Lada dzień zacznie obowiązywać tzw. ustawa antynikotynowa. Prezydent podpisał ją 11 sierpnia. Tym samym kończy się długa historia uchwalania tego aktu prawnego. Kończy się też debata o tym, jak powinno wyglądać nowe prawo dotyczące sprzedaży papierosów i e-papierosów.
Przy pracach nad przepisami tej ustawy skupił się bowiem niczym w soczewce problem relacji pomiędzy swobodą prowadzenia działalności gospodarczej a dbałością państwa o zdrowie obywateli. Wygrała ta druga wartość. Zdaniem wielu przedsiębiorców o tyle niesłusznie, iż ustawodawca wprowadza szereg restrykcyjnych norm, które wcale nie polepszą zdrowia Polaków – a jedynie pogorszą sytuację polskiego biznesu w starciach z międzynarodowymi korporacjami. Rząd jednak zaprzecza.
– Zdrowie obywateli musi być dla nas podstawą. Oczywiście rozwój biznesu jest szalenie istotny, ale Ministerstwo Zdrowia pokazało na przykładach, dlaczego należy wprowadzić konkretne ograniczenia – twierdzi Henryk Kowalczyk, szef Stałego Komitetu Rady Ministrów. Jego zdaniem przede wszystkim regulacja musi być kompletna i nie może pozostawiać furtek, którymi mogliby przejść szukający luk w nowym prawie. Wygląda na to, że tych rzeczywiście w nowej ustawie antynikotynowej nie ma.
A co w niej jest? Przede wszystkim zrównanie elektronicznych papierosów z tradycyjnymi. Lada dzień będziemy więc mieli jedną z najbardziej restrykcyjnych regulacji w Europie.
– E-papierosy będą tak samo traktowane jak tradycyjne, gdyż są równie niebezpieczne dla zdrowia. Nie może więc być przyzwolenia na to, by używały ich dzieci oraz by korzystano z nich w przestrzeni publicznej – podkreśla wiceminister zdrowia Jarosław Pinkas.
Gruntowna reforma w podejściu do wyrobów tytoniowych to oczywiście istotne zmiany dla producentów i dystrybutorów. Ale także dla wszystkich sprzedawców. Zmieniają się bowiem choćby zasady, na jakich produkty tytoniowe będą mogły być reklamowane w sklepach. Za niedostosowanie się do nowych przepisów będzie można zostać ukaranym. Tym samym więc lepiej poznać zmienione reguły gry, zanim przyjdzie nam za niewiedzę słono zapłacić.
Teraz los przedsiębiorstw handlujących e-papierosami jest uzależniony od poziomu akcyzy. Jeśli i tu nastąpią zmiany na niekorzyść przedsiębiorców, to czeka nas sytuacja rodem z Włoch, gdzie branża e-papierosowa została praktycznie zabita przez restrykcje nakładane przez tamtejszego ustawodawcę.
Wreszcie nowe przepisy to także powód do refleksji dla wszystkich pracodawców. Dotychczas w wielu biurach dymek z e-papierosów traktowano z przymrużeniem oka. Teraz niedopuszczalne będą już sytuacje, gdy jeden pracownik będzie palił elektroniczną fajkę np. w open space, podtruwając pozostałych członków załogi.
Co istotne, politycy nie ukrywają, że przyjęta ustawa antynikotynowa to zaledwie pierwszy krok w walce z paleniem papierosów. Nieoficjalnie słychać głosy z rządu Beaty Szydło, że najchętniej zabroniono by palenia całkowicie. To jednak wariant nieprawdopodobny. Oficjalna wersja – głoszona choćby przez Jarosława Pinkasa brzmi więc tak: „chcielibyśmy zredukować odsetek palących Polaków do poniżej 10 proc. obywateli. Jest to cel wyznaczony do realizacji do 2030 r.”. Obecnie pali blisko 30 proc. rodaków, więc założenia są ambitne. Ale zarazem ambitne są też plany uporania się z dymem tytoniowym. Resort zdrowia już teraz zapowiada, że w najbliższym czasie rozpoczną się w rządzie rozmowy o objęciu e-papierosów akcyzą. Władza liczy, że wiele osób zrezygnuje z palenia ze względów ekonomicznych.