Rosyjski Gazprom nie będzie dostarczać Ukrainie gazu bez podpisania nowych kontraktów - liczy też, że problem ukraińskich należności za gaz zostanie rozwiązany przed końcem roku - zakomunikował rzecznik rosyjskiego gazowego giganta Siergiej Kuprijanow.

Rzecznik podkreślił, iż Gazprom chciałby uniknąć wstrzymania dostaw gazu dla Ukrainy w 2009 roku, jednakże nie może ich kontynuować bez zawarcia nowych umów. "Jest jeszcze dość czasu, by się porozumieć" - zaznaczył.

Miedwiediew chce zwrotu długu

Jeszcze w czwartek rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew polecił prezesowi Gazpromu Aleksiejowi Millerowi, aby ten wyegzekwował od Ukrainy 2,4 mld dolarów długu za dostawy gazu ziemnego z Rosji.

Miedwiediew zauważył, że podczas październikowej wizyty premier Ukrainy Julii Tymoszenko w Moskwie uzgodniono, że "pieniądze te zostaną zwrócone w ustalonym trybie". "Proszę o raport, gdzie są pieniądze" - powiedział prezydent. Szef Gazpromu przyznał, że "dług jest astronomiczny", a "pytanie, gdzie są pieniądze - uzasadnione". "Nie dostrzegamy żadnego postępu w stosunkach ze stroną ukraińską. Nie mamy pewności, że zobaczymy te pieniądze" - dodał Miller. Miedwiediew replikował wówczas, że w tej sytuacji należy użyć wszelkich środków perswazji, które są możliwe w ramach stosunków rosyjsko-ukraińskich - zarówno kontraktowych, jak i administracyjnych.

Podobne spory między Rosją i Ukrainą doprowadzały w przeszłości do przykręcania przez Moskwę kurka z gazem dla Kijowa, co odbijało się na dostawach paliwa do Europy. Jak twierdził w czwartek niemiecki "Handelsblatt", zachodni partnerzy Gazpromu, m.in. koncern BASF, już kilka tygodni temu zostali poinformowani, że tej zimy może powtórzyć się scenariusz z 2006 roku, kiedy to rosyjski monopolista po raz pierwszy wstrzymał dostawy gazu na Ukrainę.