Inwestorzy są zaniepokojeni. Nie bardzo wierzą zapewnieniom władz, że rynek i giełda się nie zawalą. Zaś to, że PKB wyhamuje jest pewne.
Pierwszy tydzień po nieudanym puczu w Turcji był bardzo trudny dla gospodarki tego kraju: duże spadki na giełdzie w Stambule, historyczne minimum tureckiej liry, obniżka ratingu. Ale mimo że pojawiają się obawy o to, że jedną z konsekwencji próby puczu i następujących po niej czystek może być załamanie gospodarcze, taki scenariusz wcale nie jest nieunikniony.
Krótkoterminowe konsekwencje gospodarcze nieudanego przewrotu ograniczyło to, że miał on miejsce w nocy z piątku na sobotę, gdy giełda i rynki finansowe były już zamknięte. Gdy w poniedziałek znów je otwarto, władze miały już pełną kontrolę nad sytuacją. Niemniej szok związany z próbą zamachu stanu i skalą przeprowadzanych przez władze czystek był widoczny. W ciągu zeszłego tygodnia BIST-100, główny indeks giełdy w Stambule, spadł z 82,5 tys. pkt (tyle wynosił w piątek 15 lipca) do 71,5 tys. pkt. Turecka lira, która od początku roku utrzymuje się na bardzo niskich poziomach, osiągnęła w środę historyczne minimum 3,1 za dolara. To najniższa wartość tureckiej waluty, od kiedy w 2005 r. przeprowadzono denominację.
Była to reakcja zarówno na podaną tego dnia informację o wprowadzeniu w kraju stanu wyjątkowego, jak i na obniżkę ratingu wiarygodności kredytowej ogłoszoną przez agencję Standard & Poor’s z poziomu BB+ do BB, na dodatek z negatywną perspektywą. Od czwartku jednak lira trochę się umocniła, zaś giełda w Stambule zaczęła wczoraj odrabiać straty. Warto przy tym zauważyć, że jakkolwiek zeszłotygodniowe spadki były ostre, to nie były one wyjątkowe, bo pod koniec zeszłego roku zdarzyły się podobne, a BIST-100 cały czas pozostaje powyżej poziomów z początku roku.
Wpływ sytuacji politycznej na turecką gospodarkę budzi jednak zrozumiałe zaniepokojenie inwestorów. – Negatywne skutki będą prawdopodobnie krótkoterminowe. Uważam, że fundamenty naszej gospodarki są dobre i wystarczająco mocne, by przetrwała ona bez długoterminowych konsekwencji – oświadczył pod koniec tygodnia Mehmet Şimşek, wicepremier odpowiedzialny za resorty gospodarcze. – Stan wyjątkowy ma tylko jeden cel: kompletne oczyszczenie struktur państwowych ze wszystkich zdrajców i zminimalizowanie długoterminowego ryzyka dla tureckiej demokracji. Nie będziemy działać wbrew zasadom rynku, a wszystkie instytucje rynkowe będą pracować pełną parą – uspokajał.
Şimşek pośrednio przyznał jednak, że pucz nie pozostanie bez wpływu na gospodarkę, mówiąc, że PKB prawdopodobnie wzrośnie w tym roku o 4 proc., choć dotychczasowe założenia rządu mówiły o 4,5-proc. wzroście. Take według sondażu przeprowadzonego przez Reutersa wśród ekonomistów, zarówno tureckich, jak i zagranicznych, wzrost gospodarczy w tym i przyszłym roku wyniesie po 3,5 proc. PKB, zamiast planowanych przez rząd 4,5 i 5 proc., co biorąc pod uwagę obecną sytuację polityczną, i tak byłoby niezłym wynikiem.
Jakkolwiek władze starałyby się o to, żeby gospodarka funkcjonowała normalnie, nieuchronną konsekwencją obecnej sytuacji będzie dalszy spadek liczby turystów (według szacunków biur podróży liczba rezerwacji jest o jedną trzecią mniejsza niż przed rokiem), wzrost kosztów pożyczania pieniędzy (spodziewane jest, że w sierpniu również Moody’s obniży rating) czy zwiększona obawa przed inwestowaniem w Turcji. Niebagatelnym problemem w krótkim okresie będzie także zastąpienie ludzi, którzy zostali usunięci z pracy w instytucjach państwowych czy szkołach w efekcie trwających czystek, a chodzi o co najmniej 50 tys. osób. Wszystko jednak zależy od tego, co dalej będą robić władze w Ankarze, bo nikt nie kwestionuje tego, że turecka gospodarka – odpowiednio zarządzana – ma w dalszym ciągu potencjał do wysokiego wzrostu. – Muszą dokonać właściwych wyborów politycznych. Jeśli celem jest tylko kara, a potem stabilizacja, to przejdą przez to bez szwanku. Ale jeśli w efekcie Recep Tayyip Erdogan będzie chciał zostać dożywotnim prezydentem, turbulencje będą poważne i długotrwałe – uważa Michael Harris, analityk ds. Turcji z funduszu Renaissance Capital. A tego drugiego nie można wykluczyć, o czym świadczy gniewna reakcja tureckiego prezydenta na obniżenie ratingu. – Myślicie, że kim jesteście? Nie macie władzy, by robić takie oceny na temat Turcji – mówił w piątek Erdogan.
Turcja – dane ekonomiczne / Dziennik Gazeta Prawna