Zarobek z dywidend i sprzedaży części akcji polskiego banku sprawia, że wysoka cena pozostałego pakietu nie musi być dla Włochów priorytetem.
GIEŁDOWE LOSY PEKAO / Dziennik Gazeta Prawna
Kurs PZU spadł wczoraj o 3,4 proc. po informacjach DGP o zamiarze wyjazdu Michała Krupińskiego, prezesa największego krajowego ubezpieczyciela, do Mediolanu na negocjacje w sprawie odkupienia od banku UniCredit 40-proc. pakietu Banku Pekao. Razem z Krupińskim jedzie Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju. Na koniec wczorajszej sesji cena akcji PZU wynosiła 27,2 zł. W ciągu dnia kurs spadł do najniższego poziomu w historii – 26,75 zł. Spadek notowań to typowe zachowanie spółek, które dokonują dużych przejęć. Zdaniem analityków wydatek na akcje Pekao oznaczałby np. konieczność ograniczenia w kolejnych latach dywidendy wypłacanej przez ubezpieczyciela.
Na wczorajszej sesji w dół poszły też notowania Banku Pekao – o 2,2 proc., do 124,8 zł. Drugi pod względem skali działania bank w Polsce wciąż jest jednak numerem jeden w kategorii wartości rynkowej. Jego kapitalizacja przekracza 32,7 mld zł. Pakiet 40 proc. akcji należący do UniCredit (notowania tego banku podskoczyły wczoraj na GPW o 5,3 proc.) jest wart ponad 13 mld zł. Dla Włochów sprzedaż udziałów w polskim banku po takiej cenie oznaczałaby, że łączny zysk z inwestycji w Pekao – od pierwszego zakupu akcji – przekroczyłby 10 mld zł.
Włoski bank stał się inwestorem strategicznym Pekao w 1999 r. Wspólnie z niemiecką firmą ubezpieczeniową Allianz za 52,1 proc. akcji naszego banku zapłacił 4,2 mld zł. Ówczesne Credito Italiano wydało niecałe 4,1 mld zł, równowartość niespełna miliarda ECU (kilka miesięcy później ECU zastąpiono euro). W 2004 r. Włosi odkupili niewielki pakiet od Niemców kosztem ponad 450 mln zł.
Sytuacja – jeśli chodzi o kwotę zaangażowaną przez włoską grupę – skomplikowała się trzy lata później. Wówczas doszło do fuzji Pekao z większą częścią podzielonego Banku BPH. Włosi dostali akcje emisji połączeniowej w zamian za walory BPH. Na czym polegała komplikacja? UniCredit stał się właścicielem BPH dzięki wcześniejszemu przejęciu niemieckiej grupy HVB. W 2006 r. HVB odsprzedał Włochom większościowe udziały w jeszcze innej instytucji – Banku Austria Creditanstalt. Ten był początkowo inwestorem w Powszechnym Banku Kredytowym, który na początku poprzedniej dekady został przyłączony do BPH – należącego do grupy HVB.
Akcje emisji połączeniowej Pekao, jakie w 2007 r. trafiły do UniCredit, miały wartość przekraczającą 17 mld zł. Faktycznie wydatki, jakie poprzedni właściciele ponieśli na zakup krajowych banków, które weszły wówczas do majątku Pekao, były niższe. Do tego sprzedając tzw. mini-BPH Włosi uzyskali od nabywcy – amerykańskiej grupy General Electric – ponad 600 mln euro.
W okresie fuzji Pekao – BPH UniCredit zbierał owoce z polskiej inwestycji już także w inny sposób – poprzez dywidendę. Począwszy od 2002 r. jego wpływy można szacować na niemal 12 mld zł (brutto, ale długoterminowy inwestor może skorzystać ze zwolnienia z podatku).
– Przez dywidendę UniCredit odzyskał gros kwoty zapłaconej za akcje polskiego banku. Może to mieć konsekwencje dla potencjalnych negocjacji w sprawie sprzedaży Pekao. Wrażliwość na cenę w kontekście wyjścia z inwestycji wydaje się mniejsza i zapewne uwarunkowana jest głównie potrzebami kapitałowymi samego UniCredit – ocenia Dariusz Górski, analityk DM BZ WBK.
Prócz dywidendy UniCredit po stronie wpływów może zaliczyć też środki pozyskane dzięki dwóm rundom sprzedaży walorów Pekao na giełdzie. Pierwszy raz zdecydował się na to na początku 2013 r., wówczas pozbył się ponad 9-proc. pakietu, pozostawiając sobie nieznacznie poniżej 50 proc. akcji polskiego banku. Z transakcji pozyskał ok. 4 mld zł. W lipcu sprzedawał więcej akcji, ale po niższej cenie, pozyskując ok. 3,3 mld zł. W sumie kwotę, jaka trafiła już na konta włoskiego właściciela, można szacować na ok. 19 mld zł (4,6 mld euro). Do odrobienia pozostaje 2,6 mld zł (w euro – ze względu zmiany kursu złotego w ostatnich kilkunastu latach – 1,2 mld).