą być jeszcze gorsze. To w krótkim terminie nie zachęca do zakupów akcji. Nie mamy zwyczaju krytykować konkurencji, uważam jednak, że spółka podoła w przyszłości zobowiązaniom - mówi w rozmowie z GP jeden z analityków.
Jak poinformował GP Marcin Gomoła, sprawą raportu zajmie się też działająca przy giełdzie Rada Edukacji i Ładu Informacyjnego, której przewodniczy.
Lotos to nie pierwsza spółka, której akcje analitycy wycenili na 0 zł. Dwa tygodnie temu stało się tak z akcjami austriackiego dewelopera Immoeast, notowanego w Wiedniu i Warszawie. Autorką rekomendacji była analityczka holenderskiego Kempen.